sobota, 24 grudnia 2016

Opowieść Wigilijna ... tak trochę innaczej

Ho, ho, ho! Mam nadzieję że byliście grzeczni, inaczej nawiedzi was duch złego Stalina, albo Hitlera. A teraz do rzeczy, jest to opowiadanie z poza kanonu, a że ten blog jest najbardziej aktywny, zamieszczam je tutaj. Wesołych świąt, pysznego karpia (a może i ciastek?), spełnienia marzeń, więcej weny twórczej, szczególnie dla Joasi G. :), Sabro, mój drogi przyjacielu, żebyś wp... od Szpitfajerków nie dostawał, dostania się na wymarzone studia, I DO SIEGO ROKU! ~Adam
 --------------------------------------------------------------------------------------------------------------



24 grudnia 2026. Tomaszów Mazowiecki, Polska.

-No gdzie on jest? - niepokoiła się Kinga.
-Spokojnie, może zatrzymali go w dowództwie.
-Nie piernicz Wera, musiało się coś stać.
Jak baby zaczną gadać to nic już ich nie powstrzyma, byle by mi do kuchni nie właziły i będzie super. Jak co roku zorganizowałem Wigilię dla moich najbliższych przyjaciół, i towarzyszy broni. Dowództwo Floty uznało że w ramach świąt Enterprise pójdzie na generalkę, a my dostaliśmy wolne, no i oczywiście po premii na zakupy. Akurat jeżeli chodzi o przygotowania, to Kinga spisała się perfekcyjnie i kupiła wszystkie potrzebne produkty, a że mojemu samochodzikowi coś niedomagało zainwestowałem kasę w drobny remont.
-HELLO BOYS! I'M BAAAAAAAAAAAAAAACKKKKKKKKKKK! -krzyknął od progu Mikołaj.
-No to prawie w komple... - zatrzymałem się w pół drogi na górę z karpiem w galarecie w rękach. - a to kto u licha jest?!
-Biegasz po kosmosie, rozpierduchę jak za starych lat urządzasz, a ziemią się już nie interesujesz, to nie wiesz nic - odpalił.
-Nie no nie przesadzaj. Więc to kto?
-Kapitan Madeline Johnson, pilot 1 OPLM od dwóch lat. Mikołaja poznałam na wykładach sztuki walki powietrznej w Stanach.
-Witamy w rodzinie.
-Tato? Kim jest ten pan?
Aż mnie zamurowało. Od kiedy to Sabro znalazł czas na założenie rodziny? A no tak, 10 lat minęło od kiedy to widzieliśmy się ostatni raz, i to chyba na sylwestra jeszcze. Potem on wyjechał do Stanów, do Miramar szkolić pilotów, a ja byłem zabiegany ucząc się w Akademii, a potem studząc zapał Klingonów do podbicia kilku planet.
-Synu, poznaj kapitana Adama Kielskiego, naszą legendę, i niedoszłego pilota.
-Ej, żebym ci nie musiał ... - urywam widząc jego spojrzenie.
-To o panu uczymy się w szkole.
-Dokładnie młody, twój tata również jest dość popularny. Szczególnie wśród Rosjan. - uśmiecham się.
-No, dość pałęty, na bok sentymenty! Gdzie jest żarcie!
-Take it easy! Dopiero przecież piętnasta!
-Chłopie! Myśmy tu z Londynu od wczoraj jechali!
-Dobra dobra.
Nagle dzwoni mój telefon. W dobie komunikatorów i sztucznej inteligencji, taki sprzęt może wydawać się już nieco przestarzały, ale jest niezawodny.
-Kapitan Adam Kielski, dowódca USS Enterprise NCC-1701?
-Tak, o co chodzi?
-Mieliśmy sytuację, proszę się przygotować do transportu. Nie powinno to zająć długo.
-Zrozumiałem. - rozłączyłem się. -Zaraz wracam, Miko przejmujesz dowodzenie.
Poczułem znajome łaskotanie. Nigdy nie lubiłem transporterów, ale można do tego przywyknąć, tylko zalecam skanowanie molekuł co pół roku. Raz Scotty z ekipą zagubili ze dwie, trzy, przy transporcie jakiegoś redshirta, wolę nie wspominać co się pojawiło po rematerializacji.
-Co u licha chcecie, że mi przygotowywania do Wigilii przerywacie?!
-Opuście ton kapitanie. - odwracam się. Nosz by was diabli ...
-Jim Kirk, Alex Hopper. A wy tu czego?
-Siadaj chłopie, i trzymaj się mocno.
O kurtka wodna, czyli coś poważnego. Mam nadzieję że nie padnę na zawał.
-Pamiętasz porwanie z Afganu? - walnął z grubej rury Alex.
-Ty, nie piernicz że ...
-Trafiliśmy na jej ślad, tylko nie uwierzysz gdzie.
-GADAJ! - przez te 10 lat niemalże straciłem nadzieję że kiedyś odnajdę Asię ...
-Głęboko w górach Kaukazu, jest ukryta baza rebeliantów, którą dopiero teraz odkryliśmy. Planowaliśmy zrobić tam wypad, aż natknęliśmy się na ślad uprowadzonej kapitan ... dokładnie 24 grudnia 2016.
Najcięższa dla mnie data. Że też nie mieli kiedy tego zrobić, tylko w taki dzień. Od tamtej chwili, zawsze co roku wypijaliśmy jednego, za nią.
-To na co czekamy?!
-Problem jest jeden, baza jest silnie strzeżona.
-Nie ma problemu, załatwię ich sam.
-Na to nie pozwolę ja. -odwracam się. Andrzej Latocha, Kinia, Olga i Eliza. No to teraz możemy zaczynać.
-Dziękuję wam ekipo.
-Wszyscy gotowi? JAZDA!
Znowu znajome łaskotanie, i po chwili znajdujemy się gdzieś na jakimś zimnym zadupiu.
-Kur... dlaczego ... zawsze ... w ... zimę?!
-Andrzejku, myślałem że Krym już dał ci w kość.
-Dość gadania! Jesteśmy u celu.
Ellie dowodziła z racji wyższości rangą. Cóż, kontradmirała raczej niczym nie przebijesz.
-SAY HELLO TO MY LITTLE FRIEND! -wrzeszczy Olga, po czym odpala granat z granatnika M240.
-JAZDA! -krzyczę.
Strzelając gdzie popadnie wbiegamy do groty. Tam wita nas salwa z karabinu maszynowego, szybko uciszonego przez Kingę.
-Andrzej, Kinga, na lewo! Olga, Ellie prawo! Środek mój!
Biegniemy głębiej, sprawdzając każde pomieszczenie, każdy korytarz, zabijając od czasu do czasu jakiegoś przeciwnika. Ostatnie pomieszczenie, mam nadzieję że to właśnie to. Jak tylko wykopuję drzwi, dostaję czymś mocnym w głowę i tracę przytomność.

2 godziny później. Gdzieś na Kaukazie, Afganistan.
Osz kurde bela, chyba porządnie oberwałem, bo łeb mi pęka, jakbym zarobił co najmniej torpedę fotonową, a wierzcie lub nie, wiem coś o tym.
-Znowu się widzimy kapitanie.
-James Wyatt, jak cię pozbierali z tych szczątków co?
-To nie byłem ja, myślisz że wystawił bym samego siebie wiedząc że na pewno kogoś weźmiesz? O nie, to był tylko początek planu. Czekałem 2 lata na sposobną okazję i doczekałem się. Wystarczyło że wyjechaliście, prosto w moje szpony. Więc odebrałem ci to co najcenniejsze.
-Pierdol się ... - odpowiedziałem.
-Widzę, że lubimy grać ostro i bardzo dobrze, pozwól więc że ci kogoś przedstawię. WPROWADZIĆ!
Serce mi zamarło, 10 lat czekałem na ten widok, dziesięć długich lat.
-Teraz odbiorę ci już wszystko - powiedział, wyciągając spluwę.
-Czego chcesz co? Pieniędzy?!
-HAHAHAHAH, myślisz, że o to mi chodzi? Oooo, nie mój kochany, będziesz patrzył jak twoja ukochana umiera, bardzo powoli i boleśnie.
Za swoimi plecami wyciągam nóż i zaczynam przecinać więzy na rękach.
-Poczekaj! - staram się grać na zwłokę. - Nie wydaję mi się, żeby ci tylko o to chodziło.
-Tak? A jak sądzisz?
Już prawie ... czuję nagły luz. - Sądzę że jesteś trupem.
-O, widzę, że wilczek nadal warczy. I bardzo dobrze. - mówiąc to unosi broń i wymierza prosto w Asię. Na szczęście nie patrzy na mnie. Ja skaczę na niego, i w ostatniej chwili udaje mi się go przewrócić na ziemię. Broń wypala, jednak pocisk rykoszetuje od ściany, i dziwnym trafem ... trafia Wyatta prosto w głowę. Szybko zdejmuję ostatnie więzy z nóg, po czym podnoszę jego pistolet.
-Nie doczekanie twoje, kutafonie jeden. - pakuję mu dla pewności cały magazynek w łepetynę.
-Adam ... nie może być. - Moja ukochana pada na kolana. Podchodzę do niej i pomagam jej wstać.
-To ja ... czekałem tyle lat ... - nagle czuję potężny policzek. - za co?!
-SPÓŹNIŁEŚ SIĘ! - po czym rzuca się na mnie i zaczyna całować.
-Chwila, nie przy ludziach.
-Że co?! -odwraca się w stronę drzwi w których stoi reszta ekipy.
-Nie przeszkadzajcie sobie. - mówi z uśmiechem Ellie, po czym wychodzi zamykając za sobą drzwi.
-To co robimy? - pyta się Asia z uśmiechem.
-Wracajmy do domu, na to zawsze znajdziemy czas, a ja jeszcze muszę karpia i śledzie ogarnąć.
Wychodzimy i łączymy się z resztą grupy.
-Enterprise? Sześciu do transportu, prosto do Tomaszowa.
Kolejne łaskotki, oj chyba dam się posprawdzać Bonesowi ... coś czuję, że przyda mi się to bardziej niż kiedyś.
-No nareszcie jeste ... - Sabro zamiera w pół zdania. - powiedz że mam delirkę i przywidzenia.
-Nic z tego kolego. Udało nam się.
Wchodzimy do pokoju, wszyscy patrzą na nas osłupiali. Jakby zobaczyli ducha.
-Tak moi drodzy, o to po dziesięciu latach historia zatoczyła koło. Żegnaliśmy się przed wylotem w tym składzie, żegnamy się i teraz. Wyjeżdżam do Miramar, wspólnie z Mikołajem i Madeline. Papiery do Floty wysłałem już wczoraj, czas zacząć nowe życie.
-I za to wypijemy!

Kosmos, ostateczna granica. Nadszedł czas pożegnań i powitań, nowa załoga statku Enterprise będzie przemierzała przestrzeń, w poszukiwaniu nowych dziwnych światów i cywilizacji. Będą podążać tam, dokąd nie dotarł jeszcze żaden człowiek.

Ciąg Dalszy Nastąpi ...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Notatka autora : Zmieniłem koniec na CDN, ponieważ wpadłem na dalszą część przygód :)

sobota, 26 listopada 2016

"That was close"

16 września 2013. Miami, Floryda, USA.
Gdzie jestem? Sam już nie wiem, przez całą tą aferę mam już dość życia. Zostawiłem Corspę w szpitalu żeby pilnowała Asi ... sam poszedłem na miasto, chyba się schlałem na całego i urwał mi się film. Mam to w dupie. Sprawdzam kieszenie, portfel jest, telefon jest, pistolet też na miejscu ... to gdzie ja do cholery ...
-Pobudka! Tyłek do góry!
-Kur... twoja mać! Nie tak głośno! I gdzie ja do diabła jestem?
-U pana Boga za miedzą, w bazie marynarki wojennej.
-Chwila, chwila ... Hopper? A co ty tu u licha robisz?
-Mało ważne, jak tylko Ellie dowiedziała się o tej całej hecy, kazała mi ciebie odnaleźć.
-To gdzie ja do cholery się zabunkrowałem?
-Siedziałeś w "Niebieskim Lotosie". Zalany chyba w trupa.
Rzeczywiście, ledwo co mogłem się zwlec z łóżka, łepetyna pękała mi tak, jakbym oberwał co najmniej z stodwudziestkisiódemki Iowy. Ale Eliza przebiła wszystko ... postanowiła obudzić mnie, używając syreny okrętu.
-BY CIĘ SZLAG JASNY TRAFIŁ ZASRAŃCU JEDEN W D... J... - rzuciłem w interkom.
-Ja ciebie też kocham. Ładuj się na mostek, kawusia już czeka.
Kawa i jajecznica, to wszystko czego mi teraz było trzeba ... ledwo docieram na górę, a przede mną wyłania się kubek z parującym czarnym bóstwem. Po pierwszym łyku napoju kac ustępuje natychmiastowo.
-To jak będzie? Pijemy więcej?
-W życiu ... jeden raz mi wystarczy.
-PANI KAPITAN! - wrzeszczy łącznościowiec.
-Ciszej do k... nędzy! Co za ludzie ... chyba już pójdę. A ty czego tu sterczysz? - zwracam się do oficera.
-Generał Eisenhower na lini, chce rozmawiać z panią i z piechociarzem.
-Ty, marynarzyku, żebym ci nie musiał czegoś wbić do łba.
-Żadnych bójek na moim pieprzonym okręcie! ZROZUMIANO?!
-Dobra, dobra ...
Wszyscy oprócz nas opuszczają mostek. Zaskoczeniem może być to, że na szybach okrętu pojawia się obraz generała na żywo. No cóż, technologia na miarę XXIII wieku. Przeniesione chyba z Enterprise'a.
-Adam, pani kapitan.
-Generale Eisenhower.
-Widzę że żyjesz stary, jak się trzymasz?
-Jest ciężko ... zaczynam się zastanawiać czy nie odejdę z wojska na jakiś czas.
-Ja właśnie w tej sprawie. Nie wiem jak i kiedy ale linia frontu jakimś cudem przesunęła się na linię Gdańsk-Łódź-Kraków-Zakopane. Rosjanie nic nie robią, co jest dziwne jak cholera ... mam kilka planów, jeśli znajdziesz czas to ci je podeślę.
-Dawaj, i tak nie mam co robić.
Kilka godzin później siedziałem i przeglądałem plany operacyjne akcji którą nazwano "Operacja Tomaszów Mazowiecki", w pewnym momencie zorientowałem się, że oparto ją o Operację Market-Garden. Patrząc na plan ataku po chwili zauważyłem tragiczny błąd. Szliśmy "O Jedną Dzielnicę Za Daleko". Mimo iż wiedziałem, że tą dzielnicą była ta, w której mieszkałem.
Złapałem za telefon.
-Eisenhower.
-Arni, mamy problem. Bierz papiery.
-Poczekaj chwilę ... - słyszę szelest kartek - dobra mam.
-Widzisz Wilanów?
-No?
-To oblicz ile dzielnic zdobędziemy.
-No tak ze 4.
-No właśnie! Policz miejscowości po drodze.
-Wychodzi z 5.
-Końcowa siła będzie wynosiła tylko jedną pieprzoną dywizję! Nie ma szans żebyśmy zdobyli i utrzymali Wilanów.
-Kurcza, faktycznie. Tylko że tym razem ja tu nie dowodzę.
-A kto?
-Gregory Patton.
-No bez jaj, z tych Pattonów?!
-Dokładnie.
-Dawaj mi namiary na niego. Już ja z nim pogadam.
Chwilę później byłem w środku konwersacji z drugim generałem.
-... to ty nic nie rozumiesz pierdzielony pesymisto!
-Kapitanie! Ogarnijcie się!
-PO MOIM TRUPIE! - krzyczę w słuchawkę i rzucam moim starym Samsungiem w ścianę.
-Widzę, że kogoś nerwy ponoszą. - mówi Corspa, wchodząc do mojego pokoju. Podnosi to co zostało z mojego telefonu -No to żeś go rozwalił, brawo.
-Nie miałaś przy kimś siedzeć?
-Ciekawe przy kim, jak nic jej nie jest. Tylko standardowe badania.
Nic już się nie trzyma kupy. Front przeskoczył o 100 kilometrów ... Asi nic nie jest ... co do licha?!

piątek, 25 listopada 2016

Epilog (Koniec tomu I)

Nareszcie koniec! Rok mi zajęło ukończenie I tomu powieści. Teraz tylko znaleźć fundusze i oczywiście opublikować całą historię :-D Od teraz będę pisał części pod drugi i ostatni tom tej historii. -Adam.
-------------------------------------------------------------------
15 września 2013. Miami, Floryda, USA.
-YIIIIHAAA! - wreszczę, przelatując koło wieży kontroli lotów w Fort Lauderdale.
-Tu kontrola do F-14. Co wy do ... - tu posypała się minutowa wiązanka - wyprawiacie?!
-Tu Eagle One, wracam do domu, a co? Nie widać? - kontroler nie odpowiada, Corspa wybucha śmiechem. Po 20 minutach dolatujemy do bazy 5 Skrzydła Myśliwskiego we Florydzie. Ląduję i zaczynam rozglądać się za swoją ukochaną, lecz nigdzie jej nie widzę.
-Może się spóźni. - próbuje mnie pocieszyć moja towarzyszka.
-Zawsze była punktualna, musiało się coś stać.
-Przestań krakać i myśl pozytywnie!
-Łatwo powiedzieć ...
Ustawiam myśliwca na miejscu postojowym, zabieram graty i zdaję kombinezon. Włączam komórkę, o kuźwa! Ponad 25 nieodebranych połączeń od siostry Asi. Natychmiast oddzwaniam i zaczynam szukać po kieszeniach kluczyków od mojego auta.
-NO NARESZCIE! ILEŻ MOŻNA!
-Jezu, ciszej trochę, bo mi głośnik wybuchnie ... - nie daje mi dokończyć.
-Gdzie jesteś?
-W bazie i idę do Jeepa, a co?
-Tu chodzi o Asię ... - odrazu przystaję - miała wypadek, jest w szpitalu ... w śpiączce. - kluczyki wypadają mi z ręki.
-Kurwa ... powiedz że żartujesz ...
-Nie ...
Czuję jak zaczynam lecieć gdzieś w dół ... -Co ci jest? - pyta Corspa?
-Asia jest w szpitalu.
-O żesz ...
Wskakujemy do samochodu, odpalam silnik i pruję ile mocy w garach. Ledwo co wychamowuję za karetką, a już wyskakuję i biegnę na intensywną terapię.
-Tam nie wolno ...
-W dupie to mam! - krzyczę do pielęgniarki.
Moja miłość leży podłączona do respiratora.
-Nie rób mi tego ... nawet nie ... - w tym momencie jej serce zamiera.
-SIOSTRO! Mówiłem nie próbuj!
Lekarz wbiega i zaczyna reanimację.
-Musisz stąd wyjść ..
-Cmoknij mnie pan ...
-WYPIERDALAJ STĄD KAPITANKU!
-Rozkaz!
Nie wiem co będzie dalej ... mam nadzieję że nie ...

Lądowanie? ''Odmawiam!''

14 września 2013. 250 mil od Wysp Brytyjskich.
-Enterprise, tu Eagle One. Prosimy o zgodę na przelot.
-Tu kontrola, odmawiam.
-Kuźwa by go mać ... - na głos wyrażam swoje zdanie, i skierowuję mojego F-14 prosto na nadbudówkę lotniskowca.
-Chyba nie zamierzasz ...
-I'm sorry Corspa, but it's time to buzz the tower.  - pozwalam sobie sparafrazować tekst ze znanego filmu ''Top Gun''.
-YIIIIIIHAAAAA! - wrzeszczę przelatując blisko pokładu okrętu.
-Tu admirał Shane, co za ciul jeden się mi tu pałęta!
-Tu Eagle One, melduję że postanowiłem rozlać trochę kawy w wieży.
-Eagle One, podajcie załogę.
-Kapitan Adam Kielski, oraz ... - zawahałem się, gdyż nie znałem dokładnie rangi Corspy. Na szczęście uratowała ona sytuację.
-Komandor-porucznik.
-Oraz komandor-porucznik Corspa.
-Lądować natychmiast.
Wtem dostrzegam dwie sylwetki MiG-ów 29.
-Odmawiam, dostrzeżono dwa wrogie myśliwce i dym w oddali. - dym dostrzegłem tuż przed złożeniem meldunku i natychmiast skojarzyłem fakty. Jedynym lotniskowcem jakim dysponowali Rosjanie był “Admirał Kuzniecow", a że jego silniki były w fatalnym stanie , z jego komina zawsze buchał kłęby czarnego, smolistego dymu.
Jak tylko wsiadłem obu myśliwcom na ogon, powitał mnie grad pocisków z obrony przeciwlotniczej.
-OSZ KUR...!
-OSTRO W LEWO!
-Tu Dimitrij Kożedub do Kuzniecowa. Nie strilac iditoty!
-Dimitrij! Wiszę ci chyba już ze dwa whiskacze! - krzyczę fo mikrofonu.
-Mało! Trji!
-Nawet cztery. - odpowiadam z uśmiechem.
Po wylądowaniu na pokładzie Enterprise'a zauważam dziurę w skrzydle.
-Osz to skurczybyki jedne ...
-Ale hydraulika cała, łatkę zamontować i dolecimy. - uspokaja mnie Corspa.
-Obyś się nie pomyliła ...

środa, 23 listopada 2016

Udany dowcip.

Wybaczcie jeśli przeoczyłem jakąś literówkę, piszę bowiem z zupełnie nowego telefonu. Mam też zaszczyt poinformować was że ukończyłem pracę nad ostatnią częścią 1 tomu. Od teraz będę się skupiał na pd serii ''Star Trek: Z pamiętnika Alexa Hoppera''. Jak tylko będę wysyłał książkę do druku, i jak się tylko ukaże, poinformuję was niezwłocznie.
-------------------------------------------------------------------

14 września 2013. Lizbona, Portugalia.
-Możesz mi k... wyjaśnić o co ci chodzi?
-Siedź cicho! Wszystko co powiesz może zostać użyte przeciwko tobie. - mówi Tony zakładając mi i Corspie kakjdanki.
-Pożałujesz tego ...
-Dobra, dobra. Głowa nisko. - niemalże wrzuca nas do auta.
Po wyjechaniu poza teren lotniska Gibbs i Anthony wybuchają śmiechem.
-No i z czego rżycie?! - pyta moja zirytowana towarzyszka.
-Tony płać! Ratuj honor!
O resz wy dranie jedne ...
Chłopaki będąc jeszcze w Europie dowiedzieli się że przylatujemy do Portugalii, a że czekali na Zivę, która odwiedza rodzinę w Izraelu, postanowili zrobić nam kawał.
-Gdybym miał tylko Siga ...
-Ej, nie przeginaj.
-No co ... przecież mam tylko amunicję treningową.
-To chyba że tak.
-Mam nadzieję, że chociaż obsługa lotniska wie o wszystkim.
-Nie bój żaby, już chyba waszego F-14 zatankowali do pełna. Mam też wiadomość z lotniskowca. ''Płyniemy kursem 042 z prędkością 21 węzłów. Odległość od Wysp Brytyjskich 250 mil, do NY będziecie mieli 450 mil, 4 dodatkowe zbiorniki czekają''.
-No i świetnie, wszystko zgodnie z planem.
Po odwiezieniu na lotnisko sprawdzam samolot. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wsiadamy do kokpitu.
-Gibbs? - ten odwraca się, a ja wpakowuję mu pocisk treningowy z farbą prosto w czoło.
-Pozdrowienia dla Zivy! - krzyczę i odpalam silniki. Wchodzimy na kurs 242 i lecimy w stronę lotniskowca.

wtorek, 22 listopada 2016

Małe info.

Zdecydowałem się podzielić całą książkę na dwa tomy. Pierwszy jest właśnie na ukończeniu. Z tego co mogę wam zdradzić zakończy się tzw. cliffhangarem. Który oczywiście ma was zachęcić do przeczytania drugiego tomu, oraz zbudować napięcie. Nie wiem kiedy uda mi się wydać tom 1 w formie książkowej, ale gdy się ukaże, niezwłocznie was poinformuję. :-D

czwartek, 17 listopada 2016

Francja i Portugalia

14 września 2013. Saint-Tropez, Francja.
-Dłuższy urlop by się przydał.
-Heh, żebyś wiedziała. Jak tylko się ta wojna skończy, pakuję się i jadę do Miami na jakieś dwa miesiące.
-Cóż ... ja na Andorię już raczej nie wrócę, więc albo zostanę w Polsce, albo coś sobie tutaj kupię.
-A to czemu nie wracasz?
-Zbyt długa historia.
Zbieram się z leżaka na którym spałem, na balkonie. Po lądowaniu w Clermont skierowani nas na przymusowy odpoczynek do Saint-Tropez. Dobrze że Corspa łyka te tabletki na przystosowanie do wysokich temperatur. Z tego co mi mówiła, to normalna temperatura na Andorii wynosi około minus 35 stopni, a tutaj od wczoraj jest około 40 stopni na plusie! Oczywiście w hotelu okazało się że pokój, który nam przydzielono ma tylko jedno łóżko, więc "gwizdnąłem" z basenu leżak i rozłożyłem się na balkonie, jako że noce są ciepłe. Wychodzimy z hotelu i jedziemy na lotniksko. Od razu zauważam coś na naszym F-14.
-What's this? - próbuję zagadać mechanika.
- Au commandement du capitaine Szalbierz ...
-Thanks - szybko ucinam, zanim ten żabojad się rozkręci.
Wsiadamy do kokpitu i startujemy. Na przelotowej ustawiam autopilota na kursie, na lotnisko w Lizbonie.
30 minut później. Lotnisko wojskowe w Lizbonie.
-Lisbon Tower, this is Eagle One requesting permission to land on runway 51. Over
-This is Lisbon Tower, Eagle One you have permission to land on runway 51. After landing proceed to hold zone 25.
-Roger, over and out.

Lądujemy perfekcyjnie, z pełnym dohamowaniem, po czym zaczynam kołowanie na miejsce postojowe 25. Nagle spostrzegam znajome sylwetki.
-A ci co tu robią? - myślę.
Wysiadam z kokpitu.
-Gibbs, Tony, co wy tutaj robicie?
-Jesteście aresztowani pod zarzutem zabójstwa szeregowego Jamesa Wyatta.
Osz niedobrze ...

środa, 16 listopada 2016

Urlop

13 września 2013. Lotnisko w Szczecinie, Polska.
-Ty patrz jakie cudeńka nam dali - mówi Mikołaj.
-Nareszczie coś porządnego, a nie te stare P-51.
-No nie przesadzaj, przecież dobrze ci się na nich latało.
-Pal to sześć, pokazuj mojego. - rzucam niedopałek na ziemię i powoli ruszam w stronę hangaru. Zasada 34 - Nigdy nie pij z generalicją! Takiego kaca to jeszcze w życiu nie miałem. Drzwi otwierają się ...
-A ten Mustang co tu robi?
-A wiesz ... chciałem go wywalić, ale chłopaki przekonali mnie żebym go zatrzymał.
Przy owiewce F-14 widzę już podpisy pilota i operatora radaru. Nosz kurna ...
-Chyba se jaja robisz ...
-No co? Nikogo innego nie miałem.
I nagle wchodzi Corspa, w pełnym kombinezonie lotniczym. No nie powiem, w pierwszym momencie mnie zatkało.
-Gotów pierunie?
-Zawsze.
Wskakuję do kokpitu myśliwca. Mechanicy podłączają jeszcze zapasowe zbiorniki paliwa. Będziemy lądować gdzieś we Francji, w Portugalii, i na lotniskowcu Enterprise. Po wypchnięciu na pas startowy, zakładam hełm z dołączoną do niego instalacją tlenową, zauważam napis, którego wcześniej nie było.
-Osz to skurczybyk jeden ...
-Kto?
-Zgadnij.
-Eagle One, tu wieża. Masz pozwolenie na start z pasa 25.
-Tu Eagle One, zrozumiałem.
Sprawdzam klapy, lotki, stery kierunku i wysokości, wszystko wydaje się być w porządku. Przepustnica na full, hamulce zwolnione. Wciskam przycisk dopalacza. Gwałtowne przyśpieszenie wciska mnie w fotel. F-14 niemalże sam odrywa się od pasa. Zamykam dopalacz i ustawiam przepustnicę na 85%. Lot do Francji powinien zająć jakąś godzinę, godzinę dwadzieścia.

Kolejne zawieszenie broni

12 września 2013. Baza 1 Dywizji Marines w Gdańsku.
Jeżeli mnie jakaś Ruska kula nie trafi, to dobije mnie powszechna papierologia, ale z drugiej strony, warto czasem posiedzieć za sztabowym biurkiem i popisać, aniżeli latać z karabinem. Nagle ni z gruszki, ni z pietruszki do namiotu wpada generał Eisenhower. Od razu zrywam się z krzesła.
-Siadaj, nie jestem tu służbowo - mówi, po czym wyciąga z torby ... 30 letniego burbona!
-Oho, widzę że ma to jakieś podwójne dno. - uśmiecham się.
-Nawet poczwórne.
-No to będzie ostro - schylam się po szklanki - gadaj co cię trapi.
-Straty przy desancie ... do tej pory 1 czy 2 ludzi w Afganistanie czy w Iraku było do zaakceptowania ...
-Chwila ... że jak?
-No a kto dowodził 3 Armią Wojsk Specjalnych?
-O rzesz w mordę ... - z wrażenia aż wypijam całą szklankę. Generał od razu polewa następną.
-Zresztą mało ważne, Ruscy poprosili o kolejne zawieszenie broni.
-Nie no ... w takim odstępie ...
-Ta wojna jest fair do licha! Przecież Obama i Putin podpisali układ o użyciu wyłącznie broni konwencjonalnej.
-Przynajmniej jakoś zapobiegli anihilacji ludzkości ...
-Słuchaj. nie chciałbyś pojechać na trochę do Stanów.
-A czemu nie, w sumie parę dni odpoczynku zawsze się przyda.
-No i pięknie, byle byś 25-tego wrócił na koncert charytatywny obu stron.
-Pamiętam, jak zwykle przygotowany do Kennyego i AC/DC.
Do wieczora opróżniliśmy całą flaszkę. Przed pójściem spać, postanowiłem zadzwonić do Asi.
-Słucham? - odzywa się jej głos w słuchawce.
-To ja - staram się utrzymać normalny ton głosu, lecz lekko bełkoczę.
-Piłeś?
-Ale służbowo.
-Ile?
-Mało.
-ILE?!
-DOBRA! Pół flaszki gdzieś.
-No to już jestem spokojna, coś chciałeś?
-Za dwa dni będę u was gdzieś wieczorem.
-Świetnie, tylko nie pij już więcej.
-Dobra, dobra.
-Zobaczy się czy dobra ... do zobaczenia.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Raport z walki 11/09/2013

 Nowość! Od kiedy Adam został dowódcą dywizji musi wypełniać papierki, czego oczywiście nie lubi, stąd krótkie opisy działań. Dajcie znać czy coś takiego wam się podoba, czy może mam ustawić podstronkę do tego. ·Adam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Jednostka : 1 Dywizja Marines
Dowódca : Kapitan Adam Kielski
Stan początkowy : 9.5 tys. ludzi.
Straty własne - kompanie E i F, kompania C - 50 ludzi, kompania B - 10.
Straty wroga - dwie dywizje, 25 dział oraz 34 karabiny maszynowe.
Stan końcowy : 6.5 tys. ludzi
Opis działań :
Pierwsza fala desantu została prawie całkowicie zniszczona. Dopiero z pomocą okrętów USS Enterprise NCC-1701 oraz SSV Normandy SR-1 udało się opanować przyczółek


Dowódca Jednostki
podpis nieczytelny

Desant

11 września 2013. 3 km na północ od Kaliningradu.

-Podniesienie 12 stopni, kurs 130, OGNIA Z GŁÓWNEJ!
To co mówili o potężnym "gromie z jasnego nieba" było prawdą. Działa "Iowy" rzeczywiście były mocne.
-Pudło! Za daleko!
-Podniesienie 11 stopni, kurs 130, OGNIA!
Po tym strzale zauważam potężną falę odrzutu, mogło by się wydawać że okręt "uskoczył" w bok jakieś 20-25 metrów, lecz to tylko złudzenie.
-Prosto w cel.
-No i to rozumiem!
-Kapitanie! Pilna depesza z lądu!
Była to najkrótsza wiadomość w historii Marynarki Wojennej, nawet słynne "Tora! Tora! Tora!" było dłuższe. Krótko mówiąc ... "AAA!!" Trzy proste litery, które oznaczały atak. Był to umowny sygnał na który John Paul Jones, Iowa, Sampson i ORP Kormoran przechodziły z ostrzału mierzonego na osłonowy. Gdy już zbierałem swoje graty, zauważyłem na horyzoncie kolejny okręt.
-Radar, łączność, sprawdźcie co to za jeden.
-To USS Texas!
Mój boże, prawie 100 letni pancernik wkracza do akcji, wraz z nim widzę jeszcze osłonę kilku krążowników, chyba klasy "Cleveland". Ciekawe co jeszcze mają w tej "Naftalinowej Flocie". Będzie nawała artyleryjska. Dobiegam do sterburty swojego okrętu i szybko przeskakuję na motorówkę.
-No to jazda!
Silnik ryczy na pełnych obrotach. Tuż przed plażą czekała nas jednak niemiła niespodzianka ... ni stąd, ni zowąd powitał nas grad pocisków z karabinów maszynowych i działek małokalibrowych.
-GŁOWY NISKO! - krzyczę, ale jednoczesna skoordynowana salwa wszystkich okrętów zagłusza mój głos. Pierwsze pociski wybuchają za blisko, nawet nie dotykając fortyfikacji, lecz detonują pole minowe na plaży. Jak tylko dno łodzi zaczęło szurać po dnie, wyskoczyłem wraz z całą drużyną. W tym samym momencie nasza motorówka eksplodowało ogłuszając mnie i pozostałych. Boże to jakaś masakra ... km-y zniszczyły kompanie E i F, po czym przerzucił ogień na nas. Chwyciłem za karabin i pobiegłem w stronę wału z drutem kolczastym. Za mną dobiegła Ashley.
-Kuźwa, taką imprezę to ja rozumiem!
-Nie pierdziel mi tu! RADIOOPERATOR?! - próbuję przekrzyczeć nawałę artyleryjską.
-TUTAJ! - widzę jak ktoś podnosi rękę. Czołgam się w jego stronę.
-Dawaj radio. Tu A-43, szlag trafił plan A! Realizujemy plan B! Powtarzam, plan B! Pierwsza fala ataku zniszczona!
-Tu D-24, aprobujemy plan B, E i N rozpoczynają ostrzał. Druga fala w drodze!
-Tu A-43, przyjąłem! - rzucam słuchawkę i krzyczę do tych którzy mi pozostali. - NA PŁASK! GŁOWY PRZY ZIEMI!
Widzę dwa rozbłyski na niebie, to Enterprise i Normandia weszły w atmosferę, następne rozbłyski. Chyba o tym nie wspominałem, ale udało nam się zamontować na obu okrętach działa z pancerników-muzeów, oprócz Iowy, Missouri i Texasu, które były w akcji. Enterprise miał 9 dział 406 mm, oraz 18 dział 127mm, a Normandia z racji swojej małej wielkości miała tylko 8 dział 127mm, po 4 na każdej stronie. Pierwszy ostrzał niszczy dwa bunkry ... i część naszego wału.
-TERAZ! BIEGIEM!
Ruszamy w stronę okopów nieprzyjaciela, prując na oślep z naszej broni.
-Ash, Kinia, Jenkins! Wy ze mną! - krzyczę.
Dobiegamy do ocalałego bunkra. W międzyczasie reszta dywizji ściga uciekających Rosjan. Wyciągam trzy granaty.
-Gotowi? - w odpowiedzi widzę trzy podniesione kciuki. Wrzucam granaty do środka, duży wybuch odrzuca nas o dobre kilka metrów.
-CO TO KUR.. BYŁO?!
-Amunicję wysadziłeś staruszku. - Siadam na ziemi i zaczynam się śmiać. Cóż ... nie codziennie zdarza się taka sytuacja.
Przeciwnik wycofuje się do miasta, lecz wypędzenie go z niego to już nie nasze zadanie. Pozycje wokół plaży przejmuje piechota. Chyba najwyższy czas zająć się papierkami ...

niedziela, 6 listopada 2016

Coś o sobie.

Cóż ... długo się zastanawiałem czy zamieścić to tutaj czy też może wysłać do popularnych "Anonimowych" ale przeważył blog.
-------------------------------------------

Moje imię pewnie znacie, lub nie. Jestem Adam Kielski, chodzę do III klasy mojego ukochanego I Liceum w Tomaszowie Mazowieckim. Śmiało mogę mówić że po tylu "torpedach" nie jeden "pancernik" by zatonął. Ja się nie poddaję. Ale zacznijmy od początku. Jak każdy dzieciak miałem bardzo różne hobby. W podstawówce chciałem być maszynistą. Miałem kompletnego bzika na punkcie kolei. Potrafiłem podać dane techniczne każdej lokomotywy w Polsce, lub jej ksywę, co zresztą we mnie zostało. O ile klasy 1-3 były jeszcze do zniesienia, o tyle w 4-6 zaczęło się wszystko chrzanić. Do dzisiaj noszę to w sobie. Byłem bity, poniżany, "wyalienowany". Był to czas najgorszy ... w tym czasie rozwój komputerów poszedł naprzód, tak jak gier komputerowych, lecz nie pociągało mnie to aż tak bardzo ... do czasu. Ale zostańmy na chwilę w podstawówce. Przez te wszystkie lata miałem jednego kumpla, Dawida. Zawsze potrafiliśmy się dogadać, co zresztą jest widoczne do dzisiaj. Gdy opuszczałem mury "Trzynastki", myślałem tylko czy w gimnazjum będzie innaczej, a może innaczej. Bardzo na to liczyłem. Ale jednak ... po kilku tygodniach okazało się jak bardzo się przeliczyłem. Klasa była dość liczna, około 30 osób o ile pamiętam, z początku wszystko było ok, okazało się nawet że Dawid jest w tej samej klasie, jednak wkrótce to co było w podstawówce wróciło ... znowu byłem poniżany, bity. Wychowawczyni za przeproszeniem ale ch#@a robiła w tej sprawie. Dopiero gdy zostałem pobity poza szkołą i w tej sprawie interweniowała policja, coś drgnęło, ale nie z jej strony. Tylko pani dyrektor. Na nic były skargi, na nic interwencje mojej mamy. Wtedy uciekłem w świat gier komputerowych. Miałem wszystko w d.. po zajęciach biegłem do domu, rzucałem plecak i wchodziłem w mój wirtualny świat ... świat w którym miałem prawdziwych znajomych. W drugiej klasie fala dokucznia trochę przycichła. Problem leżał jednak w tym że zdołałem uzależnić się mocno od gier komputerowych, prawdę mówiąc walczę z tym do dzisiaj, z niezłymi skutkami. O ile w drugiej gimnazjum spędzałem około 4 do 5 godzin, tak teraz to tylko około godziny. I to na same gry strategiczne! A nie strzelanki itp. Pod koniec 2 klasy moja wychowawczyni wpadła na szalony pomysł. Skoro nie radziła sobie z klasą, to może by wywalić powód do innej? A niech się kto inny buja z tym problemem. Nice try, nie udało się jej to jednak, gdyż zapomniała że potrzebna jest zgoda rodzica. Ale mniejsza o to. Pozostając w drugiej ... w ciągu pierwszych kilku miesięcy przeszedłem poważne załamanie nerwowe. Nikt tego nie wiedział, ale dwa razy niemalże się powiesiłem. Za każdym razem jednak gałąź pękała na pół. To przywróciło mi wiarę w Boga. W trzeciej było już lepiej. Docinki nadal się zdarzały, ale jakoś były "lżejsze". To również okres w którym się zakochałem ... choć bałem się tej osobie tego wyznać ... za dużo przeszedłem. Za każdym razem gdy już byłem na skraju załamania nerwowego, mówiłem sobie "Musisz żyć idioto! Jeśli nie dla siebie to dla niej" i tak jakoś minęło ... Pamiętając słowa mamy "staraj się uczyć jak najlepiej żeby przyjść tutaj (I Liceum). To inna młodzież niż w gimnazjum", udało mi się tego dokonać. Choć nie w biol-chemie jak na początku chciałem, ale dobra. Klasa też wydawała się w porządku ... ale wyszło że poraz kolejny pozory mnie zmyliły. Niedość że miałem sk#%@*÷a w klasie to znowu zaczęła się nagonka. "Nosz k.. mać! Miało być innaczej do jasnej cholery!" wykrzyczałem mamie prosto w twarz. Ale co się okazało. Oprócz paru przypadków było kilka porządnych osób, więc jakoś dawałem radę. Najlepsza była moja mina jak zobaczyłem mój obiekt gimnazjalnych westchnień gdzieś na korytarzu. Szybka pokerowa twarz, kurs do bibloteki aby to zweryfikować. Wystarczyło jedno spojrzenie na kartę czytelnika ... "Joanna G." Klaśnięcie w czoło. No tak! To ta sama osoba! Durnu, jak żeś jej nie skojarzył. Goddamnit! Z czasem moje uczucia zaczęły się odzywać. Apogeum sięgnęły w drugiej klasie, kiedy to postawiłem wszystko na jedną kartę. "A pierdziu, warte ryzyka" stwierdziłem. Zaczęło się niewinnie, od durnego zakładu, który tak mocno przegrałem ... potem wszystko przygasło ... cóż nauka! W drugim półroczu jednak wystartowało od nowa. Pisanie ze sobą, heheszki na messengerze etc. Aż podczas wakacji dostałem wiadomość z pytaniem "Możesz mi powiedzieć co ja dla ciebię znaczę?" "Osz kurna ... tego się nie spodziewałem, a może" pomyślałem. Cóż ... napisałem coś w rodzaju wyznania miłosnego. W odpowiedzi dostałem torpedę, po której jako pokiereszowany pancernik powinienem był zatonąć. "A ja dla niej żyłem, dzień w dzień sobie powtarzałem : Będziesz żył dla niej, a teraz coś takiego" wyłączyłem komputer, przebrałem się, wziąłem plecak, MP3, spakowałem swoje repliki ASG i pobiegłem na oczyszczalnię ... a właściwie jej ruiny. Napotkałem akurat grupę, która chciała rozegrać mecz. Zgłosiłem się na ochotnika. Po paru momentach prułem z mojego M16A1 i Colta M1911, jak by to były "elektryki" a nie "sprężynówki". Oczywiście ekipa była pod wrażeniem. Gdy było po wszystkim spytali się gdzie nauczyłem się tak strzelać. A warto wspomnieć że chyba wszyscy byli w granicach 20-25 lat. Ja się otworzyłem i opowiedziałem całą historię ... nawet chcieli mnie poczęstować "fajką", lecz odmówiłem. Wróciłem do domu, włączyłem komputer ... nie wiedziałem od czego zacząć. Nie będę się rozpisywać na ten temat. Zakończę to krótko "skończyło się dobrze". W międzyczasie zacząłem robić prawko. Najlepszy miałem śmiech jak Asia powiedziała że instruktor jej powiedział, jakobym mówił że jest moją dziewczyną. Oczywiście zdementowałem to natychmiastowo, poczym dosadnie op... owego instruktora. Podczas którejś jazdy ... 10-tej bodajże miałem nowego instruktora, Jarka. Facet dobrze doświadczony ... lecz mało znający się na ludziach, i na kursantach. W Piotrkowie Tryb. doszło do wymiany zdań pomiędzy mną a nim. Po 10 jeździe, kursant nie jest jeszcze zaawansowany! Potrzebuje instrukcji, przy np. dohamowaniu na dojeździe do ronda. A ten milczał. Więc nie dziwota że mi 3 razy zgasło auto. Pozwolę sobie przytoczyć ten krótki dialog.
Jarek : KURWA JAK JEŹDZISZ!
Adam : Ja sobię kurwa nie życzę żeby ktoś mi mówił kurwa.
Jarek : Słucham?! COŚ POWIEDZIAŁ?!
Adam : Żeś pan cham i prostak!
Jarek : Zjeżdżaj w tą zatoczkę! Nie będę kurwa jechał z gnojkiem który mnie wyzywa, do tego mam świadka.
Adam : Tak? Ja też mam świadka że to pan pierwszy mnie tu zwyzywał.
Jako że druga osoba została wyrzucona przez niego poprzedniego dnia na przystanku autobusowym, bała się mi przyznać rację.
Jarek (dzwoniąc do Tomka) : Cześć Tomku. Tak jestem w Piotrkowie, mieliśmy tu małą sytuację. Tak Adam Kielski. Nie wie jak hamować, w dodatku przeklinał i zwyzywał mnie od chamów. Nie wiem co z tym zrobić, wyrzucić go, czy odbierzesz go spod WORD-u? Aha, odbierzesz. No to dobra, do zobaczenia. "Zwracając się do mnie" : Nie wiem czy Tomek będzie chciał mieć z tobą jeszcze doczynienia. Uważam że jesteś w tej szkole skończony.
Przesiedliśmy się z drugą osobą, oczywiście ja będąc osobą wrażliwą rozkleiłem się po całości.
Jarek (zwracając się do drugiej osoby) : 25 lat jestem instruktorem i jeszcze takiego przypadku nie miałem.
Adam : MÓGŁBY PAN WRESZCIE SKOŃCZYĆ TEN TEMAT?!
Jarek : Zamknij gnoju tą buzię, bo cię na przystanku wysadzę!
Szlag mnie na miejscu trafił. Po tym jak mnie zostawił, zadzwoniłem do Tomka.
Adam : Halo? Panie Tomku? Przyjedzie pan po mnie?
Tomek : Oczywiście, nic się nie bój.
Adam (będąc ma granicy płaczu) : Przepraszam ...
Tomek : Spokojnie, nic się nie stało.
Nagle zacząłem żałować że na tym "złomie" z którego dzwoniłem nie mam numeru do Asi ... przynajmniej bym się wyżalił, ale okej. Tonek zjawił się po pół godzinie. Oczywiście mi oczy nadal świeciły, a ten nawet to w żart obrócił.
Tomek : Ale wyglądasz, jakbyś conajmniej lekko w palnik dał.
Jak tu go nie lubić :)
Co śmieszniejsze na drugi dzień Jarek gotował się ze złości jak zobaczył mnie i Tomka w jednym aucie. Teraz będąc pod koniec jazd, zawsze macham mu, jak tylko go zobaczę. Gościa musi żółć zalewać. W końcu powiedziałem Tomkowi : Niech pan podziękuje Jarkowi, dał mi pomysł na nową część do mojej serii.
On się tylko roześmiał. Tak powstała "Interwencja w Afganistanie". O trzeciej klasie nic nie mogę właściwie napisać, za mało czasu minęło. Ale nareszcie po 9 latach, zacząłem być traktowany jako członek klasy, a nie wróg.
-------------------------------------------

O żesz ... ale się rozpisałem. Cóż, tak to bywa gdy cię najdzie na wyznanie swojego background'u. Wybacz mi droga koleżanko że wspomniałem o tym wszystkim, nie chciałem tego zatajać. Jeśli cię uraziłem, możesz wpaść do bibloteki i dać mi w mordę. Zrozumiem przesłanie. A wy dajcie znać co myślicie!

piątek, 4 listopada 2016

Na pierwszej lini

10 września 2013. 12 kilometrów od bazy w Gdańsku.
Tego po admirałku się nie spodziewałem. Mój uszkodzony Kościuszko nadal jest w remoncie połączonym z lekką modernizacją. Tymczasem dowódca pancernika "Iowa" zdecydował się przejść na emeryturę. A jedynym oficerem bez okrętu oczywiście byłem ja. Ciekawostką może być to że dopóki nie dotarłem na pancernik, miałem zdekompletowaną obsługę mostka. Myślałem że przydzielą mi kogoś za Corspę, a tu cisza.
-Na twoim miejscu bym się nie cieszył - mówił mi przed wylotem Alex Hopper.
-A to czemu?
-Dowódcą "Iowy" jesteś tylko tymczasowo.
-Że jak?!
-Normalnie, płyniecie pod Kalilingrad, prowadzicie ostrzał, a potem wysadzacie desant.
-No bez jaj.
Po dotarciu na pokład pancernika szybko udaję się na mostek.
-Captain on the deck!
-Ash, nie tak oficjalnie, jesteśmy wśród swoich do licha!
-Spokojnie staruszku, bo ci żyłka pęknie. - niemalże podskakuję w miejscu.
-Corspa? A co do diabła ciemnego ty tu robisz.
-3 dni w łóżku to za dużo jak dla mnie.
-Poprostu zwiałaś ... no to ładnie, już widzę jak Price - nasz dowódca - oberwie po łbie.
-To ty jeszcze nic nie wiesz?
-No przepraszam bardzo, 3 dni siedziałem, próbując ugłaskać Shane'a i wrócić do dywizji, więc mogę chyba być trochę nie na czasie.
-Przeczytaj więc to. - podaje mi oficjalny list z dowództwa 1 Połączonej Armii.
Dowódca 1 Połączonej Armii ma zaszczyt poinformować pana o awansie na stopień kapitana oraz przekazać dowodzenie nad 1 Dywizją Marines. Pierwszą akcją bojową pod pana dowództwem będzie desant na Kaliningrad.
Ps. Gratulacje. Już po Gdańsku chciałem ci dać dywizję ale "siła wyższa" mnie nieco przyhamowała.
Ps 2. Jesteś najmłodszym kapitanem oraz dowódcą dywizji zarówno w armii amerykańskiej jak i w Wojsku Polskim.
                     Dowódca 1 Połączonej Armii
                              Gen. Arnold Eisenhower
Zamurowało mnie. Ja dowódcą dywizji?! Jestem pewien że Price maczał w tym palce, nawet jeśli "Eisie"  tego oficjalnie nie nie napisał.
-No dobra, dość tych czułości. Raport o stanie uzbrojenia.
-Pełny zapas pocisków do głównej baterii oraz dział 5 calowych, wyrzutnie pocisków Harpoon załadowane, system Phlanx w gotowości, 3/4 zapasu amunicji do działek przeciwlotniczych.
-Paliwo?
-Zatankowane pod korek, jakieś 20-30 tys. ton.
-No to odpalamy i jazda. Kurs 089, 1/2 mocy. Za ile dotrzemy?
-Jutro z samego rana.
-Bardzo dobrze - rozsiadam się wygodnie w fotelu dowódcy, i natychmiast zasypiam. Cóż ... nadmiar wrażeń.

piątek, 7 października 2016

Garść ciekawostek i informacji

Od czego by tu zacząć ... cóż szkoła mnie dobija, tak samo jak brak weny twórczej na następne rozdziały z III Wojny, za to pojawiają się pomysły na Afganistan. Mam jeden plan na III Wojnę, ale jest on dość odległy od obecnych wydarzeń.


Po przeczytaniu "Kompanii Braci" Stephena E Abmbrose'a naszło mnie na mniej więcej podobny desant, tyle że w Kalilingradzie.

Plany przyszłego ataku na Tomaszów zostaną oparte na Operacji Market-Garden, z tą różnicą że tym razem będzie zakończona sukcesem.

Rozważam powrót do orginalnego zakończenia powieści. Przyczyna : powody osobiste, jak i również brak pomysłów na przywrócenie Asi w IV części.

Część IV będzie cross-overem pomiędzy Star Trekiem a Avatarem. Oczywiście z dołączeniem wszystkich obecnych postaci, pojawi się kilku nowych bohaterów, a także bohaterek. Mogę już zdradzić że Dimitrij Kożedub dostanie swój własny okręt gwiezdny. Będzie to prototyp powiększonej klasy Constitution. Na sto tysięcy procent przydałby mi się ktoś, kto wykona szkic owego okrętu.

No, to by było na razie na tyle. Śledźcie, komentujcie, proponujcie. Przypominam  że III Wojna jest tymczasowo zawieszona! W poprzednim poście po kliknięciu na Star Trek : Interwencja w Afganistanie powinno nastąpić przekierowanie na bloga, który obecnie piszę.

poniedziałek, 19 września 2016

Mała uwaga!

Ruszyły prace związane z podserią do III Wojny Światowej. Nazywa się ona "Star Trek : Interwencja w Afganistanie". Będzie to ciąg wydarzeń zaraz po zakończeniu wojny, ale że tymczasowo moja wena twórcza dotycząca III Wojny została "wygaszona" przez szkołę i inne brednie, wstrzymuję tymczasowo pracę nad główną powieścią. Wszystkich zainteresowanych zapraszam TUTAJ.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Ostatnia zemsta

7 września 2013. Baza Marynarki Wojennej w Gdańsku.
-To jak to z tą Aurorą było?
-Cóż ... wykryliśmy ją, oddaliśmy salwę z armaty, oberwaliśmy ośmioma pociskami, po czym wystrzeliliśmy Harpoony.
-W raporcie napisaliście że salwa z armaty trafiła w kadłub. Skąd więc ta rozbieżność w raporcie pana oraz pierwszej oficer?
Aż mnie zamurowało. Że jak? Czy ta idiotka napisała prawdę?
-Nie rozumiem.
-Już wyjaśniam. Cytując raport komandor-porucznik Corspy "Salwa z armaty kalibru 76mm trafiła Aurorę prosto w komin, uszkadzając maszynownię okrętu" - szit szit szit! Mogłem się domyślić!
-Zapewniam pana, komin to też częś kadłuba ...
-Mniejsza o to. I tak zatopiliście wrogi krążownik, a to się liczy. Wasz okręt i tak nie nadaje się narazie do niczego. Remont potrwa około dwa, góra trzy tygodnie. Do tego czasu macie wolne.
-Tak jest. Proszę o zgodę na odejście.
-Udzielam.
Zwijam się z biura admirała Shane'a szybciej niż brytyjczycy spod Dunkierki. Strasznie sztywny z niego typ. Moja załoga czeka na mnie koło uszkodzonego okrętu.
-No ekipo, fajrant. Kościuszko idzie do remontu, a my mamy wolne.
-HURAAAAAAAA! - Chryste panie, moja głowa. Choć niektórym się nie dziwię. Poza Kingą, Corspą, Scottym, Ashley i mną, załoga nie schodziła na ląd od około miesiąca. Godzina na lądzie, kiedy to przejmowałem okręt się nie liczy. Za wycieraczką swojego Jeepa zauważam kartkę.
"Wiem że ją lubisz. Jak chcesz żeby żyła to przyjedź do opuszczonych bunkrów pod Kołobrzegiem." - O k***a mać. Że co? To już przegięcie na całej lini. Oczywiście odrazu wskakuję do auta. O kogo u licha chodzi? Odkrywam przykryte brezentem tylne siedzenie, na którym przemyciłem karabin M16A1. Odpalam silnik.
-Dokąd to?
Odwracam się, wiedziałem, Corspa.
-Na urlop. A co, już nie można na spokojnie pojechać?
-Nie kiedy otwiera się nieznaną kopertę. Jadę z tobą.
-A mnie ma ominąć zabawa? Też się piszę.
-Kinga, do cholery. To nie twój interes.
-Może i nie mój, ale pilnować cię muszę.
-Chwila, chwila. Spiskowanie bezemnie?
-Ashley ...
-Nie i koniec. Jadę z tobą.
-Jak chcecie dziewczyny. Ostrzegam, może być niebezpiecznie.
-Właśnie to lubimy.
-Ehhhh by was szlag. Kiedyś mi za to głowę urwią.
2 godziny później. Opuszczone bunkry pod Kołobrzegiem.
Idę na miejsce spotkania wraz z Corspą, w pogotowiu trzymając swojego M16. Kinga i Ashley osłaniają nas ze wzgórza.
-Widzę że przyprowadziłeś koleżankę, bardzo dobrze. - aż włos mi się na głowie zjeża. Jakim cudem ...
-James Wyatt, mogłem się spodziewać.
-Dokładnie poruczniku, mogłeś. Lecz jednak zawaliłeś sprawę. Nie domyśliłeś się o kogo chodziło.
-Ni cholery. Może zdradzisz?
-O nią. - mówiąc to strzela do Corspy.
-Ty skurw... - już startuję do niego, jednak jest szybszy.
-Ani kroku dalej, bo skończysz jak Andorianka. Taaaak, nareszcie mam cię samotnego, pośrodku lasu.
-Wyjaśnij mi jedną rzecz. Jakim cudem żyjesz? - postanawiam grać na zwłokę.
-Mówi ci coś nazwa "pancerz podskórny"? Nigdy nie uda ci się mnie pokonać.
-Nie bądź tego taki pewien. - mówię z wściekłością.
-Cóż, powiedziałem ci już wszystko. Czas się pożegnać. - widzę jak unosi swoją broń.
-Nie tak prędko! - odzywa się głos Ashley.
-A jednak nie sam. Będzie zabawa, graj muzyko!
Szybka seria z mojego karabinu tylko go lekko odrzuca. Widzę jak Ash zbiega po stoczu wzgórza z ... amerykańską bazooką z II Wojny! No to będzie jazda. Tym samym czasem odzywa się lekki karabin maszynowy Kingi.
-I tak mnie nie pokonacie. Dobrze o tym wiecie.
-Wyatt? - odwraca się za siebie, tylko po to żeby zobaczyć Corspę z wymierzonym w niego podwieszonym granatnikiem M240. - Poczęstuj się tym. - wystrzał i wybuch ogłusza nas wszystkich. Z Wyatta dosłownie zostają strzępy. Corspa pada, szlag by to jasny! Dobiegam do niej. Szit szit szit! Nie jest za dobrze. Prawdopodobie przestrzelone płuco, o ile się nie mylę.
-Tośmy Wyatta usiekli ... kuźwa ...
-Leż! Nie ruszaj się!
-Nic mi nie jest. To tylko mała ranka ...
-Już to widzę. Ash! Dawaj tu apteczkę i bandaże! Kinga, leć po Jeepa! - rzucam jej kluczyki. Na szybko obandażowujemy postrzał. Jeep zatrzymuje się z piskiem opon dosłowie przed moim nosem. Już stąd widzę zbliżający się oddział spadochroniarzy.
-Dziewczyny, weźcie chłopaków i ogarnijcie teren. Mógł mieć wspólników.
Sam podnoszę Corspę i układam ją na tylnym siedzeniu auta, po czym wskakuję za kółko i ruszam w stronę Gdańska. Po drodze zatrzymuję tylko ten batalion spadochroniarzy.
-Porucznik Bernard McAulife. Słyszeliśmy strzały, nic wam nie jest?
-No nie do końca. Ale możecie pomóc. Przy bunkrach znajdziecie dwie osoby. Pomożecie im przeczesać teren.
-Zrozumiałem. Pędź prosto do Gdańska.
-Dzięki.
Wyciskając z tego starego Jeepa siódme poty udaje mi się dotrzeć do bazy w niecałą godzinę. Zanoszę półprzytomną Corspę do szpitala. Dałem się wkręcić jak ostatni debil. Cholera jasna. Nie daruję sobie jeśli ona tego nie przeżyje. Pal sześć wszystkie zatargi! Jest przecież tymczasowo moją podwładną i takim samym żołnierzem jak ja!

środa, 3 sierpnia 2016

Nieoczekiwana pomoc

Od Autora : Chyba jednak te opowiadania zostaną wydane, znalazłem bowiem stronę zajmującą się promowaniem młodych pisarzy i wydawaniem ich prac, poniżej zaś możecie zobaczyć waszego ukochanego autora szturmującego jedno z pomieszczeń :) W planach mam : Zakup spodni do tego munduru, zakup pagonów z rangą kapitana oraz kilka naszywek : Marynarki Wojennej RP, półokrągłą naszywkę z napisem Polska, oraz jedną na rzep, którą będę mógł przyczepić do swojej kamizelki taktycznej. Wszystko po to abyście mogli zobaczyć jak mógłby wyglądać główny bohater, którym, czego nie ukrywam jestem ja. Zapraszam do czytania i komentowania! :) ~Adam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------



6 września 2013. 25 km na północny-wschód od bazy w Gdańsku.
-Mamy łączność z kimkolwiek?!
-Niestety nie, antena sprawna, nie wiem co z okablowaniem wewnątrz okrętu.
-Szlag by to trafił. Czyli jesteśmy ślepi, głusi i kulawi.
-Nie no aż tak źle to nie jest. Ślepi nie jesteśmy bo radar działa. Ale turbin już raczej nie uruchomimy.
No i dupa blada, czyżby tak miała się zakończyć moja przygoda z marynarką wojenną? Nie, nie może być. Nie na mojej wachcie!
-Schodzę na dół. Zobaczymy co tam słychać. Corspa, przejmujesz mostek.
-Przyjęłam.
Wstaję z fotela i nagle zupełnie bez ostrzeżenia moja zraniona noga odmawia posłuszeństwa. Zanim jednak upadnę, szybkim ruchem ręki, zdołała mnie podtrzymać nie kto inny jak moja pierwsza oficer.
-Nie trzeba było, nic by mi się nie stało.
-Taaaa, na pewno. Nie chcę później dostać bęcki od Asi. - chwila, chwila, że co? Od kiedy to Corspa obawia się kogoś innego? A zresztą ...
-Dobra, dobra. Ogarnę tylko co w maszynowni słychać i zaraz wracam.
Ostrożnie stawiam nogi na schodach, mimo to każde stąpnięcie prawą nogą wywołuje kolejną falę bólu. Że też musiał mieć półcalówkę, jakby nie mógł posiadać czegoś mniejszego, np. Colta kaliber .45, albo choć popularną "dziewiątkę", czyli Berettę M9 kalibru 9mm. Mniejsza z tym. Docieram do maszynowni i ... o kurtka wodna!
-Mongomery Scott ... oczom nie wierzę, jakim cudem ...
-Wyłapaliśmy wasz sygnał SOS, no i Jim postanowił zignorować wszystkie rozkazy.
-To gdzie do diabła Enterprise?
-Ukryliśmy go na dnie oceanu, co prawda mówiłem że słona woda osłabia poszycie, ale i tak kapitan to zignorował. Mówił że bardziej opłaci się wykrycie naszego okrętu, niż wasze zniszczenie.
-Zawsze był takim ignorantem?
-Za...
-Nie musisz odpowiadać, to było pytanie retoryczne. Melduj co z turbinami.
-Generalnie to z nimi nic, ale jeden z wałów napędowych szlag jasny trafił, a drugi jest pęknięty.
-No i w p... iśmy dopłynęli. - zacytowałem "Killerów 2-wóch".
-Nie dokońca, udało mi się częściowo nadlać pęknięcie. Turbina nr.2 może pracować z około 60% mocy nominalnej.
-A na prędkość może byś tak przełożył?
-Około 10-12 węzłów.
-Chwila, chwila przecież ... - zaczynam pytanie, bardzo zdumiony. Na 1 turbinie tyle nie da się osiągnąć, zabraknie mocy.
-Trochę podciągnąłem jej parametry, ta samo drugiej. Tyle że tamta ma rozwalony wał.
-Scott, jest pan geniuszem. Wracam na mostek.
Powoli wspinam się po schodkach na górę, już z tąd dobiega mnie głos operatora radaru.
-Wrogi samolot, namiar 234, odległość 7km. Zbliża się!
Dosłownie wskakuję na mostek i biegnę na pomost bojowy, zapominając o bólu.
-Mam go. O w mordeczkę, to MiG-21! Nie strzelać do niego! Kinga, co z tym cholernym radiem?
-Działa, podpięłam się bezpośrednio do anteny.
-Tu okręt Kościuszko, do MiG-a 21. Odleć albo otworzymy ogień.
-Bliadź, to ty Adam?
-Nie, sam diabeł Dimitrij. Odlatuj bo cię jeszcze Szalbierz namierzy.
-To powiedz gdzie Aurora. Miałem ją znaleźć.
-Zatopiona, jakieś 600-700m od naszej burty. Zwiewaj już.
-Dobra dzięki, przy okazji gratulacje. Zatopiłeś najpotężnieszy okręt.
-Spier...
Widzę jak Dimitrij macha skrzydłami na pożegnanie po czym odlatuje. Nareszcie spokój.
-Sternik, kurs na Gdańsk, prędkość 10 węzłów.
-Kurs 125, 1/4 naprzód, tak jest!
To będzie długa droga, żeby tylko nic nas nie zaskoczyło.

czwartek, 21 lipca 2016

"Co do diabła?!"

5 września 2013. 25km na północny wschód od bazy w Gdańsku.
-Nudy, nudy, jeszcze raz nudy! Żeby to jeszcze było do czego postrzelać.
-Obyś nie wykrakał staruszku.
-Siedź cicho młoda i obserwuj.
Boże drogi, wkurzają mnie ci młodzi oficerowie. Znajdzie się taki jeden z drugim na okręcie wojennym i już myśli że wszystkie rozumy pozjadał ... Najgorsze że mają czasem trochę racji. Iowa i John Paul Jones ostrzeliwują Królewiec, więc zostaliśmy sami ... no nie zupełnie, o ile doliczyć jeszcze rozpoznanie myśliwców. A tak wystarczy jedna dobrze przymierzona rakieta czy torpeda i mogę się pożegnać z tym złomem. Wywiad ustalił że Rosjanie przywracają ... krążownik Aurora! Na początku padłem ze śmiechu. Aurora bowiem jest to relikt z przed I Wojny Światowej, bezużyteczny złom, ale, kiedy dostaliśmy informacje że montują na nim pociski przeciwokrętowe, zacząłem się niepokoić. Oby jeszcze nie zdążyli tego dokonać.
-Wrogi okręt, namiar 245! Odległość 12km, zbliża się z prędkością 18 węzłów. - Żadna jednostka tyle nie pływa! A już nie w takiej odległości! Oby to nie była ...
-TO AURORA! - W mordę ... no to będzie jazda!
-Ładuj Harpoony! Działo w gotowości! Celuj pod kadłub!
-Tak ich nie zatopisz durniu!
-Przymknij się Corspa! Wiem co robię! Aurora ma za gruby pancerz!
-TO RELIKT PRZESZŁOŚCI!
-Ale lepiej opancerzony od nas! Armata, ognia z przeciwpancernych pod ich kadłub!
-Tak jest!
Lekkie szarpnięcie i huk wstrząsają mostkiem. Od razu widać trafienie ... PROSTO W KOMIN!
-JAK CELOWAŁEŚ DURNIU! - Wrzeszczę do swojego ogniowego.
-Zeszła mi pod koniec namierzania! Następna będzie prosto na cel!
W tym czasie krążownik zdołał się ustawić burtą do nas. Widzę jak jego działa powoli się odwracają.
-O w mordę ... WSZYSCY PADNIJ! - Ledwo zdążyłem krzyknąć, a wrogi okręt już wpakował w nas osiem pocisków odłamkowo-burzących.
-Meldować o uszkodzeniach!
-Przecieki na pokładzie 4 i 5, wyrzutnie torped zniszczone, uszkodzenia nadbudówki.
-Koniec tej zabawy, OGNIA Z HARPOONÓW! - wrzeszczę na cały głos.
-Pociski poszły!
Fart chciał, że trafiły one prosto w magazyny amunicyjne krążownika. Jednak zdążył on podpłynąć dość blisko. Wybuch wrogiego statku powalił mnie na ziemię. Do diabła, co oni mieli w tych magazynach?!
-Tu maszynownia, straciliśmy całą moc w turbinach! Nie wiem czy dam radę je naprawić.
-Szlag by to ... rób co w twojej mocy. Mamy łączność z naszymi?
-Ni choroby.
Szit, szit, szit! Prawie bezbronni, pozbawieni prędkości i na dodatek bez łączności. Będzie krucho.

niedziela, 17 lipca 2016

Na pokładzie Kościuszki

3 września 2013. Baza Marynarki Wojennej, Szczecin, Polska.
Jeszcze nie do końca sprawny, a już mam się stawić na pokładzie. Trudno, przynajmniej mam nadzieję, że ta noga nie będzie mi aż tak dokuczać. Pierwsze kroki na schodach prowadzących na pokład fregaty szybko weryfikują te nadzieje.
-Ałć ... cholera jasna ...
-Pomóc panu, kapitanie? - podnoszę wzrok. Szczęka leci mi do dołu. Domyślałem się że albo Shane, albo Asia wrzuci mi kogoś na głowę do kontroli, ale żeby była to Kinga?
-Kinga? A co ty tu robisz?
-Nic takiego, na łącznościowca mnie tu przydzielili. Po za tym, ktoś musi mieć na ciebie oko.
-Gadaj zdrów, jestem przynajmniej cały. Kto jest pierwszym?
-Tylko uważaj żeby cie szlag nie trafił.
Wchodzę na mostek, ostrożnie stąpając po stopniach.
-KAPITAN NA MOSTKU! - słyszę dość znajomy kobiecy głos.
-Spo ... no bez jaj, z taką załogą mam pływać? - oczywiście "pierwszym" okazała się Corspa. Boże, za jakie grzechy mnie tak pokarałeś?
-A co, coś ci się nie podoba? Przecież ekipa musi być bojowa!
-Hurah! - odzywa się ktoś zza moich pleców.
-Ashley? I ty tutaj?
-A czego się spodziewałeś? Przecież każdy okręt musi mieć przynajmniej dwa piętnastoosobowe oddziały piechoty morskiej.
-To kto dowodzi drugim?
-Twoja pierwsza oficer.
No to rzeczywiście, bojowa załoga. Corspa dowodząca oddziałkiem piechoty morskiej. My ass.
-Dobra, załogo! Rzucić cumy! Odpływamy! 1/2 mocy, ster 2 stopnie na lewo!
-Cumy rzucone, jest 1/2. Mamy dołączyć do Iowy i John Paul Jonesa.
-Zrozumiałem. Po wypłynięciu z portu kurs 245. - rozsiadam się wygodnie w fotelu na mostku okrętu. Mrucząca turbina okrętu jest bardzo usypiająca.
-Mamy odtwarzacz na mostku?
-Pewnie że tak. - alleluja! Jestem uratowany!
-Odpal, w takim bądź razie tą płytę. Zacznij od 3 piosenki. - podaję sternikowi płytę z muzyką. Po włożeniu z głośników zaczyna grać AC/DC - Thunderstruck. Idealna muzyka do przepłynięcia dość sporego dystansu.
-O boże, innej muzyki nie miałeś?
-Nie marudź Corspa! Mogło być gorzej.
-Na przykład?
-Sabaton - Aces in Exile.
-No dobra, masz rację. - nie wiem czy to mój zmęczony mózg czy prawda, ale chyba dostrzega na jej ustach delikatny uśmiech.
-Sternik za ile dopłyniemy do zespołu Iowy?
-Przy tej prędkości? Za około dwie godziny.
-Bardzo dobrze, pierwsza, masz mostek. Ja idę do siebie. - wstaję i powoli schodzę pod pokład do swojej kajuty, idę bardzo ostrożnie. Noga cały czas lekko dokucza. Gorzej z drugim postrzałem, ciągle ciągnie, jakby to była świeża rana. A do diabła z tym. Przebieram się w mundur letni Marynarki Wojennej RP. Biały jak śnieg. Patrzę w lustro i sam siebie nie poznaję. Od początku służby się nie goliłem! Wyglądam jak szympans, teraz jestem zbyt zmęczony żeby jednak dokonać tej czynności. Ostrożnie kładę się na pryczy i zasypiam.

piątek, 15 lipca 2016

"You're joining The Navy"

1 września 2013. Szczecin, Polska.
-Ty debilu! Miałeś uważać! - szybki unik ratuje mnie przed oberwaniem butem Asi. Jak można było się domyślić, szybko dowiedziała się z wiadomości że jednak oberwałem. A było tak dobrze!
-To co?! Miałem dać Kindze zginąć?! Przecież wiesz że nikt nie ginie na mojej warcie!
-Przynajmniej mogłeś mieć kamizelkę ...
-Po pierwsze, spróbuj biegać w takiej kamizelce, po drugie, i tak by nic nie dała, skubaniec miał pół calówkę.
-Ale może nie było by tak źle.
-Przepraszam, co? Przecież chodzę, i mogę normalnie się ruszać ... ałć.
-Sam widzisz. Mało ważne, masz przeżyć ... POJĄŁ?!
-Pojął, pojął ...
-Rozmawiałam z admirałem Shane'em. - O jezu tylko nie z nim. Przemknęła mi szybka myśl. - Albo dołączasz do Marynarki, albo wracasz do Miami.
-Od kiedy to stawiasz warunki, co?!
-Od kiedy dajesz się podziurawić, byle komu! - krzycząc to, ściąga drugiego buta i rzuca prosto we mnie. Uchylam się ... i pech chciał, że akurat za mną stała Ashley. Także dostała prosto w twarz.
-O boże, Ash. Przepraszam ja nie chciałam ...
-Nic się nie stało, przynajmniej nie prosto w nos ...
-No to wracając do naszej rozmowy, jaka jest twoja decyzja? Marynarka czy Miami?
Ale mi warunki dyktuje, skubana. W Miami raczej długo bym nie wytrzymał, trudno, czas się sprawdzić jako marynarz.
-Jak tak stawiasz sprawę, to dzwoń do Shane'a. Niech mi załatwi robotę.
-Masz to jak w banku. - Asia obraca się na pięcie i wychodzi. Boże święty, o mały włos mi twarzy nie porysowała. Ale w sumie to należało mi się. Otwieram laptopa i sprawdzam pocztę. A tam już wiadomość od admirała.

Od: Admirał Terrance Shane, dowódca 9 Floty Bałtyckiej.
Do : Porucznik Adam Kielski, Pierwsza Dywizja Marines.
Rozmawiałem przed chwilą z pańską narzeczoną. Przekazała mi pańską zgodę na przydzielenie pana do naszej Floty. Wobec tego, awansuję pana tymczasowo na kapitana i przydzielam dowództwo nad ORP Gen Tadeusz Kościuszko.

Terrance Shane.

No poprostu świetnie ... wiedziałem! Przydzielił mi złom, a nie okręt! 37-dmio letnią fregatę rakietową. Zajebiście!!!! Niech no ja tylko osobiście go dorwę, pośpiewa sobie admirałek bardzo cieńkim głosikiem! Kurrrrrrrrrrrr .... dlatego nienawidzę sztabowców! W papierkach mają nazwę i klasę okrętu, ale ani słowa o jego wieku. Trudno, jakoś ujdzie. Mam nadzieję że chociaż wypłynę z portu.

środa, 13 lipca 2016

Nudy w szpitalu

27 sierpnia 2013. Szczecin, Polska
Cholera, ja się chyba naprawdę zanudzę w tym szpitalu. Nic ciekawego do roboty, oprócz rozmów z Ash oczywiście. Okazuje się że wcale gorsza od nas nie jest. Nie jeden tyłek w swoim uniwersum skopała, no ale ja tu gadu gadu, a wciąż nie rozumiem jakim cudem szeregowy Wyatt przeżył kulkę w serce, kiedy to Gibbs postrzelił go podczas akcji odbicia Asi w Falls Church. Ehhhh ... tym razem już chyba nie wstanie. Z tego co wiem to oberwał odemnie w głowę dwa razy, Kinga władowała mu cały magazynek w klatkę, a Dimitrij dołożył jeszcze jeden magazynek w pierś i brzuch. Nie ma mocnych! Tego nawet Rambo by nie przeżył. Oczywiście wywiad bardzo szybko ustalił skąd Wyatt miał to "kieszonkowe działo". Izraelczykom zniknęło parę sztuk tej broni, a dokładniej setka ... połowa trafiła jednak w ręce naszych pancerniaków, tylko że 2 sztuki tej broni przepadły bez wieści. Jedną już mamy, po naszym niedoszłym killerze, a co z drugą diabli wiedzą. Ciekawe co będzie jak się Asia dowie, chyba mnie zabije. Ale cóż, pogadałem z Ash i McCoyem żeby na razie siedzieli cicho. Mam nadzieję że słowa dotrzymają. O cholera jasna, teraz to dopiero jestem trupem. Kto tu wpuścił Corspę?!
-No i co, dałeś się rozłożyć jak rekrut.
-Byś wiedziała jakie działo skurczybyk miał, to byś wiała - rzuciłem z pogardą.
-Phi, a co to pół cala dla mnie, pod Tomaszowem oberwałam z "dwudziestki" - aż mnie zamurowało. Powszechnie było wiadomo że jeden pocisk z działka 20mm rozrywał człowieka, a w najlepszym wypadku urywał nogę lub rękę.
-Jakim cudem jeszcze żyjesz? Chyba tylko po to żeby wkurzać ludzi.
-I tak nic nie zrozumiesz. Tego co przeszłam i tak nie da się opisać. Zamontowanie protezy, ponad 7 operacji plastycznych, teraz jeszcze wymiana protezy na sztuczną rękę, dzięki technologii z "Enterprise" ... a co ja się wyżalać tu będę, przyniosłam ci tylko twojego laptopa. - po raz pierwszy od tych kilku miesięcy zrobiło mi się jej żal. Rzeczywiście, musiała to przeżyć, może dlatego ...
-Ja nie chciałem ...
-A co mnie to obchodzi! - trzasnęła drzwiami i wyszła, zostawiając mnie i Ash osłupiałych.
-Cholera jasna, zrypałem sprawę.
-A co, zakochałeś się?
-A gdzieżby tam! Tylko od początku służby się kłócimy, teraz przynajmniej wiem dlaczego. A co tam u Johna słychać?
-Nic nowego, jeszcze gorsze nudy niż tutaj. Dowództwo 1 Sprzymierzonej Armii nie chce ryzykować odkrycia przez Ruskich, naszej "tajnej broni", czyli Entka i Normandii.
-W sumie ja się im nie dziwię. Jakieś wieści z frontu?
-Tia, Iowa zatopiła kolejny krążownik rakietowy, John Paul Jones ostrzelał Kaliningrad. A we wrześniu ma do nich dołączyć lotniskowiec.
-Jaki znów lotniskowiec, przecież wszystkie już są na morzach i kontrolują sytuację.
-A USS Enterprise to co?
-Ale przecież to złom! 8 reaktorów atomowych na pokładzie! Kadłub ze stali, która nota bene była wymieniana w 1997 roku!
-A właśnie że nie. Remontowali go już od 2010 roku. Ma wejść w skład Floty Bałtyckiej.
-Wiesz może kto ma dowodzić?
-Kontradmirał Shane.
-No i w p... i wylądował i cały misterny plan też w p... - zacytowałem fragment dobrze znanego filmu. - Akurat Shane'a zbyt dobrze znam. Świnia pierwszej klasy, ma stary zatarg z Alexem Hopperem.
-No to załoga John Paul Jones'a ma przesrane.
-Dobrze powiedziane.
Na takich rozmowach zleciał nam cały dzień. Oczywiście wpadł jeszcze do mnie Mikołaj i Kinga, ale tylko na moment. Zmęczony i znudzony zasnąłem

wtorek, 12 lipca 2016

Mecz. (II połowa)

 25 sierpnia 2013. Gdańsk, Polska.
-I wracamy po krótkiej przerwie na stadion w Gdańsku. Przypomnijmy, prowadzimy 2-0, po dwóch celnych strzałach debiutującego napastnika. Drużyny już wchodzą na boisko. Mam nadzieję że druga połowa będzie taka sama jak pierwsza.
-I ja mam taką nadzieję Włodku. Tymczasem mamy połączenie z Miami, gdzie naszą drużynę dopinguje narzeczona Adama oraz jej siostra. Oddajemy głos naszemu korespondentowi.
-Witaj Włodku. Jestem tutaj w otoczeniu dwóch ... a raczej trzech wspaniałych kibiców. Mam nadzieję że dopingujecie naszych zawodników?
-Dokładnie. Adam, jeśli mnie słyszysz, skop im te czerwone tyłki!
-Jak widać nastroje bojowe. Rosjanie chyba powinni się bać. Oddaję głos na stadion.
-Dziękujemy, sędzia właśnie zagwizdał! Rozpoczynają Rosjanie! Kożedub podaje do Markova, ten dalej do Petrova! Niebezpiecznie blisko! Piękna obrona! Tak trzymać panowie ... i panie! Więcej takich akcji ...

Boisko stadionu w Gdańsku.
Uhhhh, ja się na starość wykończę. Trudno, chciałeś grać jako napastnik, to masz za swoje staruszku. Nagle coś śwista mi koło ucha, sekundę później słychać huk wystrzału.
-KRYĆ SIĘ! WSZYSCY! - krzyczę. Cholera, nawet tu chcą mnie zlikwidować. Na całe szczęście przezorny zawsze ubezpieczony. Wziąłem ze sobą M9 i mojego P229.
-Wot cyka blyat. Który to chce cię sprzątnąć? - zagaduje Dimitrij.
-A cholera wie. Dawaj do szatni! Rozprawimy się z draniem.
-A nie boisz się że strzelę ci w plecy. - momentalnie zbaraniałem.
-Ani trochę, ty masz honor. Jesteś lotnikiem, nie strzelasz do nikogo na ziemi.
-Wot maladiec. I ty mnie rozgryzł.
-Da, a teraz dawaj!
Biegniemy korytarzem, wykopuję drzwi do szatni i sięgam do mojego plecaka. Wyciągam z niego oba pistolety. Rzucam Dimitrijowi M9-tkę.
-Ty chyba ni na poważnie. Z tego der'mo ja mam strilac?
-Innego nie mam. P229 ma zbyt dużego kopa jak na twoje ręce przyzwyczajone do Makarowa.
-Ehhh ujdzie jakoś.
Śmieszy mnie ten jego akcent, trudno, trzeba dorwać tego snajpera. Biegniemy dalej, wchodzimy do windy i dostajemy się na dach. Już stąd widzę naszego strzelca. CO DO JASNEJ?! ZNOWU TA SAMA ZNAJOMA TWARZ!
-Wyatt? Ty skur... jeden. Jeszcze ci mało?
-O, sam jaśnie wielmożny kapitan Kielski się do mnie pofatygował!
-Dokładnie, tym razem już na pewno jesteś trupem.
-Nie był bym tego taki pewnien. - mówiąc to naciska spust swojego pistoletu. Szybki unik za wywietrznik ratuje mi życie.
-Wot suka jedna. Co on za działo ma?
-Desert Eagle, pół calówka.
-Szto?
-Pistolet taki, na nabój 0.50 cala!
-Aaaaa dobra. - w tym momencie kolejny pocisk uderza blisko nas.
-Dimitrij, ty pierwszy. Osłaniam cię! JUŻ BIEGNIJ! - W momencie w którym Kożedub rozpoczyna swój bieg, ja wychylam się zza swojej osłony i dosłownie zasypuję Wyatta ołowiem. Potem Dimitrij osłania mnie.
-AAAA SUKAAAAA! Dostałem!
-Pokaż że to. - nagle czuję uderzenie w potylicę. Niemalże od razu tracę siły.
-No i przeliczyłeś się kapitańciu. Tym razem to ja zabiję ciebie. - kątem oka widzę już Kingę celującą w James'a.
-Nie, to ty się przeliczysz! - wrzeszczę. Ten szybko spogląda w stronę windy. Kinga tylko naciska spust pistoletu. Dwie kule kalibru .45 cala wbijają mu się w bark.
-Żyjesz staruszku?
-Uhhh, bywało lepiej, ale się trzymam. Dimitrij? Co z tobą?
-Nic mi nie jest, drasnął mnie blyat jeden. - pomagam mu wstać. Biorę swój pistolet i podchodzę do przeciwnika. Ten jednak szybko wstaje i chwyta za swój pistolet celując w Kingę. Od razu zasłaniam ją sobą. Czuję jak dwie kule wbijają mi się w nogę i gdzieś koło nerki. Szlag by to. Padam na ziemię, nie wypuszczając pistoletu z ręki. Strzelam celując prosto w głowę. Kinga i Dimitrij dosłownie faszerują go ołowiem.
-Kurna bela! Adam!
-Nic ... mi ... nie ... jest. - próbuję wstać ale upadam i tracę przytomność.


Dwa dni później. Szpital w Szczecinie.
-Uhhh gdzie ja jestem .... wszystko mnie boli.
-Leż marine! Nie waż się nawet wstać! - otwieram oczy. O cholera, więc to tu przydzielili Ashley Williams z Normandii. Mogłem się spodziewać.
-Co się stało?
-Postanowiłeś przyjąć trochę ołowiu na klatę. Nie wyszło ci to na zdrowie, noga przestrzelona na wylot, no i jeden postrzał koło nerki. Idealnie przeszła, nawet jej nie drasnęła. - w drzwiach dostrzegam Kingę.
-Mogę wejść?
-Tylko na chwilę.
Podchodzi do mojego łóżka. Boże drogi, wszystko mi się przypomina! Przecież uratowałem jej życie!
-Jak się czujesz?
-Obolały jak cholera, ale chyba cały ...
-Nie zdążyłam ci wtedy podziękować, uratowałeś mi tyłek.
-To było instynktowne, adrenalina poszła w żyły i tak jakoś wyszło.
-Gdyby nie ty ...
-Ciiiii, już dobrze. - próbuję ją przytulić, ale nerka daje o sobie znać. Kinga tylko się nachyla i całuje mnie w policzek.
-Przyjmij to w ramach podziękowania - uśmiecha się i wychodzi. Jezu ... tylko się nie zakochuj stary byku! Masz już Asię! To ci wystarczy!
-Ash, za ile będę mógł wyjść?
-Cóż ... McCoy mówi że za jakieś 2 tygodnie. Ale jak życie znam to cię znowu do sztabu skierują.
Niech to szlag! Tylko nie do sztabu!

wtorek, 5 lipca 2016

Mecz (I połowa)

25 sierpnia 2013. Gdańsk, Polska.
-Ze stadionu im. Lecha Wałęsy, mecz Polska - Rosja komentować dla państwa będą : Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Szaranowicz.
-Mecz ten będzie niestandardowy, każda połowa będzie trwać 20 minut.
-Dodatkowo obie drużyny sformowały walczące ze sobą jednostki. Pierwsza Dywizja Marines i 25 Dywizja Strzelców Pieszych.
-Drużynę Polski reprezentują : Debiutujący napastnik Adam Kielski, Kinga Dębczyńska, Mikołaj Szalbierz, Eliza Tomczak, jedyny profesjonalista w tej drużynie Arkadiusz Milik, Ryszard Konował, Edward Nowak, Jan Kowalski, Adrian Andrzejewski, Sławomir Mikołajczyk, a na bramce stanie Andrzej Szymański.
-Za to Rosjanie mają pełno mięśniaków w drużynie.
-Masz rację Darku.
-A oto i oni! Dimitrij Kożedub, Ivan Markov, Yuri Zakhed, Borys Petrov, Danił Akorev, Nicolai Markov, Vlad Pardon, Jegor Bezrukov a w bramce zobaczymy Wasyla Zukova.
-Zgadza się. Przeczuwam dość ostrą walkę.

W tym samym czasie. Miami, Floryda, USA.

PFUUUUUUUUTTTTT-- ASIA! ZŁAŹ TU!
-Chwila ... - jeszcze tylko jeden ... *bluerrrrrghhhh* , szlag by to, jeszcze kilka takich dni i mnie szlag trafi. Dobra, czego siostra chce? Schodzę na dół.
-Czego chcesz?
-Posłuchaj - mówiąc to Agnieszka zwiększa głośność.
"Drużynę Polski reprezentować będą : debiutujący napastnik Adam Kielski ... " - o mały włos nie padam z wrażenia. Czy Adama porąbało?! Przecież ostatnio gdy grał w piłkę na wf-ie, wylądował w szpitalu ze skręconą kostką, A teraz gra przeciwko Ruskim?!
-Zdurniał chyba.
-Nie wydaję mi się, Ruscy już przegrali.

Stadion w Gdańsku, Polska.

-Zawodnicy wchodzą na boisko! Zaraz zacznie się gra!
-Rozpocznie strona Polska. Szybkie podanie do Milika, ten do Szalbierza, ruszył Konował! Szalbierz do Milika, ten daleko w pole karne Rosjan, jest już tam Kielski! STRZELA! ... Aj, było tak blisko! Piłka trafiła w słupek, przejmują Rosjanie. Petrov do Kożeduba, ten szarżuje na naszą obronę, powstrzymuje go dobry, czysty wślizg Kingi Dębczyńskiej przerywa atak! Znowu mamy piłkę, Milik Szalbierz, Konował i Kielski w natarciu, Szalbierz do Milika, ten na prawo do Adama, ten biegnie w pole karne, mija obrońców ...JESTTTTTTTTTTTT!!!!!!!!!!! MAMY TO! W 5 minucie prowadzimy 1-0!
-Piękna akcja, ładne przejęcie, szybki kontratak i piękny strzał!
-Ale spójrz co się dzieje! Rosjanie od razu przystąpili do natarcia! Kożedub do Markova, ten oddaje spowrotem do Dimitrija, a on strzela! Piękna obrona! Brawo Szymański! Szybki wykop, Milik przejmuje. Nasi znów przy piłce. Oj ... to nie było zbyt czyste ...
-Należy się za to żółta kartka. I taką decyzję podejmuję sędzia! Żółtka kartka dla Kożeduba w 10 minucie spotkania! Nasi zaczną z rzutu wolnego. Do bramki 35 metrów. Wykonywać będzie Adam. Bierze rozbieg ...... PIĘKNIE! KAPITALNIE! TAKICH BRAMEK POTRZEBUJEMY!
-Pięknie podkręcona piłka! W 12 minucie prowadzimy już 2-0. Rosjanie muszą się otrząsnąć i strzelić bramkę!
-Ale po takim strzale będzie bardzo trudno. Mimo to podejmują kolejną próbę! Kolejna szarża Kożeduba i Markova, do akcji przyłącza się Sasha Koslov! Dimitrij decyduje się na strzał ... ale bardzo niecelnie. Kolejne wybicie i gwizdek. Po pierwszej połowie prowadzimy 2-0

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Mała informacja!

Chwilowo cierpię na brak weny twórczej odnośnie 10 nazwisk dla Rosjan, którzy mają wziąć udział w meczu. Do tego dochodzi jeszcze kurs prawa jazdy i oczywiście jeden z najbardziej znienawidzonych przedmiotów - matematyka. Tak więc chwilowo muszę zawiesić swoją aktywność :) -Adam

środa, 22 czerwca 2016

Powrót do Polski

25 sierpnia 2013. Gdańsk, Polska.
Obudziłem się, gdy podwozie samolotu dotknęło pasa lotniska. Czas najwyższy ruszyć swój ciężki tyłek. Po wyjściu z C-17, stwierdzam że coś tu za cicho. Z oddali widzę naszego dowódcę.
-Price, co jest?
-Zawieszenie broni! Pojutrze mecz między naszymi armiami, a Andrzej nasz napastnik, złamał sobie nogę na treningu. Mam nadzieję, że jesteś choć trochę dobry w nogę.
No i tu trafił w mój najczulszy punkt.
-Do tej ppry grałem tylko na obronie i dość słabo mi szło.
-Tu nie chodzi o wygraną! Nasi i Rosjanie mają po prostu odpocząć!
-Jak chcesz, tylko nie licz na jakiś dobry wynik.
-Pal to sześć! I tak nikt nie liczy nawet na 0:0.
Idę na nasze boisko. Szybko się przekonuję, że nasza drużyna została zebrana z właściwie wszystkich rodzajów wojsk. Jest Mikołaj, Eliza, Kinga no i oczywiście ja. Przed nimi ... O RZESZ TY! Chyba jedyny profesjonalista, Arek Milik. Pozostałych ni choroby nie znam. Szybki trening pokazuje mi jednak że z całej tej zbieraniny to ja, Milik i Mikołaj najlepiej gramy w ataku. Kinga z Elizą to typowe obrończynie. Z drugiej strony ruscy chyba są ustawieni na obronę, a to znaczy że będzie brutalnie. Kit, jakoś damy radę.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Ostatni dzień

23 sierpnia 2013. Miami, Floryda, USA.

Obudziłem się ja zwykle dość wcześnie. Zaspany schodzę na dół, do kuchni. Otwieram drzwi lodówki. Co by tu zrobić ... nie mam zbyt dużego wyboru. A co mi tam! Wyjmuję kilka jajek, masło, czosnek i bekon. Jak się umie jedną rzecz gotować to trzeba to wykorzystać. Sięgam po patelnie, nakładam masło i zaczynam kroić czosnek.
-OSZ KUR.... - wyrywa mi się. Ssąc palec idę po plaster. Po pół roku walki zapomniałem jak się kroi. Szlag by to trafił.
-Nic ci nie jest? - pyta Asia.
-Nie, tylko zaciąłem się w palec.
-No już marine, pokaż to. Uuuu, no nieźle. Będziesz miał symetryczną bliznę na drugim palcu.
-No, to zostało mi tylko 8 nie naruszonych - zażartowałem.
Oboje wiedzieliśmy że to mój ostatni dzień w Stanach, że muszę wrócić. Samolot mam o 13:30.
-Wiesz ... nie chcę wracać, ale muszę.
-Wiem ... Agnieszka (mały update, zmieniono imię - dopisek autora) odwiezie cię na lotnisko ... - łzy napływają jej do oczu.
-Spokojnie, nic mi nie będzie.
-Nie jestem aż taka pewna.
-Nie zginę, przyrzekam - zastygamy w pocałunku.
-No, nasze dwie ptaszyny już na nogach? - pyta jej siostra. Daję słowo! Jeszcze dwa dni temu ich nie odróżniałem!
-Wiesz ... chciałem zrobić Asi śniadanie ... i ciachnąłem się w palca.
-Bez jaj ... w wojsku nie nauczyli was gotować?
-Nie, poprostu zapomniałem jak się kroi.
-Pakuj się, bo ci samolot ucieknie. - spoglądam na zegarek. O cholera! Zostały mi 2 godziny! Idę się spakować, zabieram swój pistolet, odznakę NCIS i dwa mundury na zmianę. Po pół godzinie jestem gotowy. Lepiej wyjechać wcześniej niż płakać. Wjeżdżamy prosto na płytę lotniska. Lecę z transportem wojska. Sami nowi chłopcy, prosto z poboru. Ciekawe jak długo ich szkolili. Wchodzę do samolotu i siadam na swoim miejscu. Zakładam słuchawki, puszczam swoją playlistę i natychmiast zasypiam.

Agent Specjalny Kielski

16 sierpnia 2013. Falls Church, Wirginia, USA.
-Co mamy? - pytam, wparowując do biura.
-Podejrzana aktywność w magazynach portowych.
-Masz obraz na żywo?
-Uważasz mnie za technologicznego idiotę? - pyta McGee, nie zauważając że Gibbs stoi tuż za nim. W konsekwencji, otrzymuje uderzenie z liścia w tył głowy.
-Przepraszam szefie.
-Przybliż to. - mówię. Z czarnego mercedesa ( co ci porywacze mają z tymi czarnymi autami?!) wysiada ... O RZESZ TY!! Szeregowy James Wyatt!! Przecież siedział ...
-CO JEST DO JASNEJ ...
-No i tu jest pies pogrzebany. Drań nam uciekł.
-JAK TO UCIEKŁ?!
-No ... poprostu. Wykorzystał idealny moment i dał nogę.
-Kurrrrr ... - wrzeszczę przez zaciśnięte zęby.
-Łapcie sprzęt. Jedziemy tam. Tony, Ziva, jedziecie ze mną. McGee, ty z naszym mistrzem kierownicy. - mówi Gibbs.
-To może pójdę po torebki ...
-Nie trzeba, mam jeszcze niezły zapas.
Zabieramy pistolety, odznaki i schodzimy do garażu.Gibbs wsiada to Forda Shelby, a ja do swojego Trans Am-a.
-Zapnij pasy Tim.
-O jezu ...
Wciskam gaz do dechy i dosłownie wyskakuję z garażu. Pędząc na sygnale przez zatłoczone miasto ryzykuję spowodowanie wypadku. Chrzanić to! Po około dziesięciu minutach hamuję przed dokami. Tuż za mną zatrzymuje się Gibbs.
-Ja idę od frontu. Wy ustalajcie między sobą co chcecie.
Wyciągam pistolet, sprawdzam magazynek, i ruszam w kierunku czarnego mercedesa. W hangarze zauważam dwie sylwetki. Jedną męską i ... jedną kobiecą!
-Wyatt! Poddaj się! Jesteś otoczony! - on odwraca się łapiąc ... O W MORDĘ! Asię i przystawia jej broń do głowy.
-Cofnij się! Albo ją zabiję!
Jestem już naprawdę blisko ... szlag by to. Zaryzykuję.
-Pogrzebałeś sobie szansę na normalne życie! Dlaczego uciekałeś?!
-ŻEBY CIĘ ZABIĆ! - wymierza pistolet we mnie. Błąd! Asia wymierza mu dwa celne kopnięcia : w kolano i w krocze, po czym biegnie w moją stronę.
Widzę jak Wyatt, podnosi się i wymierza w nią. Szybko rzucam się i zasłaniam ją własnym ciałem. Dwa jednoczesne wystrzały zlewają się w jeden. Ja zaś tracę przytomność z bólu.

Kilka minut później
Coś zaczyna do mnie docierać ... uhhhh nie nawidzę tego uczucia.
-Nie umieraj! Błagam! Nie rób mi tego! - krzyczy Asia. Na ten głos otwieram oczy.
-Żyje ... skurkubany żyje.
-Ałć ... pewnie że żyję! - odpinam koszulę pod którą mam kamizelkę kuloodporną.- Przecież mówiłem że ciężko mnie zabić.
Gibbs i Tony wybuchają śmiechem i pomagają mi wstać. Ja natomiast sięgam do kieszeni i wyciągam swoją odznakę.
-Agent Specjalny Adam Kielski do pani usług.

-----------------------------------------------------------
16th August 2013. Falls Church, Virginia, USA.

-What we got? - I'm asking, while stepping into office.
-Suspicious activity in docks warehouses.
-You got live video?
-You think I'm a technological idiot? - asks McGee, not seeing that Gibbs is behind him. As a result he gets an headslap. - Sorry boss.
-Zoom in on it - I say. From black Mercedes (what those kidnappers are thinking with those black cars?!) steps out ... HOLY SMOKES!!!!!!!! Private James Wyatt!! What the hell? He was imprisoned!
-WHAT IN THE NAME OF ...
-Well what to say ... Bastard managed to escaped.
-HOW COMES HE DID?!
-Well ... he used right moment and got away.
-FFFFFFFFFFFFFF.... - I shout through clenched mouth.
-Grab your gear. Tony, Ziva, you're with me. McGee, you with our "Bandit". - says Gibbs
-Maybe I'll go and take some paper bags ...
-No need, I got plenty of them.
We're taking our guns, badges, and we descend to the garage. Gibbs sits in his Shelby Mustang, and me to mine Pontiac Trans Am.
-Better buckle up Tim.
-Oh Jesus ...
I put the gas pedal to the floor. We're jumping out of garage. Driving very fast on crowded streets, ideal conditions for an accident. Screw this! After 10 minutes we're reaching dock warehouses. I stop right in front of them. Gibbs stops behind me.
-I'm going on front. You can discuss your plan.
I take out my pistol. Quick magazine check, and I'm moving towards black Mercedes. Inside hangar I notice two silhouettes, one male and ... one female!
-Wyatt! Surrender! You're surrounded! - he turns back catching ... ASIA! And points his gun into her head.
-Stay back! Or I'll shoot her!
I'm very close ... screw it. It's worth of risk.
-You buried your chance to have normal life! Why you ran away?!
-TO KILL YOU! - he points his gun at me. Mistake! Asia kicks him twice : to knee and crotch, then she runs towards me. Wyatt points gun at her. I quickly throw myself and I cover her with my own body. Two shots merge into one. I loose my consciousness from pain.

Few minutes later.
I slowly can feel something. Gosh ... I hate this.
-God, don't let him die! PLEASE DON'T! - shouts Asia. I open my eyes. - My god ... son of a ... he's alive.
-Urgh ... sure I'm alive. - I unbutton my shirt, exposing bulletproof vest under it. - I said it's hard to kill me. Gibbs and Tony bursts into laugh and they help me to get on foot. Meanwhile I'm reaching my pocket and I'm taking my NCIS badge out of it.
-Special Agent Adam Kielski, at your service ma'm