poniedziałek, 27 czerwca 2016

Mała informacja!

Chwilowo cierpię na brak weny twórczej odnośnie 10 nazwisk dla Rosjan, którzy mają wziąć udział w meczu. Do tego dochodzi jeszcze kurs prawa jazdy i oczywiście jeden z najbardziej znienawidzonych przedmiotów - matematyka. Tak więc chwilowo muszę zawiesić swoją aktywność :) -Adam

środa, 22 czerwca 2016

Powrót do Polski

25 sierpnia 2013. Gdańsk, Polska.
Obudziłem się, gdy podwozie samolotu dotknęło pasa lotniska. Czas najwyższy ruszyć swój ciężki tyłek. Po wyjściu z C-17, stwierdzam że coś tu za cicho. Z oddali widzę naszego dowódcę.
-Price, co jest?
-Zawieszenie broni! Pojutrze mecz między naszymi armiami, a Andrzej nasz napastnik, złamał sobie nogę na treningu. Mam nadzieję, że jesteś choć trochę dobry w nogę.
No i tu trafił w mój najczulszy punkt.
-Do tej ppry grałem tylko na obronie i dość słabo mi szło.
-Tu nie chodzi o wygraną! Nasi i Rosjanie mają po prostu odpocząć!
-Jak chcesz, tylko nie licz na jakiś dobry wynik.
-Pal to sześć! I tak nikt nie liczy nawet na 0:0.
Idę na nasze boisko. Szybko się przekonuję, że nasza drużyna została zebrana z właściwie wszystkich rodzajów wojsk. Jest Mikołaj, Eliza, Kinga no i oczywiście ja. Przed nimi ... O RZESZ TY! Chyba jedyny profesjonalista, Arek Milik. Pozostałych ni choroby nie znam. Szybki trening pokazuje mi jednak że z całej tej zbieraniny to ja, Milik i Mikołaj najlepiej gramy w ataku. Kinga z Elizą to typowe obrończynie. Z drugiej strony ruscy chyba są ustawieni na obronę, a to znaczy że będzie brutalnie. Kit, jakoś damy radę.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Ostatni dzień

23 sierpnia 2013. Miami, Floryda, USA.

Obudziłem się ja zwykle dość wcześnie. Zaspany schodzę na dół, do kuchni. Otwieram drzwi lodówki. Co by tu zrobić ... nie mam zbyt dużego wyboru. A co mi tam! Wyjmuję kilka jajek, masło, czosnek i bekon. Jak się umie jedną rzecz gotować to trzeba to wykorzystać. Sięgam po patelnie, nakładam masło i zaczynam kroić czosnek.
-OSZ KUR.... - wyrywa mi się. Ssąc palec idę po plaster. Po pół roku walki zapomniałem jak się kroi. Szlag by to trafił.
-Nic ci nie jest? - pyta Asia.
-Nie, tylko zaciąłem się w palec.
-No już marine, pokaż to. Uuuu, no nieźle. Będziesz miał symetryczną bliznę na drugim palcu.
-No, to zostało mi tylko 8 nie naruszonych - zażartowałem.
Oboje wiedzieliśmy że to mój ostatni dzień w Stanach, że muszę wrócić. Samolot mam o 13:30.
-Wiesz ... nie chcę wracać, ale muszę.
-Wiem ... Agnieszka (mały update, zmieniono imię - dopisek autora) odwiezie cię na lotnisko ... - łzy napływają jej do oczu.
-Spokojnie, nic mi nie będzie.
-Nie jestem aż taka pewna.
-Nie zginę, przyrzekam - zastygamy w pocałunku.
-No, nasze dwie ptaszyny już na nogach? - pyta jej siostra. Daję słowo! Jeszcze dwa dni temu ich nie odróżniałem!
-Wiesz ... chciałem zrobić Asi śniadanie ... i ciachnąłem się w palca.
-Bez jaj ... w wojsku nie nauczyli was gotować?
-Nie, poprostu zapomniałem jak się kroi.
-Pakuj się, bo ci samolot ucieknie. - spoglądam na zegarek. O cholera! Zostały mi 2 godziny! Idę się spakować, zabieram swój pistolet, odznakę NCIS i dwa mundury na zmianę. Po pół godzinie jestem gotowy. Lepiej wyjechać wcześniej niż płakać. Wjeżdżamy prosto na płytę lotniska. Lecę z transportem wojska. Sami nowi chłopcy, prosto z poboru. Ciekawe jak długo ich szkolili. Wchodzę do samolotu i siadam na swoim miejscu. Zakładam słuchawki, puszczam swoją playlistę i natychmiast zasypiam.

Agent Specjalny Kielski

16 sierpnia 2013. Falls Church, Wirginia, USA.
-Co mamy? - pytam, wparowując do biura.
-Podejrzana aktywność w magazynach portowych.
-Masz obraz na żywo?
-Uważasz mnie za technologicznego idiotę? - pyta McGee, nie zauważając że Gibbs stoi tuż za nim. W konsekwencji, otrzymuje uderzenie z liścia w tył głowy.
-Przepraszam szefie.
-Przybliż to. - mówię. Z czarnego mercedesa ( co ci porywacze mają z tymi czarnymi autami?!) wysiada ... O RZESZ TY!! Szeregowy James Wyatt!! Przecież siedział ...
-CO JEST DO JASNEJ ...
-No i tu jest pies pogrzebany. Drań nam uciekł.
-JAK TO UCIEKŁ?!
-No ... poprostu. Wykorzystał idealny moment i dał nogę.
-Kurrrrr ... - wrzeszczę przez zaciśnięte zęby.
-Łapcie sprzęt. Jedziemy tam. Tony, Ziva, jedziecie ze mną. McGee, ty z naszym mistrzem kierownicy. - mówi Gibbs.
-To może pójdę po torebki ...
-Nie trzeba, mam jeszcze niezły zapas.
Zabieramy pistolety, odznaki i schodzimy do garażu.Gibbs wsiada to Forda Shelby, a ja do swojego Trans Am-a.
-Zapnij pasy Tim.
-O jezu ...
Wciskam gaz do dechy i dosłownie wyskakuję z garażu. Pędząc na sygnale przez zatłoczone miasto ryzykuję spowodowanie wypadku. Chrzanić to! Po około dziesięciu minutach hamuję przed dokami. Tuż za mną zatrzymuje się Gibbs.
-Ja idę od frontu. Wy ustalajcie między sobą co chcecie.
Wyciągam pistolet, sprawdzam magazynek, i ruszam w kierunku czarnego mercedesa. W hangarze zauważam dwie sylwetki. Jedną męską i ... jedną kobiecą!
-Wyatt! Poddaj się! Jesteś otoczony! - on odwraca się łapiąc ... O W MORDĘ! Asię i przystawia jej broń do głowy.
-Cofnij się! Albo ją zabiję!
Jestem już naprawdę blisko ... szlag by to. Zaryzykuję.
-Pogrzebałeś sobie szansę na normalne życie! Dlaczego uciekałeś?!
-ŻEBY CIĘ ZABIĆ! - wymierza pistolet we mnie. Błąd! Asia wymierza mu dwa celne kopnięcia : w kolano i w krocze, po czym biegnie w moją stronę.
Widzę jak Wyatt, podnosi się i wymierza w nią. Szybko rzucam się i zasłaniam ją własnym ciałem. Dwa jednoczesne wystrzały zlewają się w jeden. Ja zaś tracę przytomność z bólu.

Kilka minut później
Coś zaczyna do mnie docierać ... uhhhh nie nawidzę tego uczucia.
-Nie umieraj! Błagam! Nie rób mi tego! - krzyczy Asia. Na ten głos otwieram oczy.
-Żyje ... skurkubany żyje.
-Ałć ... pewnie że żyję! - odpinam koszulę pod którą mam kamizelkę kuloodporną.- Przecież mówiłem że ciężko mnie zabić.
Gibbs i Tony wybuchają śmiechem i pomagają mi wstać. Ja natomiast sięgam do kieszeni i wyciągam swoją odznakę.
-Agent Specjalny Adam Kielski do pani usług.

-----------------------------------------------------------
16th August 2013. Falls Church, Virginia, USA.

-What we got? - I'm asking, while stepping into office.
-Suspicious activity in docks warehouses.
-You got live video?
-You think I'm a technological idiot? - asks McGee, not seeing that Gibbs is behind him. As a result he gets an headslap. - Sorry boss.
-Zoom in on it - I say. From black Mercedes (what those kidnappers are thinking with those black cars?!) steps out ... HOLY SMOKES!!!!!!!! Private James Wyatt!! What the hell? He was imprisoned!
-WHAT IN THE NAME OF ...
-Well what to say ... Bastard managed to escaped.
-HOW COMES HE DID?!
-Well ... he used right moment and got away.
-FFFFFFFFFFFFFF.... - I shout through clenched mouth.
-Grab your gear. Tony, Ziva, you're with me. McGee, you with our "Bandit". - says Gibbs
-Maybe I'll go and take some paper bags ...
-No need, I got plenty of them.
We're taking our guns, badges, and we descend to the garage. Gibbs sits in his Shelby Mustang, and me to mine Pontiac Trans Am.
-Better buckle up Tim.
-Oh Jesus ...
I put the gas pedal to the floor. We're jumping out of garage. Driving very fast on crowded streets, ideal conditions for an accident. Screw this! After 10 minutes we're reaching dock warehouses. I stop right in front of them. Gibbs stops behind me.
-I'm going on front. You can discuss your plan.
I take out my pistol. Quick magazine check, and I'm moving towards black Mercedes. Inside hangar I notice two silhouettes, one male and ... one female!
-Wyatt! Surrender! You're surrounded! - he turns back catching ... ASIA! And points his gun into her head.
-Stay back! Or I'll shoot her!
I'm very close ... screw it. It's worth of risk.
-You buried your chance to have normal life! Why you ran away?!
-TO KILL YOU! - he points his gun at me. Mistake! Asia kicks him twice : to knee and crotch, then she runs towards me. Wyatt points gun at her. I quickly throw myself and I cover her with my own body. Two shots merge into one. I loose my consciousness from pain.

Few minutes later.
I slowly can feel something. Gosh ... I hate this.
-God, don't let him die! PLEASE DON'T! - shouts Asia. I open my eyes. - My god ... son of a ... he's alive.
-Urgh ... sure I'm alive. - I unbutton my shirt, exposing bulletproof vest under it. - I said it's hard to kill me. Gibbs and Tony bursts into laugh and they help me to get on foot. Meanwhile I'm reaching my pocket and I'm taking my NCIS badge out of it.
-Special Agent Adam Kielski, at your service ma'm
     


 
 
 

niedziela, 19 czerwca 2016

Gdańsk

Na sam początek, pragnę was przeprosić za dłuższą przerwę. Tym razem była to utrata weny twórczej :) Ale teraz już powinno być wszystko dobrze ~Adam
---------------------------------------------------------------

14 sierpnia 2013. Gdańsk, Polska.

Artyleria napieprzała całą noc. Głowa mnie już od tego hałasu boli, ale większość rosyjskich bunkrów została zniszczona ... za to powstało więcej okopów! Skrzydła cały czas wydają się odsłonięte, boże pobłogosław wywiad i ich działania dezinformujące! Wstaję cały obolały, cóż przyzwyczaiłem się do spania w wygodnym łóżku, w ciepłym namiocie. Cała dywizja już jest na nogach, połowa klnie na warunki spania.
-No, nareszcie jaśnie pan raczył wstać - szlag mnie zaczyna trafiać, kiedyś chyba wezmę szarą taśmę i tą wredną Andoriankę zaknebluję.
-A jaśnie pani jeszcze nie gotowa? - odparowuję. Corspa tylko prycha i obraca się na pięcie, po czym odchodzi. Idę do swojej kompanii.
-No i jak chłopcy ... i dziewczęta, gotowi skopać kilka putinowskich tyłków?
-TAK JEST PANIE PORUCZNIKU! - odpowiada ponad setka gardeł. Niektórzy to żółtodzioby, prosto z poboru. Długo nie pożyją, no ale dobra. Ruszamy skrajem lasu na flankę Rosjan. Gdy już jesteśmy gotowi, spoglądam na zegarek. Za minutę czołgiści zaczną atak. Wraz z pierwszym wystrzałem z armaty amerykańskiego M1A1 Abrams ruszamy biegiem na pozycje wroga. Po kilku minutach już jesteśmy w centrum miasta! Rosjanie są kompletnie zaskoczeni! Cofają się aż na plażę, a tam John Paul Jones i Iowa mają ich jak na widelcu. Mój oddział wpada do ratusza. Biegnąc strzelam właściwie na oślep. Po chwili jednak przed drzwiami do gabinetu burmistrza, mój karabin M4 odmawia mi posłuszeństwa. Odrzucam go i wyciągam z kabury Sig Sauera P229, po czym otwieram drzwi kopniakiem i zastaję komendanta miasta podpisującego jakiś papier.
-To koniec, podpisałem kapitulację, nic nie możesz zrobić polaczku. - krew się we mnie gotuje. Powoli opuszczam broń ... nagle spostrzegam że wyciąga z kabury swój pistolet. Odruchowo rzucam się na ziemię. Mam wielkiego farta, pociski przelatują centymetry nad moją głową. Szybko podnoszę się i strzelam do komendanta. Cztery kule dosięgają celu. Po chwili uświadamiam sobie że o mały włos nie straciłem życia! Moment po ogłoszeniu kapitulacji, wszystkie wojska wroga w tym rejonie poddają się. Wychodzę z ratusza. Kinga z Andrzejem cieszą się jak dzieci. Będzie z nich świetna para - myślę. Chwilę później dołącza do mnie Eliza, efektownie lądując swoim MH-60 Sehawk na dziedzińcu ratusza. W tej samej chwli, jakiś szeregowiec ciągnie mnie za ramię.
-Panie poruczniku! Wiadomość do pana.
-CHŁOPIE! NIE WIDZISZ ŻE WYGRALIŚMY?
-To ważna wiadomość.
-Dobra, dawaj ją.

Od:
Leroy.J.Gibbs, NCIS
Do:
Porucznik Adam Kielski, 1 Dywizja Marines.

Przyjeżdżaj natychmiast. Asia została porwana. Ścigamy drani, ale potrzebujemy pomocy.

Ps. Tony zamawia trochę bimbru.

L.J.Gibbs.


Gdy tylko przeczytałem pierwsze zdanie, zemdlałem. Kiedy odzyskałem przytomność, nie tłumacząc się nawet Elizie, poszedłem się spakować.
-Dokąd się wybierasz? - zapytała zza moich pleców Kinga.
-Do Stanów, ktoś porwał Asię. Muszę ją odnaleźć.
-Boże, mam nadzieję że nic się jej nie stało.
-I ja mam taką nadzieję.
Po jej wyjściu, ciężko siadam na krześle. Nie mogę uwierzyć w to co przeczytałem. W tamtej chwili nic się dla mnie nie liczyło, tylko to żeby ją ocalić, i żeby naszemu maleństwu nic się nie stało. Bardzo ciężko było mi zasnąć tej nocy, lecz znużenie w końcu wygrało.
---------------------------------------------------------------------------------
Historia napisana w nocy. Naszła mnie taka wena twórcza ... że proszę siadać. Ale komputer był już wyłączony, a mam już po pakiecie w telefonie, więc wziąłem kopię bloga przepisaną na papier, i tam napisałem tą historię. Cóż tak już artyści nieraz mają :D ~Adam
 

środa, 15 czerwca 2016

"We're pulling back and pushing forward"

13 sierpnia 2013. Szczecin, Polska.

Idę objuczony bagażem Asi. Więcej ciuchów wziąć nie mogła?! Trudno, przynajmniej lotnisko jest blisko. Jesteśmy już przy transportowym C-17. Z ulgą zrzucam walizki. Pilot już odpala silniki, gestem pokazuję żeby chwilę zaczekał. Długo patrzę w jej oczy.
-Błagam, przeżyj. Zrób to dla nas.
-Nie bój się, nie tak łatwo mnie zabić.
Zastygamy w pocałunku. Pilot wyszedł z kokpitu, kątem oka widzę że pokazuje na zegarek.
-Musisz już iść ...
-Wiem, będę tęsknić.
-Ja też. - jeszcze finalny pocałunek, i wbiega do kabiny samolotu. Ja w tym czasie biegnę do swojego P-51.
-Naprawiliście skrzydła? - pytam mechaników.
-Częściowo, zewnętrzne poszycie załatane. Wewnątrz nic nie ruszaliśmy.
-To nawet dobrze. Odpalajcie!
Wykołowuję z hangaru, obok mnie jest ów transportowy C-17. Odeskortuję ich do granicy i wracam. To będzie jak przechadzka. Po starcie macham skrzydłami, dając znać że będę ich eskortował. Cholera, tylko czy nie będą lecieć trochę za szybko? Na szczęście pilot widocznie zna maksymalną prędkość mojego myśliwca i dostosował swoją. Po dotarciu do granicy znów macham skrzydłami, salutuję i odlatuję. Po wylądowaniu na lotnisku, niemalże od razu dostaję informację że atakujemy Gdańsk. Będzie ciężko. Bardzo ciężko. Gdańsk jest fortecą Rosjan, tak łatwo się nie poddadzą. Przed wyjściem wkładam pod wyściółkę hełmu zdjęcie Asi, a obok niego zdjęcie USG naszego maleństwa. Ruszamy transporterami M2 Half Track w kierunku Gdańska, gdy dochodzą nas meldunki radiowe od dywizji "Sightning Six".
-Nie damy rady! Mają za dużo dział p-panc!
-Nie gadaj głupstw! Musimy wejść do miasta!
-NIE DA RADY IDIOTO! O K... T-72!!!!!!!!!!
-W mordę ... za dużo ich! "We're pulling back!"
-Ani kroku w tył! - krzyczę przez radio. - kawaleria nadchodzi chłopcy!
-Nareszcie! Gdzie byliście przez tyle czasu?!
-W Gwadelupie w czarnej d... - odpowiadam, cytując znane powiedzenie.
-Ich jest dość sporo, więc kończcie z żartami. W każdym bądź razie "We're pulling back and pushing forward!". - zbyt dobrze znałem to powiedzenie. Oznaczało ono wycofanie się i ponowne natarcie po przegrupowaniu. Tym razem miało być to przegrupowanie z posiłkami. Nasza artyleria rozpoczęła niezły ostrzał. Z powietrza atakował Szalbierz, z morza Iowa oraz John Paul Jones, a na ziemi byliśmy my. W mig dostrzegłem ustawienie ruskich.
-Chłopaki! Oni są ustawieni centralnie na nas! Skrzydła są odsłonięte!
-Cholera ich wie! Ale można by spróbować. - w tym momencie na front dociera generał Eisenhower.
-PANIE GENERALE ... - próbuję zameldować, lecz generał mi przerywa.
-Do cholery jasnej poruczniku, mówcie mi Arnold!
-TAK JEST ARNOLD! - generał tylko się uśmiecha.
-Dobrze synu, co my tu mamy.
-Ruscy ustawili się frontem do nas, podejrzewam że ich skrzydła są odsłonięte.
-Co proponujesz?
-Czołgi i artyleria prowadzą ostrzał z daleka, a my i piechota próbujemy ich zajść od tyłu.
-To może wypalić. Masz dobry zmysł taktyczny.
-Dzięki.
Zbieram dywizję i piechociarzy. Jutro zaatakujemy, wszystko po to żeby Rosjanie nie pokapowali że coś kombinujemy. Akurat ja byłem temu przeciwny, no ale Kinga i Corspa się uparły. Solidarność jajników, my ass. W lesie wykopujemy wilcze doły w których prześpimy do jutra. Kładę się w swoim dole, i przykrywam brezentem. Spod wyściółki hełmu wyciągam zdjęcie Asi i ucałowuję je przed snem, po czym zasypiam.

wtorek, 14 czerwca 2016

UWAGAAAAA!

W wyniku przepisywania bloga na papier wpadło mi do głowy kilka postaci, jednostek oraz zdań które nie zostały przeze mnie napisane w oryginale! Wszystkim czytelnikom radzę przeczytać od początku całą historię. Zmiany są kosmetyczne, ale być może ktoś uzna je za bardzo ciekawe! Więc zachęcam do czytania, komentowania i dawania +1. ~Adam

Ps. Rekordu 97 wyświetleń w ciągu jednego dnia chyba w życiu już nie pobiję :D

Kontratak

11 sierpnia 2013. Kołobrzeg, Polska

Ruscy walą tonami, powoli kończy nam się amunicja. Cholera, nie myślałem że to się tak skończy. Wystrzeliwując ostatni pocisk myślę o Asi, o naszym dziecku. Muszę wrócić! Na całe szczęście amerykańscy pancerniacy i piechociarze przybywają w samą porę. Sabro i jego lotnicy również, wszyscy już na P-51. Było tak blisko. Mam tego dosyć! Niech ta cholerna wojna się wreszcie skończy! Amerykanie przejmują od nas linię obrony. My zaś wracamy do obozu. Nasze straty są minimalne. Dwóch poległych oraz przestrzelona ręka Kingi. Ci dwaj szeregowcy głupio zginęli. Wyskoczyli z okopów chcąc pomóc zestrzelonemu pilotowi. Pech chciał że akurat przeciwnicy przeładowali karabin maszynowy ... no i obydwoje poszli do świętego Pietra.
-Boże ... żyjesz!
-A co miałem paść trupem? - pytam nieco zaskoczony.
-Nie to chciałam powiedzieć, po prostu bałam się o ciebie.
-No nie powiem, było blisko.
-Weź mnie nie strasz. Tak przy okazji, dostałam urlop do czasu porodu. Pojutrze wyjeżdżam. - zaskoczyła mnie tym. No ale cóż. Lepiej żeby była bezpieczna, niż żeby trafił ją ruski pocisk.
-Pojutrze? A dokąd?
-Do Miami, moja siostra Agnieszka zajmie się mną i naszym dzieckiem. Nie bój się, wrócę do ciebie.
-Kocham cię. - przyciągam ją do siebie i całuję. W tej sytuacji zastaje nas Mikołaj.
-Upssss, chyba nie w porę przyszedłem. - mówi, zamykając oczy i powoli wycofując się z namiotu. Asia się tylko uśmiecha.
-Nie Sabro, nie przeszkadzasz nam. Jakąś ważną sprawę masz do Adama?
-Dość ważną.
-To ja nie będę wam przeszkadzać, idę się pakować. - wychodząc z namiotu posyła mi uśmiech.
-Dobra czego chcesz staruszku? - pytam
-Słuchaj ... czy ekipie Johna Sheparda i Jima Kirka można zaufać?
-Jasne! O ile dobrze pamiętam, są legendami we własnych uniwersach.
-To będziemy mieć niezłe wsparcie z orbity.
-Dokładnie.
Wracam do swojego namiotu, ściągam buty i kładę się na łóżku. Spod poduszki wyciągam swojego smartfona. Otwieram zdjęcia i zaczynam je przeglądać do momentu aż trafiam na nasze wspólne zdjęcie. Boże - myślę - to było może rok ... nie dwa lata temu, a teraz siedzimy razem w bagnie. Chowam telefon pod poduszkę, zamykam oczy i prawie natychmiast zasypiam.

niedziela, 12 czerwca 2016

Praca sztabowca

10 sierpnia 2013. Sztab 1. Dywizji Marines, Szczecin, Polska.

Cholera jasna, ja chyba tej roboty nie polubię. Nic tylko siedzisz za biurkiem i podpisujesz papiery. Lekarze mnie z tą nogą nie wypuszczą na pole bitwy, Asia mnie zabije. Sam już nie wiem co lepsze ... dobra staruszku jakoś przeżyjesz. Wtem do baraku wbiega jakiś szeregowy.
-RUSCY KONTRATAKUJĄ NA CAŁEJ LINI!
-Bez jaj! Przecież to nie możliwe.
-Możliwe poruczniku! Przedarli się koło Łeby!
-Szlag by to trafił
Chwytam za radio i wywołuję zespół pancernika Iowa.
-Iowa zgłoście się i podajcie swoją pozycję.
-Obecnie jesteśmy koło Kallingradu i ostrzeliwujemy ruskich.
-Cholera jasna. Jeśli czegoś nie zrobię to szlag trafi cały front. - zerkam na Asię siedzącą za swoim biurkiem.
-Nie ... nawet o tym nie myśl.
-Boże święty, tym razem nic mi się nie stanie!
-Nie wierzę w to, tak samo miało być ostatnim razem!
-Tym razem będzie innaczej, obiecuję.
-Jak to zrobisz możesz o mnie zapomnieć!
Nie wiele już myśląc porywam hełm i karabin. Biegnąc w kierunku Jeepa, odwracam się. Wiem że ona teraz płacze jak bóbr. Wracam na szybko do baraku.
-Zrozum ... ja muszę ....
-Wiem ... tylko coraz to bardziej się o ciebie boję - mówiąc to przytula się do mnie. Boże, czy kiedyś ta cholerna wojna się skończy? Wracam do Jeepa. Wciskam pełny gaz i z oszamiałającą prędkością pędzę na linię frontu. Już koło Kołobrzegu zaczyna się panika. Zbieram ludzi.
-Kinga co jest u licha!?
-Nie słyszałeś?! Ruscy front przerwali! Lada chwila tu będą!
-Zbieraj ludzi! Damy radę! Utrzymamy to miasto!
-Jesteś pewien?
-W stu procentach!
Cholera by to. Ledwo zostawiłem oddział na dwa dni, a już panuje burdel. Po umocnieniu naszych pozycji czekamy na posiłki od pancernej i 7-mej Dywizji Pancernej "Sightning Six". Oby dotarli na czas.

piątek, 10 czerwca 2016

Powrót i obietnica.

Data nieznana. Gdzieś za linią frontu.
-Shepard, ktoś nas podsłuchiwał!
-Dawaj no go tu. Ocuć że drania
Poczułem jak ktoś delikatnie uderza mnie w twarz. Powoli otworzyłem oczy. Rzeczywiście, to nie sen. Kolejne zawirowanie czasoprzestrzeni.
-Kim jesteś
-Porucznik Adam Kielski, 1 Dywizja "Young Marines", numer służbowy 2245786.
-Chwila, chwila. Taka dywizja przecież nie istnieje.
-John spójrz w górę!
-To ... to ... nie możliwe!
Dostrzegł bowiem MiGi - 19 Lecące w stronę Szczecina.
-Potrzebuję radia. - odezwałem się.
-Nie dostaniesz go.
-Jeśli tak się stanie, to zmienicie całą czasoprzestrzeń! DAWAJ TO RADIO! - krzyknąłem i szybko uwolniłem się z potężnych objęć. Złapałem krótkofalówkę i zacząłem wywoływać naszą bazę.
-Szczecin zgłoś się! W waszym kierunku leci około 14-20 samolotów wroga!
-ADAM?! TY ŻYJESZ?! - to Asia. Boże, domyślam się co musiała przeżywać.
-Żyję i mam się dobrze. Podrywaj maszyny do jasnej!
Wtedy zostaję obalony na ziemię i przytrzymany. Oczywiście próbuję się wyrywać, ale gdy słyszę odciągany zamek pistoletu, natychmiast zamieram w bezruchu.
-Ty śmieciu. Myślałeś że się wyrwiesz?!
-John zostaw go!
-NIE WTRĄCAJ SIĘ ASH!
-Mówię zostaw go! To marine tak samo jak ty czy ja! Nie pamiętasz historii III Wojny Światowej?!
-Nie, którego dzisiaj?
-8 sierpnia 2013 roku - odpowiadam.
-Tego dnia, lotnisko w Szczecinie zostało zaatakowane, a porucznik Adam Kielski rzucił się w pogoń. Został zestrzelony i był za linią wroga przez jakieś dwa dni! ZOSTAW GO MÓWIĘ!
-Jeśli to rzeczywiście prawda ...
-To powinienem mieć tatuaż "USMC" na prawej ręce? Niech ten dryblas mnie puści to wam go pokażę!
-Alenko puść że go.
Odsłaniam górną połowę ramienia. Widać moje dwa tatuaże "USMC" oraz "Asia4Ever".
-Wszystko się zgadza. Trafiliśmy na legendę!
-Skoro wyjaśniliśmy sobie wszystko, może podrzucicie mnie do bazy?
-Z przyjemnością.
Po chwili jesteśmy już w powietrzu. Nad naszą bazą zakładam spadochron, załoga otwiera rampę tylnego hangaru. Skaczę w ciemność. Celuję prosto w swój namiot.
-O SZIIIIIIIIIIITTTTTTTTTTTT! - wrzeszczę gdy nagle zamiast namiotu pojawia się maszt flagowy. Boleśnie ląduję ... prosto na maszcie. Pół bazy wybiega uzbrojone. Wśród nich jest Asia.
-Boże ... Adam ... to ty?
Zeskakuję najszybciej jak się da. Spadam oczywiście na uszkodzoną nogę. Klnąc w duchu, biegnę w jej stronę. Widzę że jeszcze nie może uwierzyć że to naprawdę ja. W końcu mnie przytula, czuję jak robi mi się ciepło ze szczęścia.
-Bałam się jak nigdy.
-Wiem, dałem jakoś radę.
-Nigdy więcej mi tego nie rób! Koniec z lotnictwem.
-Ale ...
-NIE MA ALE! Obejmiesz stanowisko szefa sztabu naszej kompanii. - i weź tu wygraj z takimi argumentami. Niech już jej będzie.
-Dobrze, jak chcesz. Ale ty też za biurkiem będziesz pracowała.
-Jako twoja sekretarka? Z wielką przyjemnością.
Do grona gapiów dołącza Sabro.
-Wisisz mi dwa whiskacze za mojego D-30!
-W takim momencie o tym mówisz?
-A jakim innym miałbym o tym powiedzieć?
-W dowolnym. - uśmiecham się
-Dobrze mieć cię spowrotem, AB noobie. - Oboje wybuchamy śmiechem. Po dotarciu do swojego namiotu odrazu kładę się spać, zanim zasnę czuję jak Asia wtula się we mnie. W takiej pozycji zasypiamy oboje.

Powrót do własnych wojsk

8 sierpnia 2013. Gdzieś za linią wroga, Polska.
K.. mać. Iwan to jednak niezły skurczybyk był, widziałem jak Kożedub wchodzi w walkę z nim, po którejś serii jednak stracił skrzydełko i wyskoczył na spadochronie. Akurat leciał w moją stronę więc przymierzyłem z mojego P229 i zastrzeliłem drania. Gwałt niech się gwałtem odciska. Sprawdzając resztki P-51 w poszukiwaniu czegokolwiek wartościowego natknąłem się na ruski patrol. Szlag by to jasny! Ich trzech, ja jeden. Raz się żyje. Wychylam się i strzelam w kierunku jednego z nich.
-AAAAAAAAAAAA! Dimitrij! Trafił mnie ....
-Tu kapitan Kożedub! Nie strilaju idiotu!
Lekko wychylam się zza kadłuba. W tej chwili ruski podający się za Kożeduba tnie serią po samolocie. A cholera by ciebie! Wiem że zaraz zmieni pozycję i ... nagle czuje ból w nodze. Strzelam trzy razy na oślep i chyba trafiam ... trzeci rusek się wycofuje. Spoglądam na nogę. Spodnie poszarpane, krew się leje. Daleko teraz nie zajdę. Cholera by ich jasna! Odcinam pasy bezpieczeństwa z kokpitu myśliwca i robię opatrunek uciskowy ... teraz najtrudniejsza część. Kombinerkami multitoola zdejmuję kulę z łuski i wysypuję na ranę proch ... będzie boleć ... musisz zrobić to dla Asi. Wyciągam zapałkę i przytykam do prochu. Mała eksplozja i nagły ból pozbawiają mnie przytomności.


Kilka godzin później. Lotnisko w Szczecinie, Polska.
-Musiało się coś stać, przecież by wrócił.
-Nie mam maszyny by cokolwiek móc zrobić ...
-Jeżeli ty tego nie zrobisz to sama wsiądę do Hurricane'a i polecę po Adama.
-DOBRZE! Wygrałaś! Lecę go poszukać!
Asia wybucha płaczem, dobrze wie że Adam mógł zginąć. Cholera! Po co ja mu pozwoliłem wziąć tego P-51! Wskakuję do jego maszyny, która ma kilka dziur w skrzydle, startuję i obieram kurs na wschód. Już z daleka widzę płonące szczątki P-51 oraz MiG-a 19. Zataczam kilka kręgów, i ... o rzesz ty! ŻYJE! SKUBANIEC ŻYJE!

Koło wraku P-51. Gdzieś za liną wroga.
Ocknąłem się w idealnym momencie. Usłyszałem silnik samolotu, nie był to odrzutowiec, lecz samolot tłokowy. Spojrzałem w górę i zobaczyłem mojego P-51! Sprawdziłem kieszenie, po krótkiej chwili znalazłem krótkofalówkę.
-Sabro pacanie! Tu jest tysiące ruskich! Spadaj stąd!
-Po moim trupie! Znajdź mi jakieś pole do lądowania.
-SZALBIERZ TO BYŁ ROZKAZ! WY.....
-Jak sobie chcesz. Wyślę ci spadochroniarzy ze 101-wszej tak na wszelki wypadek!
Cholera by go ... nic jakoś dam sobię radę. Wstaję, noga już jako tako pracuje, więc zaczynam kierować się na wschód. Po dwóch, trzech kilometrach natykam się na ... no właśnie, to ci ciekawe. Nie są to nasi, ani na pewno nie ruscy. A szczególnie nie Enterprise z Jimem Kirkiem na pokładzie. Ale statek wygląda dziwnie znajomo!
-Do cholery jasnej Joker! Nie potrafisz latać to nie lataj!
-Ale to nie moja wina!
-JAK NIE TWOJA?! NORMANDIĘ MI PODZIURAWILI MATOLE!
-John, kochanie uspokój się!
No rzesz, następne zawirowanie czasoprzestrzeni? Normandia, John, wszystko wskazuje na ekipę z uniwersum Mass Effect. Zaczyna się robić ciekawie. Wtem ktoś łapie mnie za bark, i obraca, po czym otrzymuję uderzenie kolbą w głowę i tracę przytomność

czwartek, 9 czerwca 2016

Za linią wroga

7 sierpnia 2013. Poznań, Polska.
-Adam! Przenosimy się! Wskakuj do swojej maszyny i startuj!
-A gdzie mam lądować?
-W Szczecinie, koło bazy twojej dywizji!
-ŻE JAK?! JAJA SOBIE ROBISZ?!
-Ni choroby! Przenosimy się właśnie tam.
Uradowany pobiegłem do swojej maszyny. Wreszcie będę bliżej Asi! Uruchomiłem silnik. Z racji tego że mój samolot stał przodem do drzwi hangaru a pas przed nim był pusty, gdyż ja i Mikołaj odlatywaliśmy ostatni, wrzuciłem pełny gaz.
-Wariacie jeden! Spieszno ci spowrotem?
-JASNE ŻE TAK! - wrzasnąłem i włączyłem na cały regulator Creedence Clearwater Revival - Fortunate Son. Poprzedniego dnia po powrocie kazałem zainstalować odtwarzacz płyt w moim P-51. Mechanicy sklęli mnie od ostatniego idioty, ale spełnili moją prośbę. Po około 30 minutach lotu zobaczyłem pas lotniska w Szczecinie.
-Wieża kontroli, tu "Eagle One". Proszę o zgodę na lądowanie na pasie ... eee 05.
-Tu wieża kontroli, kochanie wiem że to ty! - no i to mnie zaskoczyło. Asia w roli kontrolera? Ciekawe kto jej załatwił tę fuchę.
-JUŻ DO CIEBIE LECĘ!!!!!!!!! - wrzasnąłem w mikrofon i skręciłem w stronę wieży. Gdy już prawie miałem w nią uderzyć ostro skręciłem w bok i przeleciałem tuż obok niej.
-Ty wariacie jeden! Ląduj już teraz!
-Ma się rozumieć!
Od razu po wylądowaniu dostrzegłem biegnącą ku mnie Asię. Wyskoczyłem z kokpitu i pobiegłem do niej. Wziąłem w ramiona, i zastygliśmy przytuleni do siebie.
-Tęskniłam za tobą
-Też za tobą tęskniłem kotku.
Wtem dostrzegłem zbliżającą się sylwetkę samolotu ... dziwne ... nie wyglądał jak jeden ... JA PIERDZIELĘ!
-KRYĆ SIĘ! -wrzasnąłem i pociągnąłem Asię ku ziemi, a sam nakryłem ją własnym ciałem. Wszystkie pociski na szczęście nas nie trafiły, ale uszkodziły mojego P-51.
-BY CIĘ CHOLERA RUSKU ZAFAJADANY! - krzyknąłem za odlatującą sylwetką MiG-a. Akurat w tym czasie Sabro zdołał wylądować i widział całą sytuację. Podkołował do nas.
-Lecę za nim! Nikt nie będzie mi niszczył maszyn! - krzyknął, ledwo co przekrzykując hałas pracującego silnika.
-Nic z tego! Ja lecę za nim!
-Po moim trupie! Musisz się nią zająć!
-Adam ... on ma rację - wtrąca się moja narzeczona
-Wiem, ale musisz mi zaufać ...
-Już tęsknię.
-WYSKAKUJ! - wrzeszczę i biegnę w stronę myśliwca Mikołaja. Skubaniec też ma P-51 ale w lepszej wersji D-30
-Jak chcesz!
Wskakuję do kokpitu, zasuwam owiewkę i wciskam pełen gaz. Po chwili odnajduję MiGa, krążącego w pobliżu lotniska ... jakby na mnie czekał. Jego pilot odzywa się przez radio.
-Jestem kapitan Dimitrij Kożedub, pilot Elitarnej Jednostki Sił Powietrznych Gwardii. Wiem że ostatnio nie odzywałem się do was, ale miałem uszkodzone radio.
-Porucznik Adam Kielski, tymczasowy pilot 1 Ochotniczego Pułku Myśliwskiego, to ty strzelałeś do nas na ziemii?
-Ni choroby, to był Iwan mój podwładny.
-I czekałeś tylko po to żeby mi to powiedzieć? Coś nie za bardzo ci wierzę.
-Może się spróbujemy w walce zamiast rozmawiać?
-Z wielką chęcią panie Dimitrasie.
Odlatujemy od siebie i po chwili zakręcamy, pędząc na "czołówkę". Strach się wzmaga, ale jakoś go opanowuję i nie odpuszczam, żeby uniknąć zderzenia to on musi odlecieć.
-Dobry jesteś jak na tymczasowego pilota!
-A jak myślisz? - wtem dostrzegam jeszcze jednego MiG-a - ściągnąłeś kolegów tchórzu?
-Nie, to nie w moim stylu! Iwan odpuść on jest mój!
-Ch... ci w d ... - odpowiada Iwan i zaczyna do mnie strzelać. Niestety trafia, a mój samolot wpada w niekontrolowany korkociąg. Przeciążenia są ogromne, z trudem odciągam owiewkę, odpinam pasy i wyskakuję z wraku. Przed oczami mam Asię biegnącą ku mnie po wylądowaniu. Kiedy już ląduje na ziemi, łapię się że jestem tuż za linią wroga, jakieś 30-40 kilometrów od naszego lotniska. Szlag by to jasny trafił! Przy sobie mam tylko Sig Sauera P229 i dwa magazynki do niego. Zaczynam przedzierać się przez gęsty las w kierunku naszych pozycji ... cóż może mi się uda.

Takie tam ciekawostki :D

Andrzej Latocha - Jest to jeden z moich kolegów który sobie wybrał taki właśnie pseudonim artystyczny.

Losy Asi zostały zmienione po rozmowie z jedną z czytelniczek i są cały czas dopracowywane (Dzięki za posypanie całego kanonu! :D Jakoś go od nowa ułożę, już mam nawet pomysł).

Spitfire Mk Vb na którym to lata główny bohater, już od dawna nie istnieje.

Tak samo jak czołgi Sherman.

Mikołaj Szalbierz - prywatnie mój kolega. Spotkaliśmy się w jednej grze ... i tak już zostało. Zgodził się na użyczenie swojego imienia i nazwiska w tej części. Wymyślił również Elitarną Jednostkę Sił Powietrznych Gwardii. To on dopracował uzbrojenie 24 Grupy Lotniczej.

USS John Paul Jones i Alex Hopper zostali wyciągnięci z filmu "Battleship : Bitwa o Ziemię"

Najlepsza muzyka przy której piszę - AC/DC Thunderstruck.

No o to chyba by było na tyle póki co

Eskorta

Na samym początku chciałbym przeprosić za dwudniową przerwę w pisaniu, złożyły się na nią : test z matmy i awaria zasilacza od routera. Mam nadzieję że nie jesteście aż tak bardzo na mnie źli :) ~Adam.
-----------------------------------------------------------------
6 sierpnia 2013. Lotnisko w Poznaniu, Polska.

Po wczorajszym locie długo nie mogłem zasnąć. Straciłem wtedy swojego bocznego. Długo spadał w płomieniach do ziemi ... pal to sześć! Trzeba żyć dalej!
-Adam! Dzisiaj nie atakujesz bombowców.
-A co? Atak na cele naziemne?
-Eskorta bombowców B-17.
Zdębiałem. B-17?! Z muzeów je wyciągnęli czy jak?!
-Zwariowałeś?
-Wcale nie! I mam coś dla ciebie. Idź do swojego hangaru.
No i poszedłem ... o mało na zawał nie padłem gdy zamiast Spitfire'a stał tam P-51 D-5! Dobra zwrotność, no i oczywiście sześć karabinów M2 Browning kalibru 12.7mm. Maszyna do zadawania bólu!
-Skąd ty go ...
-Lepiej nie pytaj, kosztował mnie trochę więc bądź łaskaw i go nie rozbij!
-Ma się rozumie! Masz dużą whisky po wojnie! - wskakuję do kabiny i odpalam silnik. Tego dźwięku silnika nigdy nie zapomnę! Wytaczam się na pas startowy, jeszcze ostatnie spojrzenie na stery i pełny ... cholerą nie w tę stronę! Przyzwyczaiłem się do układu sterowania Spitfire'a... no trudno, przesuwam przepustnicę do przodu i nabieram prędkości. Po starcie obieram kurs na formację bombowców. Już z daleka widzę że atakują ją MiGi 19 oraz ... jeden MiG-21! Czyli jest Kożedub! Tym razem się tak łatwo nie wymknie! Nurkuję i puszczam serię w jego samolot, od razu zaczyna dymić z silnika, a on natychmiast odrywa się i rozpoczyna ucieczkę. O nie! Nie tym razem frajerze! Puszczam się w pogoń. Mimo ewidentnie uszkodzonego silnika MiG pruje z dużą szybkością, jeszcze jedna desperacka seria ... niestety wszystkie pociski już nie trafiają, gdyż wyrwał się poza zasięg strzału. Gotując się w środku z wściekłości wracam na lotnisko. Bombowce przejmuje Piąte Skrzydło Myśliwskie. Po lądowaniu idę do biura dowódcy, czyli Mikołaja.
-Zgadnij kogo spotkałem.
-Putina?
-Ha ha ha. MiG-21, mówi ci to coś?
-Kożedub? To nie możliwe! Zestrzeliłeś go?
-A skąd! Dostał po silniku i zwiał!
-Czyli narazie 2-0 w naszej rywalizacji.
-Na to wygląda.
W tym dniu już więcej lotów nie wykonywałem. Idąc odpocząć ... spotykam Corspę!
-A ciebie co tutaj przywiało?!
-Jakbyś nie wiedział, to Andorianie są urodzonymi pilotami!
-Trzymaj się ode mnie z daleka, bo przypieprzę!
-Byle nie w powietrzu!
Wkurzyła mnie jak diabli ... trudno jakoś przeżyję. Myślałem że będę się z nią kłócić nawet w powietrzu. Jednak to co się miało okazać później pod Warszawą, przerosło oczekiwania wszystkich



Pilot Lotnictwa

4 sierpnia 2013. Lotnisko wojskowe w Poznaniu.
Bitwa pod Kołobrzegiem była jedną z największych porażek Rosji, a my daliśmy do zrozumienia sztabowcom, że Polacy tak łatwo nie odpuszczają. Po powrocie, Asia wymogła na mnie żebym na jakiś czas wycofał się z pierwszej linii. Cóż ... nie mogłem jej odmówić. Po chwili namysłu, wiedząc że nie usiedzę na krześle w sztabie, postanowiłem się przenieść do lotnictwa. Od zawsze pasjonowałem się samolotami. Nawet potrafiłem latać myśliwcem Hawker Hurricane! Więc od razu wskoczyłem do Jeepa i pojechałem do Poznania, na lotnisko na którym stacjonował 1 Ochotniczy Pułk Lotnictwa Myśliwskiego Mikołaja Szalbierza.
-Sabro pieronie! Nie potrzebujesz przypadkiem pilota?
-Maszyn bardziej potrzebuję niż pilotów, ale dla ciebie zawszę wyciągnę jakiegoś Spitfire'a czy Hurricane'a.
-Nie gadaj tyle tylko pokaż mi maszynę.
Idziemy przez zatłoczone lotnisko, stoją tu nie tylko maszyny 1-wszej OPLM, ale także Piątego Skrzydła Myśliwskiego USAF! Co ciekawe, amerykańce latają na F-14 oraz F-16! A my na drugowojennych myśliwcach! W końcu podchodzimy do jednego z Spitfire'ów, nie byle jakiego! To Spitfire Vb asa myśliwskiego Jana Zumbacha!
-Żartujesz sobie? Mam latać w legendzie?
-Mam jeszcze Hurricane'a Urbanowicza jak ci się nie podoba.
-Dziękuję, postoję. BIORĘ TEGO! KIEDY MOGĘ STARTOWAĆ! - krzyczę podniecony.
-Hola, hola! Nie wiem nawet co potrafisz!
-Kopać cztery litery ruskim. Przecież mnie znasz.
-Nie na tyle dobrze.
-A idź pan ...
Naszą dyskusję przerywa krzyk od strony domku pilotów.
-Eskadra A, 1 OPLM start!
Trochę to nieoczekiwane no ale dobra ...
-Czego sterczysz jak ten kołek! To ty jesteś eskadra A! Jazda! Pokaż co potrafisz!
-Tak jest!
Wskakuję do kokpitu, silnik już pracuje. Przyrządy są prawie takie same jak w Hurricane, tylko silnik jest potężniejszy. Tuż po starcie wznosimy się na wysokość 5 tys metrów. Nad Wrześnią widać chmarę bombowców Tu-4.
-Czerwony 2, bierzemy na siebie myśliwce, Niebiescy atakujcie bombowce.
-Zrozumiałem - mówię do mikrofonu, po czym rozpoczynam nurkowanie na Tu-4. Siła pędu wciska mnie w fotel. Kiedy samolot wypełnia mi celownik, naciskam spust działek. Widzę jak pociski dosłownie odrywają skrzydło bombowca.
Natychmiast wychodzę z nurkowania i ostro wznoszę się w górę, po czym ostrzeliwuję kolejnego Tu-4. W ciągu dwóch minut mój klucz zniszczył aż 6 bombowców! Cała reszta ucieka w popłochu. Nie myślałem że nasze Spitfire'y odniosą aż takie zwycięstwo psychologiczne! Po wylądowaniu no lotnisku podbiega do mnie Mikołaj.
-Ustrzeliłeś coś?
-Na początek dwa bombowce - widzę jak szczęka mu opada.
-No, no. Już myślałem że to ciebie ustrzelą, tak btw to poleciałeś w mundurze galowym.
-Że jak? - Spoglądam na siebie i ... o cholera rzeczywiście! Jak głupi poleciałem w najlepszym mundurze!
Cóż, liczy się to że dwóch dorwałem. Później poszedłem do warsztatu i pożyczyłem pęzel i farby. Namalowałem na swojej maszynie dwie małe flagi rosyjskie. Na gumę do żucia przykleiłem zdjęcie Asi, i poszedłem spać.

wtorek, 7 czerwca 2016

Obrona Kołobrzegu

1 sierpnia 2013. Kołobrzeg, Polska.
Tuż nade mną terkocze ckm M2HB Browning kalibru 12.7 milimetra. Od strony morza słychać armatę 76mm USS John Paul Jonesa. Pomiędzy nimi pojedyncze basowe huknięcia głównej baterii 406mm pancernika Iowa. Wychylam się tylko na sekundę z okopu, a pocisk "gołębiarza" zrywa mi hełm z głowy. Wściekły przycelowuję z mojego M4 i strzelam na oślep. Głośny krzyk oznajmia iż mimo ogromnego dystansu trafiłem snajpera i najprawdopodobniej zleciał on ze swojego stanowiska. Z tego co przez radio słyszałem to Wrześnię już pancerna odbiła i pędzą do nas. Większość nowych czołgów, które otrzymali to M4A3E2 Sherman "Jumbo" ze zwiększonym opancerzeniem. Kilkanaście milimetrów pancerza więcej nie pomoże im kiedy dojdzie do walki z T-72 lub T-90. Jeden pocisk wybucha zbyt blisko. Łapię za krótkofalówkę, przestawiam częstotliwość na Marynarkę i opieprzam Elizę za celność artyleryjską jej podwładnego.
-PATRZ GDZIE STRZELASZ OFERMO! PRAWIE MI TYŁEK PRZYPALIŁO!
-To nie moja wina że Alex ma oko tak jak ty w tym swoim "War Thunderze" kiedyś.
-Powiedz mu że jak jeszcze raz przyceluje zbyt blisko nas, to już ja mu z d.. zrobię Pearl Harbor! - ostatnie słowa zagłusza huk kolejnego pocisku.
-POWIEDZIAŁEM CHYBA COŚ?! - wrzeszczę wkurzony.
-To nie my!

Pokład USS John Paul Jones
-Radar widzisz coś na 350?
-Czysto, nic nie widać.
-Cholera jasna! Wiadomość do "Iowy" : Ruszam na poszukiwanie wrogiego okrętu, kontynuować ostrzał ...
-Pani kapitan! Wrogi okręt 273! Odległość 7 kilometrów! Iowa się pyta czy może oddać salwę.
-A niech sobie postrzelają staruszki.
-JEST DRUGI! Namiar 120! Odległość 12 kilometrów!
-Ten jest nasz! Alex, ładuj odłamkowe i szykuj pociski Harpoon!
-Tak jest!
-Nawigator, kurs 120, PEŁNY GAZ!
-Kurs 120, pełna moc. Aye, aye ma'm!
Rozbryzg wody koło Iowy świadczy o tym że któryś z niszczycieli już dostrzegł nasz zespół. Po chwili jednak salwa z wieży "A" pancernika roznosi na strzępy wrogi okręt. Aż przyjemnie popatrzeć.
-Jednego niszczyciela mniej! Drugi się wycofuje!
-Przerywamy pościg! Nawigator, kurs na Iowę, wracamy do szyku.
-Kurs 275, 1/2 mocy. Tak jest!

Okopy pod Kołobrzegiem
Siedzimy już tak z godzinę, wtem jak coś nie huknie ... Na falach Marynarki euforia, ani chybi Iowa zatopiła okręt wroga. Prawdopodobnie na ten widok ruscy zaczęli uciekać gdzie pieprz rośnie. I tak ma być!

czwartek, 2 czerwca 2016

Szczęście się odwraca

29 czerwca 2013 roku. Szczecin, Polska.
Obudziłem się nie wiele pamiętając z wczorajszej zabawy, a głowa mnie tak bolała że myślałem, że zaraz wezmę swój pistolet i ukrócę swoją mękę. Ale cóż ... sięgam po mundur i ... o cholera! Albo nam zmienili przez noc naszywki, albo ciupinkę przesadziłem. Obok wisi mundur Asi, odruchowo odwracam głowę ... i stwierdzam jej brak! Umierając na kaca wstaję i idę do łazienki. Wchodzę ... a tam Asia cała zapłakana.
-Co się stało kochanie? - pytam.
-A nie będziesz zły? - momentalnie mnie zamurowało. Przeczuwałem najgorsze ...
-Tylko nie mów mi że mnie ...
-NIE! To nie to! - serce bije mi coraz szybciej. - Ja ... ja ...
-NO WYDUŚ TO Z SIEBIE! - krzyczę i po chwili łapię się na tym że to było moje pierwsze huknięcie na kobietę! Co się ze mną do cholery dzieje?!
-BĘDZIESZ OJCEM! ZADOWOLONY?! - przez moment nie mogę zrozumieć o co jej chodzi, chwilę później już zaczyna powoli docierać.
-Oj...cem? Przecież ... jestem za młody ... trwa wojna ...
-Wiedziałam że to powiesz. Ale g... mnie to obchodzi, ja chcę tego dziecka. Ty rób sobie co chcesz ... - wybucha płaczem. Odrazu ją przytulam. W mordę i nożem, tego się nie spodziewałem! Pal sześć tą zasraną wojnę! Jak będzie trzeba to składam rezygnację, mówię "cześć" karabinowi i wracam do Miami.
-Oj Asia, Asia, nie przesadzaj, przecież wiesz ... - nie pozwala mi dokończyć.
-Że cię kocham i damy sobie radę? Za dobrze cię znam, i wiem kiedy kłamiesz, tym razem chyba jednak nie ...
-Pewnie że nie! BĘDĘ OJCEM! - krzyczę na cały głos, biorę Asię w ramiona i obracam dookoła własnej osi. Wspólne chwile przerywa nam krzyk
-KRYĆ SIĘ! RUSKIE BOMBOWCE!
Chwytam moja narzeczoną za rękę i biegniemy do schronu jak ogniś w 2012 roku kiedy to zwiewaliśmy przed pierwszym nalotem w Tomaszowie. Pomiędzy hukiem bomb i silników odrzutowych słychać wyraźnie odgłosy Spitfire'ów Szalbierza. Po bombardowaniu dochodzi do nas meldunek że kacapy odbiły Wrześnię i prą w kierunku Kołobrzegu. Zakładam mundur, i zwracam uwagę na naszywkę, która mnie tak rano zaciekawiła ... "USSMC" United States ... Star Marine Corps?- przychodzi mi namyśl.  Chwila moment co do licha? W tej chwili odzywa się moja krótkofalówka (dostaliśmy je chyba po Wrześni). Wyciągam ją i stwierdzam że jakiś James Kirk wywołuję naszą dywizję. O W MORDĘ! Czyżby moje młodzieżowe sny się spełniły? Wiedziałem że istnieje uniwersum serialu "Star Trek", a ta wiadomość potwierdzała moje przypuszczenia! Doszło prawdopodobnie do zawirowania czasoprzestrzeni, i ekipa Enterprise trafiła do nas! Czyli USSMC oznacza United States Starfleet Marine Corps! No nie powiem, przez moment w to uwierzyć nie mogę! No ale cóż, ja tu gadu gadu a trzeba na odsiecz iść. Zabieram swojego M4A1 (karabin, nie czołg!), co do pistoletu mam mały dylemat. Wziąść Colta? Czy SiG Sauer'a P229 od Tony'ego? W końcu wybieram SiG'a. Wychodzę z zbrojowni. Moja kompania już jest gotowa do wymarszu. No cholera! Asię chyba pogięło! Iść na bitwę w jej stanie?!
-Asia zostajesz i bez dyskusji!
-PO MOIM TRUPIE! - moi żołnierze aż podskoczyli.
-Trup już padł. Twoje miejsce zajmie Kinga.
-Kiedyś tego ...
-Pożałujesz? Wiem że jeszcze mi podziękujesz. - obracam się na pięcie, i już mam zamiar odejść, kiedy łapie mnie z tyłu, obraca i przytula.
-Tylko przeżyj, o nic więcej nie proszę - mówi ze łzami w oczach.
-Obiecuję.
Zakładam karabin na ramię i wraz z naszą kompanią ruszamy za resztą dywizji. Przed wyjściem oglądam się za siebie. Asia salutuje ze łzami. Cóż ... nigdy nie byłem twardy, biegnę do niej i przytulam.
-Obiecuję ci to ... Zaraz po wojnie weźmiemy ślub, choćbym miał księdza siłą sprowadzić - cholera oczy mi łzawią! Mówiłem że nigdy aż tak twardy nie byłem.
Biegiem wracam na swoje miejsce na czele kolumny. Obok mnie idzie kapitan John Price, porucznik Corspa, no i oczywiście Kinga.
-Ty, co ty tak biegłeś spowrotem? - pyta Price.
-Będziesz mi musiał postawić kolejkę staruszku. Będę ojcem!
-Szlag jasny, to jedna kolejka nie wystarczy, gratki! - mówi Kinia.
-Boże czemu ludzie zawsze tak to przeżywają ... - Corspa jak zawsze swoje.
Do przejścia mamy jakieś 50-80 kilometrów, zajmie nam to około dwa, góra trzy dni. Żebyśmy tylko zdążyli!