piątek, 23 marca 2018

"She's dead ..."

24 grudnia 2013. Donieck, Ukraina.

Budzę się z kolejnym od kilku dni kacem mordercą. Co innego mogłem zrobić? Strzelić sobie w łeb? Cóż, rozważałem i tą opcję, ale gdy tylko wypadło mi z hełmu zdjęcie małej ... skierowałem swoje kroki w kierunku baru i tam urwał mi się film. Od wczoraj trwa kolejne zawieszenie broni, tym razem na święta, co ciekawe wydano zgodę na to, żeby obie strony mogły przekroczyć linię frontu, oczywiście bez broni i to po wpisaniu na specjalną listę ... tak na wszelki wypadek.
-Żyjesz? - podnoszę głowę. Wielki błąd! Ból atakuje ze zdwojoną siłą.
-Ellie, co cię tutaj przygnało co?
-Sprawy służbowe do ciebie, ale widzę że nie jesteś w najlepszym stanie, ba! Co ja plotę, jesteś wrakiem.
-O przepraszam bardzo, jak myślisz, co Alex zrobiłby po twojej śmierci?
-Na pewno nie zalewałby pały przez ostatni tydzień. - mówi, wchodząc wspomniany.
-Mów za siebie Hopper! Ja inaczej nie potrafię, albo to, albo samobój.
-Sranie w banię, masz jeszcze córkę.
-I dlatego wybrałem tą drugą opcję, no dobra co chcieliście?
-Ucieczka od tematu nigdy nie jest dobrym pomysłem - wtrąca Eliza.
-Pilnuj swojego nosa Ellie!
-Jakbym tego cały czas nie robiła ...
-To nie wpieprzaj się w nie swoje życie! Gadaj co chcesz zanim wyrzucę was ze śladem swojego obcasa na tyłku.
-Planujemy atak na Krym, atak z dwóch stron. Piechota i czołgi zajmują mosty od strony lądowej, a ty desantujesz się w okolicy Sewastopola i nacierasz na miasto. Jak zajmiesz port, wyokrętujemy 101 Spadochronową.
-A co z 2 Marines?
-Ląduje po was.
-Świetnie ... ŻE NIBY JAK JA DO KURWY NĘDZY MAM W POJEDYNKĘ ZAJĄĆ TĄ PIEPRZONĄ METROPOLIĘ?! Bez czołgów?!
-Tak samo jak udało ci się odbić Tomaszów.
-Dostałem tam w dupę jak cholera, w okrążeniu.
-Ale wygraliście!
-Bo mieliśmy pod koniec czołgi i możliwość ataku z TRZECH STRON! A tutaj zanim one dotrą, miną ze trzy dni, a ja mam tylko kilka godzin na zajęcie miasta podobnego do Warszawy ...
-Nie przesadzaj, dasz radę ... po za tym, wszyscy wieją jak nie wiem co, nawet na morzu nie ma już do czego postrzelać. Wykryjesz niszczyciel, łódź podwodną czy krążownik, a ci podkulają rufę i spieprzają jak najdalej od nas.
-A co z tych ich lotniskowcem?
-"Kuźniecowem"? Rozsypał się przy naszym wybrzeżu, wysłali prośbę o pomoc, to dostaliśmy rozkaz internowania go.
-A jak tam "Kościuszko"? Prawdę mówiąc zacząłem już tęsknić za tą kupą złomu.
-Daje jeszcze radę, ale już raczej długo nie pociągnie. Shane przekierował go do osłony tylnej flanki wraz z "Pułaskim"
-Ale przecież ma ulepszone turbiny!
-No i co z tego, jak kadłub to szmelc, przecież to już prawie 60 lat od jego wodowania.
-Bez jaj, jeszcze przeżyje waszego niszczyciela, zobaczycie!
-Akurat ... za wiele to nie różnicie się od siebie, dwa wraki - zaczyna Ellie.
-Odjeb się ode mnie bo nie zdźerżę i przypieprzę w ten wredny pysk!
-Ellie, on ma rację. Leżącego się nie kopie, jak to wy Polacy mówicie.
-A wiesz co jeszcze mówimy? - zaciskam pięści gotów przyłożyć Alexowi.
-Co?
-Chuj ci w sam środek dupska! - wtrąca Eliza po raz kolejny.
-No nie wytrzymam zaraz!
Dokładnie ten moment wybierają sobie Dimitrij i Mikołaj, żeby wejść do środka. Po ich chodzie widać że oboje są już trochę wstawieni.
-SZCZĘŚLIWYCH ŚWIĄT! - wrzeszczą od progu.
-Ile żeście wypili? - Alexa aż odrzuciło do tyłu.
-Nic, ot ze dwa kieliszki.
-Odpierdol się od mojego nazwiska co?! - krzyczę, będąc już nieco wcześniej rozjuszonym.
-A ty co taki wrażliwy co?
-Nie widać? Kac-morderca co serca nie ma ...
-A ja myślałem że raczej co innego cię trawi.
-Spieprzaj Miko, nikt mi Gwiazdki nie zepsuje!
Nagle głośniki odzywają się charakterystycznym skrzekiem.
-Kapitan Kielski do dowódcy! - głowa mi zaraz eksploduje od takiego gówna. Chwytam za krótkofalówkę i puszczam trwającą ponad 2 minuty "wiązankę" zakończoną chyba jedynym zdaniem nadającym się do druku :
-I nauczcie się nie budzić umierających, bo się tam osobiście do was wybiorę i nogi z dupy powyrywam!
-Zrozumiano ... przepraszam.
-No może będzie wreszcie spokój ... co się tak patrzycie?
-Wiesz kto siedzi dzisiaj w radiowęźle? - pyta Eliza
-Nie mam pojęcia.
-Jeszcze się nie domyślasz? Pewien kontradmirał nie ma za wiele roboty ostatnim czasem.
-Opierdoliłem Shane'a?
-Wiszę ci flaszkę, już dawno chciałem to zrobić. - Alex ledwo co wypowiada poszczególne słowa pomiędzy salwami śmiechu.
-Tylko się bałeś co? Ehhhh ... ilu ja to generałów, pułkowników i majorów ochrzaniłem od początku wojny co?
-Ze dwudziestu będzie ... tyle pamiętam z ostatnich opowieści u ciebie w domu.
-Nie licząc sierżanta Webbera w Benning to się zgadza, cóż ... idę do starego, zobaczę czego ode mnie chce.
Zbieram się powoli z łóżka, przez chwilę szukając ubrań ... by po chwili zdać sobie sprawę że mam je na sobie. Ubieram kurtkę i ruszam do budynku dowództwa, do przejścia i tak mam spory kawałek.

W tym samym czasie. Więzienie Łubianka, Moskwa, Rosja.
-Zaufaj mi Asiu, chcę żeby to skończyło się jak najszybciej. Podaj mi nazwiska dowódców waszych jednostek, oprócz Adama oczywiście, dla niego mam coś specjalnego. - widzę jak podchodzi z gumową rurą. Pierdolić wszystkie szkolenia CIA z przesłuchań ... to przechodzi ludzkie pojęcie ... jednak nie wiem co powoduje we mnie taką, a nie inną odpowiedź.
-Pierdol się!
-Nie chcesz po prośbie, to będzie bolało. - dostaję pierwszy z wielu ciosów w plecy.
-Nigdy ze mnie nic nie wyciągniesz, a tym bardziej z niego!
-A z ciebie? Przecież Adam złapał się na tą sztuczkę z listą. Dla nich oficjalnie nie żyjesz - kilka kolejnych uderzeń spada na mnie. Adam ... proszę ... gdzie ty do cholery jesteś ... zabiję cię ...
-Spierdalaj!
-Co tylko chcesz kotku. - ostatni cios w głowę pozbawia mnie przytomności ... Adam ... błaga....

20 minut później. Donieck, Ukraina.
Uhhh, za stary na to jestem, albo mi autentycznie kondycja wysiada. Ale czego ja się spodziewam po tygodniu chlania ... zdyszany wchodzę do środka.
-Kapitan Kielski do generała Eisenhowera.
-Chwileczkę ... - widzę jak adiutant łapie za telefon i wybiera numer. - kapitan Kielski  ... cholera wie, z tego co widzę to ledwo żyje ... ma czekać czy na górę go ... dobra dobra ... Niech pan poczeka w pokoju obok, generał już idzie.
Rzeczywiście, Arnie jest dość szybki, ledwo co zdążyłem usiąść w fotelu, a już wszedł do pomieszczenia.
-O co ci chodzi co?
-Whoa! Take it easy! Najpierw sprawy służbowe, masz tu rozkaz ataku na Sewastopol i nowy przydział oficera. Porucznik Jane Shepard, młodsza siostra tego Johna z Normandii ...
-Zaraz, zaraz, nie potrzebuję nikogo nowego!
-Decyzja przyszła wczoraj wieczorem. Kapitan Joanna Gałecka zostaje uznana za K.I.A (zabitą/martwą na służbie. Wiadomo dla kogo :) ) po odnalezieniu teczki z "ostatnich badań" w laboratorium X-34 przez 1 Dywizję Marines, do której to zmarła należała. Decyzja wchodzi w życie ze skutkiem natychmiastowym.-POJEBAŁO ICH?! - zrywam się z krzesła, które efektownie leci kilka dobrych metrów w tył.
-Mi też się to nie podoba, ale jedyny trop jaki mamy prowadzi właśnie w tym kierunku. Po za tym nie mamy dowodu że ona żyje.
-A brak ciała?
-Mogli rozpuścić w kwasie.
-Teraz to ciebie popierdoliło i to zdrowo!
-Nie unoś się ...
-W dupie to mam. Ta lista to największy szwindel od czasów 11 września.
-Ty się od 9/11 odpierdol! Z rozkazem dowództwa nie będę dyskutował, a już na pewno nie z Benem Hodgesem!
-Bo nie masz dość jaj! Ile ci brakuje do niego co? Jedna gwiazdka my ass!
-A co niby miałem zrobić?
-Podrzeć ten rozkaz i podetrzeć sobie nim tyłek?
-Niezły pomysł, a co potem bym powiedział?
-Że pies ci zjadł, daj mi już spokój! - kieruję się do wyjścia.
-Nie chcesz poznać nowego oficera? - odpowiadam wysoko uniesionym środkowym palcem. No i w pizdu i się doczekałem spokojnego końca wojny! A mogłem wcześniej zrezygnować i wrócić do Stanów, ale nie, chciałem odbić Polskę ... gdybym wiedział jaką cenę przyjdzie mi za to zapłacić ... nie da się wszystkiego przewidzieć. Swoje kroki kieruję w stronę baru oficerskiego, po godzinie odnajduje mnie tam moja "ekipa", wraz z Dimitrijem Kożedubem. ba! Nawet sam admirał Shane się pofatygował!
-Schlałeś się znowu? - pyta Kinga.
-Wypraszam sobie, jeszcze niczego nie tknąłem!
-Akurat! Po tygodniu przebywania tutaj i ciągłego picia? Coś ci nie wierzę.
-To się przekonaj ... jakoś nie miałem siły, szczególnie po tym co usłyszałem ...
-No właśnie, czego chciał stary? Tak nagle wparował mi do radiowęzła i rzucił kartkę, którą kazał przeczytać, po czym wyszedł taki jakiś poddenerwowany, co nawet mnie zdziwiło - mówi Shane. Zapanowała jakaś taka dziwna cisza, wszyscy byliśmy zaskoczeni "grzecznością" admirała. - No co? Człowiek nie może zmienić się na lepsze?
-No nie wiem adm... - zaczyna Alex
-Hopper siedź cicho. Sam masz za sobą nie zbyt ciekawą przeszłość i jakoś się wybiłeś.
-Cóż ma pan rację, ale to wszystko przez starcie z obcymi,
-No dobra, to czego chciał Ike? - pyta Corspa.
-Nic wielkiego, atakujemy Sewastopol po Nowym Roku, dostaliśmy nowego oficera ... - głos zaczyna mi drżeć.
-Oj coś ukrywasz.
-A co niby mam powiedzieć? Że nasze "dowództwo" uznało Asię za martwą?! Że nigdy jej już nie zobaczę?! - łzy same napływają mi do oczu.
-O rzesz ty w mordę krokodyla, nie mówisz chyba poważnie ... uwierzyli w tą stertę bzdur na tej karteczce?!
-Powiedzieli że nie ma innych dowodów.
-Ale przecież reszta nazwisk była tak bardzo absurdalna, że nawet głupi by się połapał!
-Da, nigdy nasi w fałszowaniu dobrzy nie byli - rzuca Dimitrij.
-Nic już z tym nie zrobisz. Wiesz kto podpisał ten "rozkaz"? - wykonuję cudzysłów w powietrzu. - Ben Hodges.
-Fiuuuuuuuuuu! No to rzeczywiście, nie zrobimy nic. Nawet nie zbijesz go argumentem że nie był na froncie i nie wie jak to jest. Irak i Afganistan zaliczył jako dowódca 2 Armi Sojuszniczej.
-No właśnie, chociaż z wielką chęcią bym mu teraz przyłożył.
-Jak każdy z nas.
-Ale nigdy raczej nie będziemy mieli okazji. Napijmy się u licha, bo na sucho raczej tego nie przetrawimy - Alex unosi swoją szklankę. - Za najdzielniejszą osobę jaką znałem.
-Za kapitan Gałecką, najlepszego zastępcę dowódcy jakiego znałem z opowieści. - wznosi swój toast Shane.
-Za najlepszą przyjaciółkę - mówi Corspa.
-Za miłość życia ... która już nie wróci ... - unoszę swojego drinka.
 

środa, 14 marca 2018

Donieck

OSTRZEŻENIE!!!!!! Epizod bardzo długi i raczej nic się do końca nie zmieni, a zaufajcie mi, to już niedługo :) Parę rzeczy mi się w życiu popierniczyło ... z dwojga złego, lepsze to że teraz mam trochę więcej czasu na pisanie .... anyway, czytajcie, bo zaszczelem :)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

18 grudnia 2013. 2km od przypuszczalnej lokalizacji laboratorium X-34, Donieck, Ukraina.


-Plan jest prostu, wpieprzamy się drzwiami i oknami, przejmujemy budynek, a potem się martwimy. - próbuję przekrzyczeć huk wirników naszego śmigłowca.
-Pomysł może i dobry, gorzej z wykonaniem. - słyszę głos Madeline w słuchawkach. Rzeczywiście, niebo nad miastem jest rozświetlone tysiącami pocisków z działek przeciwlotniczych. Jednak nasz mały skrawek wydaje się niemożliwe, ale jednak.
-Spokojnie Maddie, przelecisz przez kilka pierwszych, reszta wygląda lepiej.
-Miko miał rację, ty na prawdę oszalałeś!
-Myślisz że on nie zrobiłby tego samego gdyby chodziło o ciebie? - milczenie jest wymowną odpowiedzią. Załogi wrogiej obrony przeciwlotniczej nadal nie zmieniły celu i strzelały "Panu Bogu w okno", aż ciekawe ...
-Dwie minuty do lądowania! Sprawdzić sprzęt!
Przed nami wyłania się ogromny budynek, cholera na zdjęciach, wydawał się o wiele mniejszy ...
-Tu Gibbs, odbijamy na miasto, powodzenia Adam.
-Nie dziękuję.
Śmigłowce załadowane po brzegi spadochroniarzami ze 101 Dywizji odlatują w prawo, w ten największy ogień artylerii. Dopiero teraz widać kunszt pilotów, którzy lawirują między pociskami smugowymi, niektórym jednak nie udaje się wyminąć krzyżowego ognia dwóch czy trzech baterii, co nie dziwi nikogo ...
-TRZYDZIEŚCI SEKUND! PODPIĄĆ SIĘ DO LIN! - Po otwarciu drzwi śmigłowca wiatr niemalże zrywa mi hełm z głowy, dzięki czemu orientuję się że po tych kilku miesiącach, nasze oporządzenie jest w tragicznym stanie.
-W porządku?
-Pasek się poluzował, do diabła z tym g... - w tej chwili jakaś zbłąkana kula uderza prosto w jego środek, aż mnie zamroczyło. - ROZWALIĆ TYCH SKURWIELI!
-Ależ tam nikogo nie ma!
-Nie interesuje mnie to! Rozwalić cokolwiek, wybór celu wolny!
 Nasze podwieszane bronie wypluwają z siebie rakiety i pociski, demolując wnętrze budynku obok naszego głównego celu.
-Tak trzymać! Maddie, jeśli zauważysz coś na dole, rozwal to w trzy dupy!
-Jasne jak słońce, przygotować się! JAZDA!
Biorę linę to ręki i opuszczam się do wysokości ostatniego piętra, po czym rozhuśtywując się wpadam do środka, wybijając okno. Podnosząc się szybko z ziemi podrywam swój karabin celując ... no właśnie .... w pustkę.
-Kurwa, spóźniliśmy się ...
-Przestań pieprzyć Corspa! Ona musi gdzieś tu być! Dywizja, przeszukać budynek, podziemia, wszystko! - rzucam w radio. Wszystkie meldunki są podobne, oprócz ostatniego, nadanego przez Kingę.
-Czysto kapitanie, nawet flaszek nie zostawili.
-Adam, parter. lepiej zejdź tu szybko.
Zbiegam, niemalże lecąc nad schodami i potykając się co chwilę, myśląc o najgorszym ...
-GDZIE ONA JEST?!
-Nie ma tu nikogo, musieli dopiero co odlecieć, co gorsza nie zostawili żadnego śladu ... tylko to ... - podaje mi teczkę z papierami w środku. Patrzę na okładkę, starając się odczytać cokolwiek ... i gdzie teraz jest słownik kiedy go najbardziej potrzebuję?
-Jak to szło ... Ekspedie ... wróć nie w tą stronę, Espe ... też nie .. Eksperymenta ... - i nagle doznaję olśnienia - O KURWA! EKSPERYMENTY! - rozrywam sznurowanie, pierwsza strona, pierwsza rubryka "martwi", pierwsza kolumna ... natychmiast poczułem znajomy chłód i ciemność przed oczami.
Joanna Gałecka, kapitan, porwana z 1 Dywizji Piechoty Morskiej.
-Kurwa mać ... to nie może być prawda ....
-Adam ... tak mi przykro ...
-SPIERDALAAAAAAAAAJ! Ona żyje! CZUJĘ TO! SŁYSZYSZ! - niemalże chwytam Kingę za gardło ... ale po chwili się uspokajam, kiedy to słyszę głos Madeline w słuchawkach.
-Adam, złe wieści. Walą na was przynajmniej trzy bataliony piechoty i cała pieprzona 25 Strzelców, macie około 20 minut na wzięcie dupy w troki
-Nic z tego, utrzymamy się tutaj.
-Jak chcesz, dla nas to trochę za gorąco, wynosimy się stąd.
Przełączam szybko kanał na zakodowany, by wróg nie mógł nas podsłuchiwać, co już kilka razy ponoć się przytrafiło po moim odejściu ...
-Dywizja, zająć pozycje defensywne, wali na nas pół pieprzonej armii!!
Ledwo skończyliśmy przygotowania, a już na teren ośrodka zdołał wejść pierwszy batalion.
-Kapitanie? - słyszę głos Sam.
-Jeszcze nie, poczekaj aż wejdą wszystkie trzy.
-A ta druga jednostka?
-Pierdolić ich, tak łatwo nas nie wykurzą.
-Drugi wszedł, jeszcze chwila i nas odkryją.
-Spokojnie Sam ... na mój znak odpalisz ładunki.
-JEST I TRZECI!
-Porucznik Traynor ... TERAZ!
Kilka głuchych wybuchów i wylatujących w powietrze ciał, świadczy o detonacji ładunków. Wróg jest zaskoczony, miota się po całym placu, stanowiąc idealny cel dla naszych karabinów.
-A teraz. - spluwam i cytuję tekst dość popularniej kreskówki - NAPIERDALAĆ!
Dziesięć tysięcy karabinów różnego typu, otwiera ogień do kłębiących się na dole sylwetek. Żeby ich lepiej widzieć Corspa wystrzeliwuje flarę, wtedy nasz ogień jest co raz to bardziej skuteczny. Po 20 minutach wszystko cichnie, resztki ocalałych wycofują się za bramę ośrodka. Siadam ciężko na podłodze zdejmując hełm.
-Nie było najgorzej co? - pyta Kinga siadając obok. Patrzę na nią wymownym wzrokiem, co powoduje, że natychmiast odsuwa się pod przeciwną ścianę. Wyciągam z kieszeni swój pamiętnik i zaczynam przeglądać swoje zapiski ... cholera, niezły film by z tego wyszedł ... Oj Asia, Asia ... dlaczego akurat ty, dlaczego teraz ... moje przemyślenia przerywa krzyk z dachu.
-ADAM! Nie spodoba ci się to, wali na nas cała dywizja pancerna! - czy Corspa, chce mi doszczętnie zniszczyć słuch?
-Że co?!
-JAJCO! Czołgi, transportery ... co mam jeszcze mówić?!
-A co mnie to, rozpieprzymy je w drobny mak.
-Niby z czego?! Tymi naszymi zabaweczkami tylko ich porysujemy!
-Tak? A co powiesz na to? - ściągam plecak z którego wyciągam kilka świśniętych fazerów z naszej zbrojowni - na dłuższą metę nie podziałają, ale kilka chyba rozpieprzymy.
-Dawno już z czegoś podobnego nie strzelałam, chyba jeszcze pamiętam jak się to robi.
Rozdajemy broń tylu naszym, dla ilu starczy, wtedy uświadamiam sobie, jak bardzo jesteśmy w dupie. Nawet jeśli zatrzymamy pierwszy atak, to wykończą nas z odległości, a jeszcze nie mamy wsparcia z powietrza! Pierwsze czołgi wkraczają wyważając bramę  i taranując płot, skubańcy nawet nie celują, tylko walą na oślep, przyrzekłbym, że jeden pocisk musnął mi właśnie włosy ...
-ROZWALIĆ TYCH SKURWIELI! - rzucam w mikrofon. Słychać tylko charakterystyczne długie odgłosy fazerów, dwa prowadzące czołgi stają natychmiast w płomieniach, lecz to za mało. Cholera ... no to mamy zdrowo przeje ....
-NOŻNI, GŁOWY NISKO! Przybyła kawaleria! - słyszę głos Mikołaja
-CO TAK DŁUGO DO JASNEJ CHOLERY?!
-A próbowałeś kiedyś zebrać 200 A-10 i dwa pułki myśliwców w mniej niż godzinę, przy takiej chujowej pogodzie?
-Skończ pierdolić i rozwal gnojków!
-Się robi!
Widzę jak samoloty ustawiają się w idealnym rzędzie i obniżają lot, potem słychać tylko "brrrrrrrrrrt", a kadłub T-72 dosłownie rozjarza się na pomarańczowo, podobnie kilkanaście następnych maszyn. Reszta ucieka w popłochu, mając minimum 50 Thunderboltów nad sobą. W powietrzu zaczyna się roić od samolotów, gdyż przyleciały maszyny wroga.
-Adam pieronie! Żałuj że cię tu nie ma! - odzywa się Miko.
-A nu, żałuj - włącza się Kożedub.
-Przymknij się Dimitrij i skup na walce!
-Wot jaki niecierpliwy! - mimowolnie uśmiecham się pod nosem.
-Tu Gibbs, ostatni budynek opanowany, Adam co u ciebie? ...
Wiem że muszę mu to powiedzieć, ale jeśli to zrobię ... służbista bierze górę nad uczuciami ... coś do czego nigdy nie chciałem dopuścić okazuje się prawdą.
-Obiekt opuszczony, poszukiwany figuruje na liście martwych, przejąłem pełną listę, jest też paru naszych. - łzy same cisną mi się do oczu.
-Zrozumiano. wezwijcie helikoptery i wracajcie do bazy ... nie tak to miało wyglądać ...
-Co ty nie powiesz, nie melduj tego, błagam cię.
-Nie mam wyjścia jeśli lista jest oficjalna ...
-Jethro, ja cię proszę.
-Jeżeli ja tego nie zrobię to kto inny już tak.
-SZLAG BY CIĘ TRAFIŁ! - rzucam radiem o ścianę z taką siłą, że roztrzaskuje się na małe kawałeczki.
-Adam? - słyszę głos Corspy. - Spójrz na mnie, proszę cię.
-Czego chcesz co?
-To jeszcze nie koniec.
-Dla mnie już tak.
-Ale dla nas nie. Znajdziemy ją.
-Tylko kiedy ....