środa, 26 kwietnia 2017

Warszawa dzień I

No moi drodzy, zbliżam się obecnie do zakończenia całej tej historii, pomijamy całą bitwę o Ukrainę i lądujemy właściwie na dłuższej operacji pod Moskwą. Dzięki jednej z czytelniczek wpadłem na pomysł jak tu rozwiązać mój główny problem. Wojny w Afganistanie nie będzie, przejdziemy wprost do Akademii Floty, zgodnie z pierwotnymi założeniami. Dziękuję ci bardzo za ten pomysł :). Ale teraz o tekście, uwaga na brak cenzury pod koniec! Tak wiem, że zazwyczaj skracam wszystkie bluzgi, ale w tym momencie chciałem pokazać, jak bardzo wojna zmienia ludzi. Z inteligentów do typowych żołnierzy, a raczej "jarheadów", kto nie wie o co chodzi polecam film "Jarhead", chociaż nie jest on zbytnio oparty na faktach, ale dobrze ukazuje, co MOŻE się stać z żołnierzem, w tym przypadku, Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Wprowadzam też takie krótkie historyjki związane z przeszłością bohaterów, zaczniemy od Corspy i jej wojenniej "love story, z małą tragedią na końcu".
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
16 sierpień 2013. Przedpola Warszawy, Polska.

Po odbiciu pancernika Iowa wróciliśmy do akcji, prawie od razu przerzucono nas pod Warszawę i sformowano 1 Armię Sił Specjalnych dowodzoną prze naszego Eisenhowera. W jej skład weszły :  moja 1 Dywizja Marines. 2 Marines, 101 Powietrznodesantowa wraz z siostrzaną 82, 3 Batalion Rangersów i 21 Pułk Wojsk Obrony Terytorialnej. Cała reszta sił amerykańskich miała okrążyć miasto, a naszym zadaniem, już właściwie czysto formalnym było po prostu wejście do miasta. Prościej powiedzieć, aniżeli wykonać. Na pierwszej ulicy, zaraz po wejściu , ogień karabinów maszynowych dosłownie "skosił" całe 3 kompanie z 2 Dywizji! Oczywiście zaraz daliśmy nogę na bezpieczną odległość, stało się jasne, że pierwotny plan zdobycia Warszawy bez ostrzału artyleryjskiego szlag trafił.
-Wiadomość z dowództwa! - krzyknął radiooperator, kiedy leżałem na słońcu i czekałem na dalsze rozkazy.
-Dawaj
-Nie p... atakuj!
-On se chyba jaja robi ... pisz odpowiedź, a gówno! - widzę jak sierżancina próbuje powstrzymać śmiech. - jak chcesz, to się nie powstrzymuj.
-Tak jest!
Po godzinie Arnie postanowił się osobiście do nas pofatygować, z daleka widziałem, że albo był czerwony ze złości, albo od śmiechu.
-Co to kur... ma znaczyć?! - czyli opcja nr.1
-No co? Ledwo żeśmy  weszli, a 1000 ludzi poszło do Świętego Pietra!
-Ale dlaczego zacytowałeś wypowiedź generała Anthonego McAulife'a z 1944 roku?
-Nic innego nie przychodziło mi na myśl.
-A pal to sześć, jest jakaś alternatywna droga do Wawy?
-Nope, najprostsza biegnie od frontu, ale do tego potrzeba tak z 50-60 czołgów, żeby chociaż nas osłoniły w pierwszej fazie, potem mogą wrócić na front.
-Tylko, skąd ja ci je wytrzasnę, co? Chwila moment, chyba mam.
-No to słucham.
-1 Pancerna dostała wreszcie pełny komplet Abramsów, więc te stare złomy wywaliliśmy do rezerwy.
-Nie interesuje mnie czy to Sherman, czy inny szajs, w ile je ściągniesz?
-Znając Gregorego, to jutro je dostaniesz, pewnie dorzuci kilka M1A1, a narazie macie siedzieć na tyłkach.
-No i to rozumiem. - wracam do swoich, prawie natychmiast zostaję zasypany gradem pytań.
-No i co? Atakujemy?
-Będzie wsparcie?
-Ludzie! Nie wszyscy na raz! Po pierwsze nie ruszamy się stąd, po drugie dostaniemy pułk Shermanów, ale to dopiero na nazajutrz, bo ściągają je z tyłów.
-Shermany? Czy ich do reszty powaliło? - pyta wzburzona Kinga.
-A widziałaś jakieś działa na wlotówce?
-A jak miałam patrzeć, jak nad głową świstało mi od diabła ołowiu?!
-Spokojnie ...
-Nie ma spokojnie do cholery!
-Sierżancie Dębczyńska! Do k.. jasnej! CO TO JEST?! WOJSKO CZY BURDEL?!
-Jedno z drugim!
-O rzesz ty!
-CISZAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - wrzasnęła na cały regulator Corspa.
-W d... to mam! - odparowała Kinga u zadała mi potężny cios w szczękę. No cóż, brzydzę się bicia kobiet, ale w kaszę dmuchać sobie nie dam, więc włączyłem Fighter Mode , po chwili do walki włączyły się Corspa i Weronika.
-Co to k.. jest?! - prawie natychmiast zamarliśmy w miejscu - o rzesz ty dziadu jeden, moją Kinię bijesz?! - zaczął wkurzony Andrzej
-To nie tak ...
-Już ja ci k... pokażę! - krzyknął rzucając się na mnie. Kilka wymian ciosów później siedzieliśmy w pierdlu.
Ktoś przytomniejszy bowiem wezwał żandarmów, a ci jak przystało na ochronę z Enterprise wpakowali nas razem co celi
-Wyłaźcie ofiary losu - podniosłem pokiereszowaną gębę.
-Idź do diabła Corspa, po kiego grzyba nas wyciągasz?
-A kto będzie dowodził waszymi jednostkami?
Wychodzimy ze spuszczonymi głowami, przy wyjściu czekają na nas już nasze dziewczyny.
-Zadowoleni z siebie jesteście pierdoły?!
-Tylko nie pierdoły!
-A jak was innaczej nazwać?! ADAM! DO NAMIOTU RAUS! - Asia niemalże na siłę zaciąga mnie za ucho do naszego "mieszkanka"
-Wstyd mi za ciebie.
-Ale to nie ja zacząłem do cholery! Miałem dać się pobić jak w gimnazjum?
-Może i tak, nie wiem czy mogę z tobą być ...
-Że co kurwa?
-I do tego ten język, dobra sama go używam ... a teraz won z mojego namiotu! - mówi i dosłownie wykopuje mnie za drzwi. No to ładnie, zawaliłem po całości ... kurrrrrrrrnaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!
-Co, ciebie też wywaliła? - pyta się przechodzący obok Andrzej.
-Spierdalaj, dobrze wiesz że to dzięki tobie.
-Dobra, okej! Przyznaję, moja wina, ale po jaką cholerę rzuciłeś się na Kingę?
-Człowieku, to ona skoczyła na mnie, widzisz to? - pokazuję limo pod okiem - to jej dzieło.
-Pewnie okresu dostałą czy co - po sekundzie oboje się roześmialiśmy.
-A wam co tak do śmiechu co? - dopiero teraz zlustrowałem bliżej wygląd Corspy. Ogromny siniak pod lewym okiem, i kilka mniejszych rozsianych po całej twarzy.
-O jezu ... przepraszam, nie chciałem ...
-Eeee tam, kilka stłuczeń nic więcej.
-To może postawię ci chociaż drinka na przeprosiny?
-Dobra whisky nigdy nie zaszkodzi.

Cztery godziny później.
-To jak wstąpiłaś do wojska co? - spytałem.
-Długa historia.
-Mamy prawie całą noc.
-Jak chcesz, więc zaczęło się do tego, że poznałam Shrana, mojego pierwszego poważnego chłopaka. kiedy był na przepustce, u nas obowiązuje powszechny pobór od 16 roku życia - niemalże zakrztusiłem się frytką- akurat wybrałam się na dyskotekę, trochę się rozerwać od tygodnia w szkole, od rodziców. On podszedł do mnie, boże prawie nie padłam na jego widok, potańczyliśmy trochę, zaczął opowiadać jak to jest w wojsku, bla, bla bla. No i postanowiłam być trochę bliżej niego. Wcielili mnie jako medyka do 522 Pułku Piechoty, po dwóch tygodniach polecieliśmy na pierwszą linię ...

Odbicie Iowy

12 sierpień 2013. 150 mil od wybrzeży Norwegii.
-Po raz ostatni, wchodzimy, rozwalamy skurkubańców i uwalniamy naszych. Plan może i prosty, ale wiadomo, Iowę przejął James Wyatt, czyli na pewno szykuje jakąś pułapkę. - próbuję przekrzyczeć hałas wirników śmigłowca
-A ty chcesz po prostu wpaść i wypaść?
-Dokładnie, prawdopodobnie spodziewa się jakiegoś skomplikowanego ataku, ale nie aż tak prostego.
-Zbliżamy się do Iowy! - krzyczy pilot Black Hawka.
-Ląduj na pokładzie i spadaj - rozkazuję. O dziwo działa p-lot milczą jak zaklęte, chyba nie myśli ...
-Namierzają nas! - ostrzega nas pilot wraz z pierwszym alarmem.
-W lewo, nad pokład! SKACZEMY! JAZDA!
Na pokładzie wita nas grad pocisków z broni maszynowej. Chowamy się za barbetą rufowej wieży artyleryjskiej.
-Corspa, Wera! Jazda do środka!
-Pod takim ulem? Nie ma wała!
-Szlag by was jasny! - wytaczam się zza osłony i paroma strzałami eliminuję wrogów.
-Przeszukać okręt! Znaleźć mi tych paściarzy! - słyszę z jednej z krótkofalówek zabitego.
-Niedoczekanie twoje kutafonie jeden. Jazda na mostek!
Gdy już wchodzimy do wnętrza okrętu, czeka na nas niemiła niespodzianka, 15 ludzi z wycelowaną w nas bronią.
-Nosz k.. mać, wiedziałem! WIE-DZIA-ŁEM! - odrzucamy broń, no pięknie, wpadliśmy w szambo po same uszy.
-Cóż za piękny widok, kapitan Kielski, którego prosty plan nawet zawiódł.
-Sp... Wyatt! Dlaczego jeszcze nie padłeś co?
-To moja mała tajemnica, cóż na razie ci jej nie zdradzę, być może kiedyś.
-Morze to jest szerokie i głębokie.
-No proszę, wilczek warczy, ale już niedługo. Pod pokład ich!
Zostajemy dosłownie wrzuceni do jakiegoś ciemnego pomieszczenia.
-No ładnie ... to jesteśmy w ciemnej i głębokiej ... - krótko skomentowała naszą sytuację Corspa.
-W ciemnej się zgodzę, ale że w głębokiej to już nie aż tak.
-Trzeba było strzelać mądralo!
-Piętnastu na pięciu? Powodzenia z czymś takim!
-Cicho! Słyszycie? - Przerywa nam kłótnię Asia.
-Chyba sygnał Morse'a
-O-d-s-u-ń-c-i-e s-i-ę ... Odsuńcie się?! - mała eksplozja wyrywa dziurę w metalowej ścianie pomieszczenia.
-Na co czekacie do cholery?! JUŻ WIAĆ!
-Scotty? A ty co tu ...
-Nie czas na wyjaśnienia, spieprzać dopóki nie słyszeli wybuchu i jeszcze jedno.
-Dawaj, byle szybko.
-Trzymają tu jednego ... właściwie jedną od nas.
-Nie bój żaby, dorwiemy dziadygę, tylko czy masz jakąś broń?
-Pewnie - rzuca mi swój fazer. - wiesz jak to działa?
-Chyba wiem, odetnij zasilanie mostka, jeżeli będziesz mógł.
-Się robi!
-A my ruszamy ekipo! Ja prowadzę.
Po zlikwidowaniu kilku przeciwników i uzbrojeniu się w ich broń, docieramy w okolice mostka, z pancernego pomieszczenia dowodzenia słyszę głos Wyatta i jeszcze kogoś.
-... If you will tell me the frequency of Enterprise shields, I'll make sure that, that Montgomery, you mentioned will live.
-F.. you!
-As you wish honey. - pada głuchy strzał. Tego już za wiele, wykopuję drzwi prowadzące do wnętrza.
-HELLO BOYS! I'M BAAAAAAAAAAAAAAAAAAACK! - krzyczę i otwieram ogień, nasz wróg znika w dziwnym promieniu, pozostali padają ranni bądź zabici, osoba przesłuchiwana chwyta za jednego z kałaszy i wycelowuje w nas.
-Who the hell are you people?
-Don't worry, we're not with them.
-I can see that, but I still don't trust you!
-JAYLAH! - odzywa się zza moich pleców głos Scottiego, działa to na nią jak magiczne zaklęcie, gdyż karabin dosłownie wypada jej z rąk. Jednak upadając następuje samostrzał, który zahacza o moje włosy, no świetnie.
-Jesus, Montgomery ... I was so frightened ...
-Shhh ... I'm here.
-Spadamy, dajmy im chwilę i gdzie jest radio?
-Tam - wskazuje na centralkę Weronika.
-Tu TG-24, mamy Iowę
-TG-24, tu Ellie, co z Jaylah i załogą okrętu?
-Cali i zdrowi, chociaż ta mała prawie wypaliła mi dziurę w głowie.
-Co z gnojkiem?
-Zwiał
-Trudno, skierujcie się do portu w Gdyni.
-Słyszeliście! Kurs 042, cała naprzód.
-Jest 042, pełnej mocy nie ma i nie będzie - mówi Scotty, który już zdążył zasiąść za sterami.
-A to czemu?
-Padł jeden kocioł, dlatego lecimy do portu, a nie do zespołu.
-Maksymalna prędkość?
-Ze 28 węzłów wycisnę.
-W mordę, 3/4 mocy w takim razie. - niemalże słyszę w uszach muzykę z filmu "American Warships"
-Będziemy za 6 godzin.
-Bardzo dobrze - rozsiadam się w fotelu dowódcy, który, co muszę przyznać, jest bardzo wygodny. Pomruk silników jak zawsze mnie usypia ...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wspomnianą muzykę można znaleźć na Soundcloudzie, wystarczy wpisać w googlach "American Warships Theme" i powinno wam odrazu wyskoczyć :)

wtorek, 25 kwietnia 2017

Kolejny dzień nudów, a może i nie?

10 sierpień 2013. Tomaszów Mazowiecki, Polska.

Obudziłem się z potężnym bólem głowy, a nie przypominam sobie, żebym wypił aż tak dużo, ledwie poszły chyba trzy kieliszki, a kac jak po imprezie w Miami. Będąc wciąż nieco zamroczonym, udałem się do kuchni.
-Która godzina?
-Gdzieś koło dziesiątej a co? - odpowiedziała Corspa, która już szykowała kolejny obiad, mam nadzieję, że nie tak ostry jak wczoraj.
-Nic, daj coś przeciwbólowego, bo normalnie zaraz wykituję ... co myśmy w ogóle wczoraj pili?
-Aldebarańska whisky, mocne cholerstwo, ale ja was ostrzegałam.
-No tego to nie pamiętam.
-I wcale się nie dziwię, ponoć kapitan Kirk padł po jednej, a ty wychyliłeś aż trzy.
-Dobra, już nie mam więcej pytań. - nagle słyszę ogień artyleryjski, dziwne, bo działa jakby nasze ... i to z mojego ogródka. Wybiegam na zewnątrz.
-Hopper! Co ty do k.. nędzy mi tu wyrabiasz?!
-No co? Dostaliśmy nowe haubice, to je sprawdzam, a że w lasach siedzą jeszcze pojedyncze jednostki, to może je wykurzę.
-Ale nie kosztem mojej głowy!
-Nie przesadzaj, też mi pęka, ale huk stowdwudziesteksiódemek mnie uspokaja.
-Toż to nałóg.
-Oj tam, aż tak źle jeszcze nie jest.
-To przestań grzać do nich!
-Dobra, wstrzymać ogień!
W tej chwili, ni z gruszki ni z pietruszki nadlatują wrogie pociski, całe szczęście trafiają dość daleko od nas.
-Co u licha ...
-Nie mówiłem, że uciszamy też jedną z jednostek artylerii?
-Szlag by cię Hopper, rozwal ich, i skończ ten huk.
-YES SIR!
Sam udaje się do piwnicy skończyć ten cholerny piec i zastaję tam Scottiego z ekipą, montujących coś na wzór pomniejszonego reaktora warp z Enterprise.
-A wy tu czego?
-Najnowszy rozkaz z góry, zakładamy tu kwaterę Dowództwa Sił Specjalnych.
-Chyba ich pogrzało.
-Nie aż tak jak nasze obwody zasilania pod Radomiem.
-To po kiego grzyba to coś?
-Bo montujemy jeszcze generator osłon. Potrzebujesz pomocy z tym piecem?
-Nie, dam radę, muszę tylko jeszcze ... - i w tym momencie jak mnie nie pieprznie. - k... by to jedna ruska j... mać!
-A zapomniałem, wnosząc zbiornik plazmy zahaczyliśmy o jeden z przewodów.
-Idź do diabła Scotty! Już prawie go miałem, a teraz wszystko od nowa.
-Ile żeś to robił?
-Ze cztery godziny, a co?
-To ja zrobię całość w trzy kwadranse.
-Bullshit, nawet serwisant mówił że lepiej będzie kupić nowy, a tego szrota na złom wywalić.
-Zaufaj mi, jestem inżynierem. - o mało nie wybuchłem śmiechem jak to powiedział, oczywiście z wiadomych powodów.
-Jak ci się uda, to stawiam dużą whisky - już widzę jak mu się oczy świecą.
-Depesza z Iowy! - wrzeszczy radiooperator.
-A czego oni chcą, co?
-Wyłapałem ich na częstotliwości awaryjnej.
-Że jak?
-Niech pan sam posłucha.
-Tu USS Iowa, zostaliśmy zaatakowani przez nieznaną grupę abordażową, do wszystkich jednostek, kurs 125, wynoście się poza zasięg dział ...
-To wszystko?
-Jest coś jeszcze
-Tu kapitan James Wyatt z 31 Grupy Abordażowej, Iowa jest pod naszą kontrolą, jeśli chcecie ją odzyskać, to przyślijcie kompanię B z 1 Dywizji Marines.
-Nosz k... mać, pancerny z niego typ. Dostał w nogę, w łeb, w serce, oberwał z granatnika, z bazooki i jeszcze żyje?! Nie no, tym razem to już musi paść. KOMPANIA B, ZBIÓRKA! Wera, ty też - akurat przechodziła obok.
-Co jest?
-Nasz kochany wróg powrócił i tym razem my go sprzątniemy na wieki. Problem w tym, że jest na Iowie i chce żebyśmy to my odbili okręt...
-Wiesz, że to pułapka? - uprzedza mnie Corspa.
-Oczywiście, dlatego lądujemy w składzie : ja, Kinga, Asia, Corspa i Wera. Reszta ma czekać w pogotowiu, 5 kilometrów od pancernika.
-Ale ... - próbuje wtrącić któryś z szeregowców.
-Nie ma ale, jeżeli nie będziemy odpowiadać, dopiero uderzycie, ale jeśli to się nie uda, to Marynarka ma zatopić okręt.
-Mam jakieś złe przeczucia - wtrąca moja ukochana.
-Nie tylko ty ...

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Los urlopos

Notatka autora : Tytuł zrobiony prześmiewczo, zgodnie z tradycją San Escobar :-)
------------------------------------------------------------------
9 sierpień 2013. Tomaszów Mazowiecki, Polska.

-Podaj ten klucz
-Dziewiątka, czy dziesiątka?
-Wszystko jedno.
Gwałtownie podnoszę się spod pieca gazowego, zapominając, że uchyliłem dolną pokrywę, aż mnie zamroczyło. Asia oczywiście w śmiech.
-No i z czego się chichrasz? Kuźwa, jak boli...
-Nie zawsze widzisz gościa uderzającego się w głowę przy naprawie.
-Och ty! - skaczę na nią, i tu jest mój błąd. Zapomniałem, że zrobiła sobie dodatkowe szkolenie z samoobrony, w trzy sekundy zostałem unieruchomiony.
-Dobra wygrałaś, złaź ze mnie.
-Ani mi się śni.
-Te piechociarze! Wyłazić z dołu! - słyszę nieznany głos.
-No żebym ja ci zaraz ... - wychodzę z piwnicy - a to ki czort?
-Sierżant Madeline Johnson, Mikołaj powiedział, że tu będzie moje miejsce do spania. - a to skurkubaniec.
-Jasne zobacz co masz wolnego na górze i wybierz sobie coś.
-Jasna sprawa.
-OBIAD PODANO! - krzyknęła z kuchni Corspa.
Natychmiast w pomieszczeniu pojawił się mały tłumek.
-A to co za szajs? - pyta Andrzej.
-Gulasz Andoriańsko-Meksykański, radzę przygotować dużo wody.
Rzeczywiście, wystarczyła jedna łyżka, a biegaliśmy w poszukiwaniu kranów.
-Czegoś u licha tam dodała?! - czuję, jak całe wnętrzności mi się dosłownie palą.
-Pieprz, papryka chilli, trochę świeżego wasabi ...
-Nie wymieniaj dalej.
-Cześć wszystkim! - krzyczy od progu Mikołaj. - Gulasz czuję! - odrazu sięga do garnka, by go spróbować, zanim zdążyliśmy go uprzedzić.
-O rzesz ... co to?
-No co, kreacja Corspy.
-Pytanie retoryczne, Maddie! Nie tykaj tego!
-Nie przesadzaj, nawet dobre, tylko za mało wasabi ... no co się tak patrzycie? Lubię ostre żarcie.
-Mało ważne, jest coś normalnego do zjedzenia? - pyta nasz pilot.
-Pikantne skrzydełka?
-Z chilli?
-Nie, samym pieprzem.
-No to jeśli mamy jeszcze coś mocniejszego to jesteśmy w domu. - wtrącam się do rozmowy.
-No coś ty, na służbie?
-Przecież mamy urlop nie? Polewaj, nie gadaj!
-Jak chcesz ...

Trzy godziny później.
-... a pamiętasz sierżanta Webbera na szkoleniu w Benning?
-Weź mi nawet gościa nie wspominaj, sztywniak z niego był. A jaki wściekły był jak mu gwizdnąłem Colta!
-Albo kapral Morris, ehhh .... biedaczek, tak głupio zginąć.
-Podsumowując do d... z tą wojną.  - kończy wspomnienia Andrzej.
-I za to wypijemy, a potem spać!
-Gdzie spać o 16-tej? Pogrzało cię Marine?
-Jestem jeszcze zmęczony jak cholera, jeden dodatkowy dzień porządnego snu i wracam do akcji.
Poszedłem do swojego pokoju, zdjąłem buty i padłem na łóżko, nie ściągając nawet munduru i natychmiast zasnąłem.

Największe zycięstwo

7 sierpień 2013. Tomaszów Mazowiecki. Polska

Kuźwa, nienawidzę czołgać się w błocie! A muszę, bo oczywiście moja jednostka idzie na szpicy jako rozpoznanie, a że nie chcę nikogo wysłać na pewną śmierć, postanowiłem pójść sam. Po kilkuset metrach słyszę jakiś szelest tuż za mną, odbezpieczam broń i wskakuję w krzaki, chwila kotłowaniny ...
-Bo mnie zadusisz jeszcze!
-Wera? A ty tu czego?
-No co? Chyba nie myślałeś, że puścimy cię samego. - mówiąc to wydaje dźwięk sowy, z tyłu na sekundę podnosi się cały batalion.
-Oszalałaś? Przecież idę w paszczę lwa!
Niespodziewanie z przodu wychodzi patrol ruskich, oddajemy kilka strzałów ostrzegawczych.
-Opuście broń! Bo będziemy strzelać!
-Paszoł won sobaka! TFU! - odpowiada dość "barwny" głos, no świetnie.
-Spakojna lejtnant, spakojna!
-Idi na h... - nagle za ich plecami pojawia się nie kto inny jak Dimitrij Kożedub - Tawariszcz kapitan, ja niet znaju.
-Spokojna Iwan, ja go znaju. Adam, co ty tu u licha robisz? - stara się jak najlepiej wypowiedzieć każde słowo.
-To samo mógłbym powiedzieć o tobie.
-Możemy porozmawiać gdzieś na uboczu?
-Jasne.
Odchodzimy kawałek, widać że chce coś ważnego powiedzieć i przy tym nie wpaść.
-Słuchaj, tak naprawdę to od 2010 jestem na usługach waszego wywiadu ... wiem, że to nieprawdopodobne ale ...
-Kur ... co? Schlałeś się czy jak?
-Nie, w życiu! Bóg mi świadkiem, ja prawdę mówię. Zamierzamy wycofać się przy pierwszym strzale z waszej strony, artylerię już wczoraj wycofali.
-Wiesz, że potrzebuję dowodu?
-Okay, Iwan!
-Da, tawriszcz kapitan?
W tym momencie Dimitrij wyciąga swój pistolet i strzela mu prosto w głowę.
-Oszalałeś?! Chcesz ściągnąć resztę?
-Spokojna, chłopaki i tak chcieli go zamordować, trochę zalazł im za skórę. Spieprzamy do Warszawy, a i Adam?
-Co?
-Uwidzim się w powietrzu.
Uśmiecham się pod nosem, wiem, że nie może kłamać aż tak. Pamiętam wszystkie nasze starcia, ani razu nie zachował się nie fair. Ale na bok sentymenty, przywołuję radiooperatora.
-Dawaj tego cholernego kebaba. Charge or die!
-No way, I'm not going to...
-Shut the f... up! It's an order! Co za uparty skurkubaniec!
-Pilica na lini, czekają na rozkazy.
-Dwaj ich. Atakujcie, nawet nie wystrzelą, więc spokojnie.
-Zwariowałeś chyba.
-Zaufajcie mi.
-Jak nas poszlachtują, to jako duch ...  - rzucam słuchawkę, nie czas teraz na takie rozmowy
-ZA MNĄ! NAPRZÓD! - krzyczy Wera.
Tak jak przypuszczaliśmy, okazało się, że oprócz trzech wypalonych kadłubów fregat, nie ma tam ani jednego żołnierza, czy sprzętu rosyjskiego. Bezkrwawo zdobyty strategicznie ważny most, to jest to co lubię, szczególnie w tych realiach. Wieczorem wpadłem do Arniego.
-Skąd wiedziałeś?
-Wiesz, mam pewną wtykę w CIA.
-Niech zgadnę, Clayton Webb.
-Bingo, anyway macie tydzień odpoczynku i ruszamy na Warszawę.
Nareszcie! Czas zadać ruskim miażdżący cios, a przynajmniej w Polsce.

środa, 19 kwietnia 2017

Darkest Hour

6 sierpień 2013. Tomaszów Mazowiecki, Polska.

Od czasu połączenia z 3 Pułku Wojsk Obrony Terytorialnej zyskaliśmy małą przewagę, mogliśmy bowiem zmniejszyć nieco rozpiętość naszej dywizji i uszczelnić kilka luk. Problemem był cały czas brak możliwości wyprowadzenia ataku z flanki. Mimo kilku prób przebicia się, większość akcji zakończyła się spektakularną klęską 6 Dywizji Pancernej,  która została zastąpiona 35 Dywizją, również Pancerną, z Turcji. Walki na naszym odcinku cały czas prowadziliśmy w dzień zgodnie z umową, co prawda doszło do kilku incydentów, gdy patrole jednej i drugiej strony spotkały się, zawsze kończyło się na kilku strzałach ostrzegawczych i przyjaznej wymianie handlowej. Marlboro za flaszkę, wszystko przekazywaliśmy do sztabu Pattona, jako "dowód wdzięczności", chociaż wiedziałem, że zawsze kilka butelek zniknie w trakcie transportu.
-Kompania B, Pierwsza Marines i 3 Pułk do Eisenhowera! - no świetnie, ciekawe co "stary" od nas chce. Jako formalny dowódca dywizji i jednocześnie będąc cały czas dowódcą kompanii muszę się zgłosić, ciekawe kiedy to ogarną.
-Pani przodem. - wtem zauważam jak z moimi plecami pojawił się nie kto inny a Mikołaj.
-Chryste, przez ostatnie miesiące wojsko bardzo się zmieniła.
-A tobie nadal d.. w głowie.
-No co? Ty już swoją masz, czas na mnie.
-A idź ty.
Docieramy do biura Eisiego, teraz widzę, że gabinecik ma coś alá stanowisko dowodzenia plus cywilne mieszkanie. Gdy weszliśmy głębiej zobaczyliśmy generała, w ciemnych okularach, z butelką wody na biurku.
-Możesz mi powiedzieć, co się do k.. nędzy wyprawia w nocy? Patton co chwilę, jakąś balangę robi, łeb mi już trzeci dzień pęka.
-Taki mały wypadeczek.
-Adam, mały wypadeczek to ja miałem z żoną 5 lat temu w czołgu! Dwójka dzieci z tego była, a wyście k... Gregorego schlali! - śmiać mi się chce jak nie wiem co.
-Oj tam, przynajmniej mamy spokój. - odpowiadam, ledwie panując nad sobą. Ten tekst w całości rozładował napięcie, nawet Weronika załapała, o co chodzi.
-Pogadamy po wojnie, a teraz na serio. Wybijecie klin z Białobrzeskiej do Żelaznego - szczęka poleciała mi do samej ziemi. Gdzie Pancerna nie może, tam Marines poślą, kur...!
-Chyba cię poj...! W życiu tam nikogo nie wyślę!
-Z rozkazami z samej góry się nie dyskutuje, jako dowódca ...
-W głębokiej d... mam górę! Wystarczy mi jedna wpadka.
-Mi też się to nie podoba, ale co ja mogę?
-Odmówić?
-I polecę ze stanowiska, a wtedy weźmie was Patton, a sami wiecie jakim skur ... on jest.
-Ale co jakieś tureckie M60 mogą zrobić T-72?
-Na pewno więcej niż zaskoczone Abramsy.
-A, czyli robię za rozpoznanie, czytaj pewna śmierć?
-Do k... nędzy! I kto jest pieprzonym pesymistą?
-A wie pan kto to pesymista? To były optymista, tylko dobrze doświadczony.
-Wykonasz rozkaz, czy nie?
-Jeżeli weźmiesz na siebie odpowiedzialność.
-To masz jak w banku. Idź przygotować ekipę, atakujecie jutro o świcie, a i Adam?
-Co takiego?
-Po pierwsze dowodzisz, po drugie koniec tego "barteru patrolowego", a przynajmniej przysyłania tego do nas.
-To co ja mam robić?
-A skąd mam wiedzieć? Chowaj do piwnicy, odsyłaj do punktów opatrunkowych.
-To wszystko?
-Tak, możecie odejść. Kapitanie Szalbierz proszę na chwilę. - ciekawe co on od niego chce.
Po uzgodnieniu planu ataku z Weroniką i Turkiem, które skończyło się pod wieczór, wpadł do nas Miko.
-No to gadaj, czego "stary" chciał od ciebie?
-Wrzucił mi kolejnego pilota z 5 Skrzydła, a właściwie pilotkę.
-To powodzenia.
-Nie o to chodzi! Problem w tym, że chyba się zakochałem.
-Pfuuuuut! - aż wypluwam kawę - To na co czekasz? Do roboty!
-No i tu jest szkopuł, latałem z nią w 621 treningowym.
-Stara miłość nie rdzewieje - rzuciła Wera
-Ha ha ha, bardzo śmieszne, ale jak ją przekonać?
-Weź ją na kawę, wyskoczcie razem do Łodzi po całej tej hecy. A jak ma na imię?
-Madeline, sierżant Madeline Johnson.
-Bierz się za nią, zanim ci ktoś ją sprzątnie.
-Tylko jak nie wyjdzie to skopię ci d..
-Go ahead, make my day.