sobota, 26 listopada 2016

"That was close"

16 września 2013. Miami, Floryda, USA.
Gdzie jestem? Sam już nie wiem, przez całą tą aferę mam już dość życia. Zostawiłem Corspę w szpitalu żeby pilnowała Asi ... sam poszedłem na miasto, chyba się schlałem na całego i urwał mi się film. Mam to w dupie. Sprawdzam kieszenie, portfel jest, telefon jest, pistolet też na miejscu ... to gdzie ja do cholery ...
-Pobudka! Tyłek do góry!
-Kur... twoja mać! Nie tak głośno! I gdzie ja do diabła jestem?
-U pana Boga za miedzą, w bazie marynarki wojennej.
-Chwila, chwila ... Hopper? A co ty tu u licha robisz?
-Mało ważne, jak tylko Ellie dowiedziała się o tej całej hecy, kazała mi ciebie odnaleźć.
-To gdzie ja do cholery się zabunkrowałem?
-Siedziałeś w "Niebieskim Lotosie". Zalany chyba w trupa.
Rzeczywiście, ledwo co mogłem się zwlec z łóżka, łepetyna pękała mi tak, jakbym oberwał co najmniej z stodwudziestkisiódemki Iowy. Ale Eliza przebiła wszystko ... postanowiła obudzić mnie, używając syreny okrętu.
-BY CIĘ SZLAG JASNY TRAFIŁ ZASRAŃCU JEDEN W D... J... - rzuciłem w interkom.
-Ja ciebie też kocham. Ładuj się na mostek, kawusia już czeka.
Kawa i jajecznica, to wszystko czego mi teraz było trzeba ... ledwo docieram na górę, a przede mną wyłania się kubek z parującym czarnym bóstwem. Po pierwszym łyku napoju kac ustępuje natychmiastowo.
-To jak będzie? Pijemy więcej?
-W życiu ... jeden raz mi wystarczy.
-PANI KAPITAN! - wrzeszczy łącznościowiec.
-Ciszej do k... nędzy! Co za ludzie ... chyba już pójdę. A ty czego tu sterczysz? - zwracam się do oficera.
-Generał Eisenhower na lini, chce rozmawiać z panią i z piechociarzem.
-Ty, marynarzyku, żebym ci nie musiał czegoś wbić do łba.
-Żadnych bójek na moim pieprzonym okręcie! ZROZUMIANO?!
-Dobra, dobra ...
Wszyscy oprócz nas opuszczają mostek. Zaskoczeniem może być to, że na szybach okrętu pojawia się obraz generała na żywo. No cóż, technologia na miarę XXIII wieku. Przeniesione chyba z Enterprise'a.
-Adam, pani kapitan.
-Generale Eisenhower.
-Widzę że żyjesz stary, jak się trzymasz?
-Jest ciężko ... zaczynam się zastanawiać czy nie odejdę z wojska na jakiś czas.
-Ja właśnie w tej sprawie. Nie wiem jak i kiedy ale linia frontu jakimś cudem przesunęła się na linię Gdańsk-Łódź-Kraków-Zakopane. Rosjanie nic nie robią, co jest dziwne jak cholera ... mam kilka planów, jeśli znajdziesz czas to ci je podeślę.
-Dawaj, i tak nie mam co robić.
Kilka godzin później siedziałem i przeglądałem plany operacyjne akcji którą nazwano "Operacja Tomaszów Mazowiecki", w pewnym momencie zorientowałem się, że oparto ją o Operację Market-Garden. Patrząc na plan ataku po chwili zauważyłem tragiczny błąd. Szliśmy "O Jedną Dzielnicę Za Daleko". Mimo iż wiedziałem, że tą dzielnicą była ta, w której mieszkałem.
Złapałem za telefon.
-Eisenhower.
-Arni, mamy problem. Bierz papiery.
-Poczekaj chwilę ... - słyszę szelest kartek - dobra mam.
-Widzisz Wilanów?
-No?
-To oblicz ile dzielnic zdobędziemy.
-No tak ze 4.
-No właśnie! Policz miejscowości po drodze.
-Wychodzi z 5.
-Końcowa siła będzie wynosiła tylko jedną pieprzoną dywizję! Nie ma szans żebyśmy zdobyli i utrzymali Wilanów.
-Kurcza, faktycznie. Tylko że tym razem ja tu nie dowodzę.
-A kto?
-Gregory Patton.
-No bez jaj, z tych Pattonów?!
-Dokładnie.
-Dawaj mi namiary na niego. Już ja z nim pogadam.
Chwilę później byłem w środku konwersacji z drugim generałem.
-... to ty nic nie rozumiesz pierdzielony pesymisto!
-Kapitanie! Ogarnijcie się!
-PO MOIM TRUPIE! - krzyczę w słuchawkę i rzucam moim starym Samsungiem w ścianę.
-Widzę, że kogoś nerwy ponoszą. - mówi Corspa, wchodząc do mojego pokoju. Podnosi to co zostało z mojego telefonu -No to żeś go rozwalił, brawo.
-Nie miałaś przy kimś siedzeć?
-Ciekawe przy kim, jak nic jej nie jest. Tylko standardowe badania.
Nic już się nie trzyma kupy. Front przeskoczył o 100 kilometrów ... Asi nic nie jest ... co do licha?!

piątek, 25 listopada 2016

Epilog (Koniec tomu I)

Nareszcie koniec! Rok mi zajęło ukończenie I tomu powieści. Teraz tylko znaleźć fundusze i oczywiście opublikować całą historię :-D Od teraz będę pisał części pod drugi i ostatni tom tej historii. -Adam.
-------------------------------------------------------------------
15 września 2013. Miami, Floryda, USA.
-YIIIIHAAA! - wreszczę, przelatując koło wieży kontroli lotów w Fort Lauderdale.
-Tu kontrola do F-14. Co wy do ... - tu posypała się minutowa wiązanka - wyprawiacie?!
-Tu Eagle One, wracam do domu, a co? Nie widać? - kontroler nie odpowiada, Corspa wybucha śmiechem. Po 20 minutach dolatujemy do bazy 5 Skrzydła Myśliwskiego we Florydzie. Ląduję i zaczynam rozglądać się za swoją ukochaną, lecz nigdzie jej nie widzę.
-Może się spóźni. - próbuje mnie pocieszyć moja towarzyszka.
-Zawsze była punktualna, musiało się coś stać.
-Przestań krakać i myśl pozytywnie!
-Łatwo powiedzieć ...
Ustawiam myśliwca na miejscu postojowym, zabieram graty i zdaję kombinezon. Włączam komórkę, o kuźwa! Ponad 25 nieodebranych połączeń od siostry Asi. Natychmiast oddzwaniam i zaczynam szukać po kieszeniach kluczyków od mojego auta.
-NO NARESZCIE! ILEŻ MOŻNA!
-Jezu, ciszej trochę, bo mi głośnik wybuchnie ... - nie daje mi dokończyć.
-Gdzie jesteś?
-W bazie i idę do Jeepa, a co?
-Tu chodzi o Asię ... - odrazu przystaję - miała wypadek, jest w szpitalu ... w śpiączce. - kluczyki wypadają mi z ręki.
-Kurwa ... powiedz że żartujesz ...
-Nie ...
Czuję jak zaczynam lecieć gdzieś w dół ... -Co ci jest? - pyta Corspa?
-Asia jest w szpitalu.
-O żesz ...
Wskakujemy do samochodu, odpalam silnik i pruję ile mocy w garach. Ledwo co wychamowuję za karetką, a już wyskakuję i biegnę na intensywną terapię.
-Tam nie wolno ...
-W dupie to mam! - krzyczę do pielęgniarki.
Moja miłość leży podłączona do respiratora.
-Nie rób mi tego ... nawet nie ... - w tym momencie jej serce zamiera.
-SIOSTRO! Mówiłem nie próbuj!
Lekarz wbiega i zaczyna reanimację.
-Musisz stąd wyjść ..
-Cmoknij mnie pan ...
-WYPIERDALAJ STĄD KAPITANKU!
-Rozkaz!
Nie wiem co będzie dalej ... mam nadzieję że nie ...

Lądowanie? ''Odmawiam!''

14 września 2013. 250 mil od Wysp Brytyjskich.
-Enterprise, tu Eagle One. Prosimy o zgodę na przelot.
-Tu kontrola, odmawiam.
-Kuźwa by go mać ... - na głos wyrażam swoje zdanie, i skierowuję mojego F-14 prosto na nadbudówkę lotniskowca.
-Chyba nie zamierzasz ...
-I'm sorry Corspa, but it's time to buzz the tower.  - pozwalam sobie sparafrazować tekst ze znanego filmu ''Top Gun''.
-YIIIIIIHAAAAA! - wrzeszczę przelatując blisko pokładu okrętu.
-Tu admirał Shane, co za ciul jeden się mi tu pałęta!
-Tu Eagle One, melduję że postanowiłem rozlać trochę kawy w wieży.
-Eagle One, podajcie załogę.
-Kapitan Adam Kielski, oraz ... - zawahałem się, gdyż nie znałem dokładnie rangi Corspy. Na szczęście uratowała ona sytuację.
-Komandor-porucznik.
-Oraz komandor-porucznik Corspa.
-Lądować natychmiast.
Wtem dostrzegam dwie sylwetki MiG-ów 29.
-Odmawiam, dostrzeżono dwa wrogie myśliwce i dym w oddali. - dym dostrzegłem tuż przed złożeniem meldunku i natychmiast skojarzyłem fakty. Jedynym lotniskowcem jakim dysponowali Rosjanie był “Admirał Kuzniecow", a że jego silniki były w fatalnym stanie , z jego komina zawsze buchał kłęby czarnego, smolistego dymu.
Jak tylko wsiadłem obu myśliwcom na ogon, powitał mnie grad pocisków z obrony przeciwlotniczej.
-OSZ KUR...!
-OSTRO W LEWO!
-Tu Dimitrij Kożedub do Kuzniecowa. Nie strilac iditoty!
-Dimitrij! Wiszę ci chyba już ze dwa whiskacze! - krzyczę fo mikrofonu.
-Mało! Trji!
-Nawet cztery. - odpowiadam z uśmiechem.
Po wylądowaniu na pokładzie Enterprise'a zauważam dziurę w skrzydle.
-Osz to skurczybyki jedne ...
-Ale hydraulika cała, łatkę zamontować i dolecimy. - uspokaja mnie Corspa.
-Obyś się nie pomyliła ...

środa, 23 listopada 2016

Udany dowcip.

Wybaczcie jeśli przeoczyłem jakąś literówkę, piszę bowiem z zupełnie nowego telefonu. Mam też zaszczyt poinformować was że ukończyłem pracę nad ostatnią częścią 1 tomu. Od teraz będę się skupiał na pd serii ''Star Trek: Z pamiętnika Alexa Hoppera''. Jak tylko będę wysyłał książkę do druku, i jak się tylko ukaże, poinformuję was niezwłocznie.
-------------------------------------------------------------------

14 września 2013. Lizbona, Portugalia.
-Możesz mi k... wyjaśnić o co ci chodzi?
-Siedź cicho! Wszystko co powiesz może zostać użyte przeciwko tobie. - mówi Tony zakładając mi i Corspie kakjdanki.
-Pożałujesz tego ...
-Dobra, dobra. Głowa nisko. - niemalże wrzuca nas do auta.
Po wyjechaniu poza teren lotniska Gibbs i Anthony wybuchają śmiechem.
-No i z czego rżycie?! - pyta moja zirytowana towarzyszka.
-Tony płać! Ratuj honor!
O resz wy dranie jedne ...
Chłopaki będąc jeszcze w Europie dowiedzieli się że przylatujemy do Portugalii, a że czekali na Zivę, która odwiedza rodzinę w Izraelu, postanowili zrobić nam kawał.
-Gdybym miał tylko Siga ...
-Ej, nie przeginaj.
-No co ... przecież mam tylko amunicję treningową.
-To chyba że tak.
-Mam nadzieję, że chociaż obsługa lotniska wie o wszystkim.
-Nie bój żaby, już chyba waszego F-14 zatankowali do pełna. Mam też wiadomość z lotniskowca. ''Płyniemy kursem 042 z prędkością 21 węzłów. Odległość od Wysp Brytyjskich 250 mil, do NY będziecie mieli 450 mil, 4 dodatkowe zbiorniki czekają''.
-No i świetnie, wszystko zgodnie z planem.
Po odwiezieniu na lotnisko sprawdzam samolot. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wsiadamy do kokpitu.
-Gibbs? - ten odwraca się, a ja wpakowuję mu pocisk treningowy z farbą prosto w czoło.
-Pozdrowienia dla Zivy! - krzyczę i odpalam silniki. Wchodzimy na kurs 242 i lecimy w stronę lotniskowca.

wtorek, 22 listopada 2016

Małe info.

Zdecydowałem się podzielić całą książkę na dwa tomy. Pierwszy jest właśnie na ukończeniu. Z tego co mogę wam zdradzić zakończy się tzw. cliffhangarem. Który oczywiście ma was zachęcić do przeczytania drugiego tomu, oraz zbudować napięcie. Nie wiem kiedy uda mi się wydać tom 1 w formie książkowej, ale gdy się ukaże, niezwłocznie was poinformuję. :-D

czwartek, 17 listopada 2016

Francja i Portugalia

14 września 2013. Saint-Tropez, Francja.
-Dłuższy urlop by się przydał.
-Heh, żebyś wiedziała. Jak tylko się ta wojna skończy, pakuję się i jadę do Miami na jakieś dwa miesiące.
-Cóż ... ja na Andorię już raczej nie wrócę, więc albo zostanę w Polsce, albo coś sobie tutaj kupię.
-A to czemu nie wracasz?
-Zbyt długa historia.
Zbieram się z leżaka na którym spałem, na balkonie. Po lądowaniu w Clermont skierowani nas na przymusowy odpoczynek do Saint-Tropez. Dobrze że Corspa łyka te tabletki na przystosowanie do wysokich temperatur. Z tego co mi mówiła, to normalna temperatura na Andorii wynosi około minus 35 stopni, a tutaj od wczoraj jest około 40 stopni na plusie! Oczywiście w hotelu okazało się że pokój, który nam przydzielono ma tylko jedno łóżko, więc "gwizdnąłem" z basenu leżak i rozłożyłem się na balkonie, jako że noce są ciepłe. Wychodzimy z hotelu i jedziemy na lotniksko. Od razu zauważam coś na naszym F-14.
-What's this? - próbuję zagadać mechanika.
- Au commandement du capitaine Szalbierz ...
-Thanks - szybko ucinam, zanim ten żabojad się rozkręci.
Wsiadamy do kokpitu i startujemy. Na przelotowej ustawiam autopilota na kursie, na lotnisko w Lizbonie.
30 minut później. Lotnisko wojskowe w Lizbonie.
-Lisbon Tower, this is Eagle One requesting permission to land on runway 51. Over
-This is Lisbon Tower, Eagle One you have permission to land on runway 51. After landing proceed to hold zone 25.
-Roger, over and out.

Lądujemy perfekcyjnie, z pełnym dohamowaniem, po czym zaczynam kołowanie na miejsce postojowe 25. Nagle spostrzegam znajome sylwetki.
-A ci co tu robią? - myślę.
Wysiadam z kokpitu.
-Gibbs, Tony, co wy tutaj robicie?
-Jesteście aresztowani pod zarzutem zabójstwa szeregowego Jamesa Wyatta.
Osz niedobrze ...

środa, 16 listopada 2016

Urlop

13 września 2013. Lotnisko w Szczecinie, Polska.
-Ty patrz jakie cudeńka nam dali - mówi Mikołaj.
-Nareszczie coś porządnego, a nie te stare P-51.
-No nie przesadzaj, przecież dobrze ci się na nich latało.
-Pal to sześć, pokazuj mojego. - rzucam niedopałek na ziemię i powoli ruszam w stronę hangaru. Zasada 34 - Nigdy nie pij z generalicją! Takiego kaca to jeszcze w życiu nie miałem. Drzwi otwierają się ...
-A ten Mustang co tu robi?
-A wiesz ... chciałem go wywalić, ale chłopaki przekonali mnie żebym go zatrzymał.
Przy owiewce F-14 widzę już podpisy pilota i operatora radaru. Nosz kurna ...
-Chyba se jaja robisz ...
-No co? Nikogo innego nie miałem.
I nagle wchodzi Corspa, w pełnym kombinezonie lotniczym. No nie powiem, w pierwszym momencie mnie zatkało.
-Gotów pierunie?
-Zawsze.
Wskakuję do kokpitu myśliwca. Mechanicy podłączają jeszcze zapasowe zbiorniki paliwa. Będziemy lądować gdzieś we Francji, w Portugalii, i na lotniskowcu Enterprise. Po wypchnięciu na pas startowy, zakładam hełm z dołączoną do niego instalacją tlenową, zauważam napis, którego wcześniej nie było.
-Osz to skurczybyk jeden ...
-Kto?
-Zgadnij.
-Eagle One, tu wieża. Masz pozwolenie na start z pasa 25.
-Tu Eagle One, zrozumiałem.
Sprawdzam klapy, lotki, stery kierunku i wysokości, wszystko wydaje się być w porządku. Przepustnica na full, hamulce zwolnione. Wciskam przycisk dopalacza. Gwałtowne przyśpieszenie wciska mnie w fotel. F-14 niemalże sam odrywa się od pasa. Zamykam dopalacz i ustawiam przepustnicę na 85%. Lot do Francji powinien zająć jakąś godzinę, godzinę dwadzieścia.

Kolejne zawieszenie broni

12 września 2013. Baza 1 Dywizji Marines w Gdańsku.
Jeżeli mnie jakaś Ruska kula nie trafi, to dobije mnie powszechna papierologia, ale z drugiej strony, warto czasem posiedzieć za sztabowym biurkiem i popisać, aniżeli latać z karabinem. Nagle ni z gruszki, ni z pietruszki do namiotu wpada generał Eisenhower. Od razu zrywam się z krzesła.
-Siadaj, nie jestem tu służbowo - mówi, po czym wyciąga z torby ... 30 letniego burbona!
-Oho, widzę że ma to jakieś podwójne dno. - uśmiecham się.
-Nawet poczwórne.
-No to będzie ostro - schylam się po szklanki - gadaj co cię trapi.
-Straty przy desancie ... do tej pory 1 czy 2 ludzi w Afganistanie czy w Iraku było do zaakceptowania ...
-Chwila ... że jak?
-No a kto dowodził 3 Armią Wojsk Specjalnych?
-O rzesz w mordę ... - z wrażenia aż wypijam całą szklankę. Generał od razu polewa następną.
-Zresztą mało ważne, Ruscy poprosili o kolejne zawieszenie broni.
-Nie no ... w takim odstępie ...
-Ta wojna jest fair do licha! Przecież Obama i Putin podpisali układ o użyciu wyłącznie broni konwencjonalnej.
-Przynajmniej jakoś zapobiegli anihilacji ludzkości ...
-Słuchaj. nie chciałbyś pojechać na trochę do Stanów.
-A czemu nie, w sumie parę dni odpoczynku zawsze się przyda.
-No i pięknie, byle byś 25-tego wrócił na koncert charytatywny obu stron.
-Pamiętam, jak zwykle przygotowany do Kennyego i AC/DC.
Do wieczora opróżniliśmy całą flaszkę. Przed pójściem spać, postanowiłem zadzwonić do Asi.
-Słucham? - odzywa się jej głos w słuchawce.
-To ja - staram się utrzymać normalny ton głosu, lecz lekko bełkoczę.
-Piłeś?
-Ale służbowo.
-Ile?
-Mało.
-ILE?!
-DOBRA! Pół flaszki gdzieś.
-No to już jestem spokojna, coś chciałeś?
-Za dwa dni będę u was gdzieś wieczorem.
-Świetnie, tylko nie pij już więcej.
-Dobra, dobra.
-Zobaczy się czy dobra ... do zobaczenia.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Raport z walki 11/09/2013

 Nowość! Od kiedy Adam został dowódcą dywizji musi wypełniać papierki, czego oczywiście nie lubi, stąd krótkie opisy działań. Dajcie znać czy coś takiego wam się podoba, czy może mam ustawić podstronkę do tego. ·Adam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Jednostka : 1 Dywizja Marines
Dowódca : Kapitan Adam Kielski
Stan początkowy : 9.5 tys. ludzi.
Straty własne - kompanie E i F, kompania C - 50 ludzi, kompania B - 10.
Straty wroga - dwie dywizje, 25 dział oraz 34 karabiny maszynowe.
Stan końcowy : 6.5 tys. ludzi
Opis działań :
Pierwsza fala desantu została prawie całkowicie zniszczona. Dopiero z pomocą okrętów USS Enterprise NCC-1701 oraz SSV Normandy SR-1 udało się opanować przyczółek


Dowódca Jednostki
podpis nieczytelny

Desant

11 września 2013. 3 km na północ od Kaliningradu.

-Podniesienie 12 stopni, kurs 130, OGNIA Z GŁÓWNEJ!
To co mówili o potężnym "gromie z jasnego nieba" było prawdą. Działa "Iowy" rzeczywiście były mocne.
-Pudło! Za daleko!
-Podniesienie 11 stopni, kurs 130, OGNIA!
Po tym strzale zauważam potężną falę odrzutu, mogło by się wydawać że okręt "uskoczył" w bok jakieś 20-25 metrów, lecz to tylko złudzenie.
-Prosto w cel.
-No i to rozumiem!
-Kapitanie! Pilna depesza z lądu!
Była to najkrótsza wiadomość w historii Marynarki Wojennej, nawet słynne "Tora! Tora! Tora!" było dłuższe. Krótko mówiąc ... "AAA!!" Trzy proste litery, które oznaczały atak. Był to umowny sygnał na który John Paul Jones, Iowa, Sampson i ORP Kormoran przechodziły z ostrzału mierzonego na osłonowy. Gdy już zbierałem swoje graty, zauważyłem na horyzoncie kolejny okręt.
-Radar, łączność, sprawdźcie co to za jeden.
-To USS Texas!
Mój boże, prawie 100 letni pancernik wkracza do akcji, wraz z nim widzę jeszcze osłonę kilku krążowników, chyba klasy "Cleveland". Ciekawe co jeszcze mają w tej "Naftalinowej Flocie". Będzie nawała artyleryjska. Dobiegam do sterburty swojego okrętu i szybko przeskakuję na motorówkę.
-No to jazda!
Silnik ryczy na pełnych obrotach. Tuż przed plażą czekała nas jednak niemiła niespodzianka ... ni stąd, ni zowąd powitał nas grad pocisków z karabinów maszynowych i działek małokalibrowych.
-GŁOWY NISKO! - krzyczę, ale jednoczesna skoordynowana salwa wszystkich okrętów zagłusza mój głos. Pierwsze pociski wybuchają za blisko, nawet nie dotykając fortyfikacji, lecz detonują pole minowe na plaży. Jak tylko dno łodzi zaczęło szurać po dnie, wyskoczyłem wraz z całą drużyną. W tym samym momencie nasza motorówka eksplodowało ogłuszając mnie i pozostałych. Boże to jakaś masakra ... km-y zniszczyły kompanie E i F, po czym przerzucił ogień na nas. Chwyciłem za karabin i pobiegłem w stronę wału z drutem kolczastym. Za mną dobiegła Ashley.
-Kuźwa, taką imprezę to ja rozumiem!
-Nie pierdziel mi tu! RADIOOPERATOR?! - próbuję przekrzyczeć nawałę artyleryjską.
-TUTAJ! - widzę jak ktoś podnosi rękę. Czołgam się w jego stronę.
-Dawaj radio. Tu A-43, szlag trafił plan A! Realizujemy plan B! Powtarzam, plan B! Pierwsza fala ataku zniszczona!
-Tu D-24, aprobujemy plan B, E i N rozpoczynają ostrzał. Druga fala w drodze!
-Tu A-43, przyjąłem! - rzucam słuchawkę i krzyczę do tych którzy mi pozostali. - NA PŁASK! GŁOWY PRZY ZIEMI!
Widzę dwa rozbłyski na niebie, to Enterprise i Normandia weszły w atmosferę, następne rozbłyski. Chyba o tym nie wspominałem, ale udało nam się zamontować na obu okrętach działa z pancerników-muzeów, oprócz Iowy, Missouri i Texasu, które były w akcji. Enterprise miał 9 dział 406 mm, oraz 18 dział 127mm, a Normandia z racji swojej małej wielkości miała tylko 8 dział 127mm, po 4 na każdej stronie. Pierwszy ostrzał niszczy dwa bunkry ... i część naszego wału.
-TERAZ! BIEGIEM!
Ruszamy w stronę okopów nieprzyjaciela, prując na oślep z naszej broni.
-Ash, Kinia, Jenkins! Wy ze mną! - krzyczę.
Dobiegamy do ocalałego bunkra. W międzyczasie reszta dywizji ściga uciekających Rosjan. Wyciągam trzy granaty.
-Gotowi? - w odpowiedzi widzę trzy podniesione kciuki. Wrzucam granaty do środka, duży wybuch odrzuca nas o dobre kilka metrów.
-CO TO KUR.. BYŁO?!
-Amunicję wysadziłeś staruszku. - Siadam na ziemi i zaczynam się śmiać. Cóż ... nie codziennie zdarza się taka sytuacja.
Przeciwnik wycofuje się do miasta, lecz wypędzenie go z niego to już nie nasze zadanie. Pozycje wokół plaży przejmuje piechota. Chyba najwyższy czas zająć się papierkami ...

niedziela, 6 listopada 2016

Coś o sobie.

Cóż ... długo się zastanawiałem czy zamieścić to tutaj czy też może wysłać do popularnych "Anonimowych" ale przeważył blog.
-------------------------------------------

Moje imię pewnie znacie, lub nie. Jestem Adam Kielski, chodzę do III klasy mojego ukochanego I Liceum w Tomaszowie Mazowieckim. Śmiało mogę mówić że po tylu "torpedach" nie jeden "pancernik" by zatonął. Ja się nie poddaję. Ale zacznijmy od początku. Jak każdy dzieciak miałem bardzo różne hobby. W podstawówce chciałem być maszynistą. Miałem kompletnego bzika na punkcie kolei. Potrafiłem podać dane techniczne każdej lokomotywy w Polsce, lub jej ksywę, co zresztą we mnie zostało. O ile klasy 1-3 były jeszcze do zniesienia, o tyle w 4-6 zaczęło się wszystko chrzanić. Do dzisiaj noszę to w sobie. Byłem bity, poniżany, "wyalienowany". Był to czas najgorszy ... w tym czasie rozwój komputerów poszedł naprzód, tak jak gier komputerowych, lecz nie pociągało mnie to aż tak bardzo ... do czasu. Ale zostańmy na chwilę w podstawówce. Przez te wszystkie lata miałem jednego kumpla, Dawida. Zawsze potrafiliśmy się dogadać, co zresztą jest widoczne do dzisiaj. Gdy opuszczałem mury "Trzynastki", myślałem tylko czy w gimnazjum będzie innaczej, a może innaczej. Bardzo na to liczyłem. Ale jednak ... po kilku tygodniach okazało się jak bardzo się przeliczyłem. Klasa była dość liczna, około 30 osób o ile pamiętam, z początku wszystko było ok, okazało się nawet że Dawid jest w tej samej klasie, jednak wkrótce to co było w podstawówce wróciło ... znowu byłem poniżany, bity. Wychowawczyni za przeproszeniem ale ch#@a robiła w tej sprawie. Dopiero gdy zostałem pobity poza szkołą i w tej sprawie interweniowała policja, coś drgnęło, ale nie z jej strony. Tylko pani dyrektor. Na nic były skargi, na nic interwencje mojej mamy. Wtedy uciekłem w świat gier komputerowych. Miałem wszystko w d.. po zajęciach biegłem do domu, rzucałem plecak i wchodziłem w mój wirtualny świat ... świat w którym miałem prawdziwych znajomych. W drugiej klasie fala dokucznia trochę przycichła. Problem leżał jednak w tym że zdołałem uzależnić się mocno od gier komputerowych, prawdę mówiąc walczę z tym do dzisiaj, z niezłymi skutkami. O ile w drugiej gimnazjum spędzałem około 4 do 5 godzin, tak teraz to tylko około godziny. I to na same gry strategiczne! A nie strzelanki itp. Pod koniec 2 klasy moja wychowawczyni wpadła na szalony pomysł. Skoro nie radziła sobie z klasą, to może by wywalić powód do innej? A niech się kto inny buja z tym problemem. Nice try, nie udało się jej to jednak, gdyż zapomniała że potrzebna jest zgoda rodzica. Ale mniejsza o to. Pozostając w drugiej ... w ciągu pierwszych kilku miesięcy przeszedłem poważne załamanie nerwowe. Nikt tego nie wiedział, ale dwa razy niemalże się powiesiłem. Za każdym razem jednak gałąź pękała na pół. To przywróciło mi wiarę w Boga. W trzeciej było już lepiej. Docinki nadal się zdarzały, ale jakoś były "lżejsze". To również okres w którym się zakochałem ... choć bałem się tej osobie tego wyznać ... za dużo przeszedłem. Za każdym razem gdy już byłem na skraju załamania nerwowego, mówiłem sobie "Musisz żyć idioto! Jeśli nie dla siebie to dla niej" i tak jakoś minęło ... Pamiętając słowa mamy "staraj się uczyć jak najlepiej żeby przyjść tutaj (I Liceum). To inna młodzież niż w gimnazjum", udało mi się tego dokonać. Choć nie w biol-chemie jak na początku chciałem, ale dobra. Klasa też wydawała się w porządku ... ale wyszło że poraz kolejny pozory mnie zmyliły. Niedość że miałem sk#%@*÷a w klasie to znowu zaczęła się nagonka. "Nosz k.. mać! Miało być innaczej do jasnej cholery!" wykrzyczałem mamie prosto w twarz. Ale co się okazało. Oprócz paru przypadków było kilka porządnych osób, więc jakoś dawałem radę. Najlepsza była moja mina jak zobaczyłem mój obiekt gimnazjalnych westchnień gdzieś na korytarzu. Szybka pokerowa twarz, kurs do bibloteki aby to zweryfikować. Wystarczyło jedno spojrzenie na kartę czytelnika ... "Joanna G." Klaśnięcie w czoło. No tak! To ta sama osoba! Durnu, jak żeś jej nie skojarzył. Goddamnit! Z czasem moje uczucia zaczęły się odzywać. Apogeum sięgnęły w drugiej klasie, kiedy to postawiłem wszystko na jedną kartę. "A pierdziu, warte ryzyka" stwierdziłem. Zaczęło się niewinnie, od durnego zakładu, który tak mocno przegrałem ... potem wszystko przygasło ... cóż nauka! W drugim półroczu jednak wystartowało od nowa. Pisanie ze sobą, heheszki na messengerze etc. Aż podczas wakacji dostałem wiadomość z pytaniem "Możesz mi powiedzieć co ja dla ciebię znaczę?" "Osz kurna ... tego się nie spodziewałem, a może" pomyślałem. Cóż ... napisałem coś w rodzaju wyznania miłosnego. W odpowiedzi dostałem torpedę, po której jako pokiereszowany pancernik powinienem był zatonąć. "A ja dla niej żyłem, dzień w dzień sobie powtarzałem : Będziesz żył dla niej, a teraz coś takiego" wyłączyłem komputer, przebrałem się, wziąłem plecak, MP3, spakowałem swoje repliki ASG i pobiegłem na oczyszczalnię ... a właściwie jej ruiny. Napotkałem akurat grupę, która chciała rozegrać mecz. Zgłosiłem się na ochotnika. Po paru momentach prułem z mojego M16A1 i Colta M1911, jak by to były "elektryki" a nie "sprężynówki". Oczywiście ekipa była pod wrażeniem. Gdy było po wszystkim spytali się gdzie nauczyłem się tak strzelać. A warto wspomnieć że chyba wszyscy byli w granicach 20-25 lat. Ja się otworzyłem i opowiedziałem całą historię ... nawet chcieli mnie poczęstować "fajką", lecz odmówiłem. Wróciłem do domu, włączyłem komputer ... nie wiedziałem od czego zacząć. Nie będę się rozpisywać na ten temat. Zakończę to krótko "skończyło się dobrze". W międzyczasie zacząłem robić prawko. Najlepszy miałem śmiech jak Asia powiedziała że instruktor jej powiedział, jakobym mówił że jest moją dziewczyną. Oczywiście zdementowałem to natychmiastowo, poczym dosadnie op... owego instruktora. Podczas którejś jazdy ... 10-tej bodajże miałem nowego instruktora, Jarka. Facet dobrze doświadczony ... lecz mało znający się na ludziach, i na kursantach. W Piotrkowie Tryb. doszło do wymiany zdań pomiędzy mną a nim. Po 10 jeździe, kursant nie jest jeszcze zaawansowany! Potrzebuje instrukcji, przy np. dohamowaniu na dojeździe do ronda. A ten milczał. Więc nie dziwota że mi 3 razy zgasło auto. Pozwolę sobie przytoczyć ten krótki dialog.
Jarek : KURWA JAK JEŹDZISZ!
Adam : Ja sobię kurwa nie życzę żeby ktoś mi mówił kurwa.
Jarek : Słucham?! COŚ POWIEDZIAŁ?!
Adam : Żeś pan cham i prostak!
Jarek : Zjeżdżaj w tą zatoczkę! Nie będę kurwa jechał z gnojkiem który mnie wyzywa, do tego mam świadka.
Adam : Tak? Ja też mam świadka że to pan pierwszy mnie tu zwyzywał.
Jako że druga osoba została wyrzucona przez niego poprzedniego dnia na przystanku autobusowym, bała się mi przyznać rację.
Jarek (dzwoniąc do Tomka) : Cześć Tomku. Tak jestem w Piotrkowie, mieliśmy tu małą sytuację. Tak Adam Kielski. Nie wie jak hamować, w dodatku przeklinał i zwyzywał mnie od chamów. Nie wiem co z tym zrobić, wyrzucić go, czy odbierzesz go spod WORD-u? Aha, odbierzesz. No to dobra, do zobaczenia. "Zwracając się do mnie" : Nie wiem czy Tomek będzie chciał mieć z tobą jeszcze doczynienia. Uważam że jesteś w tej szkole skończony.
Przesiedliśmy się z drugą osobą, oczywiście ja będąc osobą wrażliwą rozkleiłem się po całości.
Jarek (zwracając się do drugiej osoby) : 25 lat jestem instruktorem i jeszcze takiego przypadku nie miałem.
Adam : MÓGŁBY PAN WRESZCIE SKOŃCZYĆ TEN TEMAT?!
Jarek : Zamknij gnoju tą buzię, bo cię na przystanku wysadzę!
Szlag mnie na miejscu trafił. Po tym jak mnie zostawił, zadzwoniłem do Tomka.
Adam : Halo? Panie Tomku? Przyjedzie pan po mnie?
Tomek : Oczywiście, nic się nie bój.
Adam (będąc ma granicy płaczu) : Przepraszam ...
Tomek : Spokojnie, nic się nie stało.
Nagle zacząłem żałować że na tym "złomie" z którego dzwoniłem nie mam numeru do Asi ... przynajmniej bym się wyżalił, ale okej. Tonek zjawił się po pół godzinie. Oczywiście mi oczy nadal świeciły, a ten nawet to w żart obrócił.
Tomek : Ale wyglądasz, jakbyś conajmniej lekko w palnik dał.
Jak tu go nie lubić :)
Co śmieszniejsze na drugi dzień Jarek gotował się ze złości jak zobaczył mnie i Tomka w jednym aucie. Teraz będąc pod koniec jazd, zawsze macham mu, jak tylko go zobaczę. Gościa musi żółć zalewać. W końcu powiedziałem Tomkowi : Niech pan podziękuje Jarkowi, dał mi pomysł na nową część do mojej serii.
On się tylko roześmiał. Tak powstała "Interwencja w Afganistanie". O trzeciej klasie nic nie mogę właściwie napisać, za mało czasu minęło. Ale nareszcie po 9 latach, zacząłem być traktowany jako członek klasy, a nie wróg.
-------------------------------------------

O żesz ... ale się rozpisałem. Cóż, tak to bywa gdy cię najdzie na wyznanie swojego background'u. Wybacz mi droga koleżanko że wspomniałem o tym wszystkim, nie chciałem tego zatajać. Jeśli cię uraziłem, możesz wpaść do bibloteki i dać mi w mordę. Zrozumiem przesłanie. A wy dajcie znać co myślicie!

piątek, 4 listopada 2016

Na pierwszej lini

10 września 2013. 12 kilometrów od bazy w Gdańsku.
Tego po admirałku się nie spodziewałem. Mój uszkodzony Kościuszko nadal jest w remoncie połączonym z lekką modernizacją. Tymczasem dowódca pancernika "Iowa" zdecydował się przejść na emeryturę. A jedynym oficerem bez okrętu oczywiście byłem ja. Ciekawostką może być to że dopóki nie dotarłem na pancernik, miałem zdekompletowaną obsługę mostka. Myślałem że przydzielą mi kogoś za Corspę, a tu cisza.
-Na twoim miejscu bym się nie cieszył - mówił mi przed wylotem Alex Hopper.
-A to czemu?
-Dowódcą "Iowy" jesteś tylko tymczasowo.
-Że jak?!
-Normalnie, płyniecie pod Kalilingrad, prowadzicie ostrzał, a potem wysadzacie desant.
-No bez jaj.
Po dotarciu na pokład pancernika szybko udaję się na mostek.
-Captain on the deck!
-Ash, nie tak oficjalnie, jesteśmy wśród swoich do licha!
-Spokojnie staruszku, bo ci żyłka pęknie. - niemalże podskakuję w miejscu.
-Corspa? A co do diabła ciemnego ty tu robisz.
-3 dni w łóżku to za dużo jak dla mnie.
-Poprostu zwiałaś ... no to ładnie, już widzę jak Price - nasz dowódca - oberwie po łbie.
-To ty jeszcze nic nie wiesz?
-No przepraszam bardzo, 3 dni siedziałem, próbując ugłaskać Shane'a i wrócić do dywizji, więc mogę chyba być trochę nie na czasie.
-Przeczytaj więc to. - podaje mi oficjalny list z dowództwa 1 Połączonej Armii.
Dowódca 1 Połączonej Armii ma zaszczyt poinformować pana o awansie na stopień kapitana oraz przekazać dowodzenie nad 1 Dywizją Marines. Pierwszą akcją bojową pod pana dowództwem będzie desant na Kaliningrad.
Ps. Gratulacje. Już po Gdańsku chciałem ci dać dywizję ale "siła wyższa" mnie nieco przyhamowała.
Ps 2. Jesteś najmłodszym kapitanem oraz dowódcą dywizji zarówno w armii amerykańskiej jak i w Wojsku Polskim.
                     Dowódca 1 Połączonej Armii
                              Gen. Arnold Eisenhower
Zamurowało mnie. Ja dowódcą dywizji?! Jestem pewien że Price maczał w tym palce, nawet jeśli "Eisie"  tego oficjalnie nie nie napisał.
-No dobra, dość tych czułości. Raport o stanie uzbrojenia.
-Pełny zapas pocisków do głównej baterii oraz dział 5 calowych, wyrzutnie pocisków Harpoon załadowane, system Phlanx w gotowości, 3/4 zapasu amunicji do działek przeciwlotniczych.
-Paliwo?
-Zatankowane pod korek, jakieś 20-30 tys. ton.
-No to odpalamy i jazda. Kurs 089, 1/2 mocy. Za ile dotrzemy?
-Jutro z samego rana.
-Bardzo dobrze - rozsiadam się wygodnie w fotelu dowódcy, i natychmiast zasypiam. Cóż ... nadmiar wrażeń.