niedziela, 6 listopada 2016

Coś o sobie.

Cóż ... długo się zastanawiałem czy zamieścić to tutaj czy też może wysłać do popularnych "Anonimowych" ale przeważył blog.
-------------------------------------------

Moje imię pewnie znacie, lub nie. Jestem Adam Kielski, chodzę do III klasy mojego ukochanego I Liceum w Tomaszowie Mazowieckim. Śmiało mogę mówić że po tylu "torpedach" nie jeden "pancernik" by zatonął. Ja się nie poddaję. Ale zacznijmy od początku. Jak każdy dzieciak miałem bardzo różne hobby. W podstawówce chciałem być maszynistą. Miałem kompletnego bzika na punkcie kolei. Potrafiłem podać dane techniczne każdej lokomotywy w Polsce, lub jej ksywę, co zresztą we mnie zostało. O ile klasy 1-3 były jeszcze do zniesienia, o tyle w 4-6 zaczęło się wszystko chrzanić. Do dzisiaj noszę to w sobie. Byłem bity, poniżany, "wyalienowany". Był to czas najgorszy ... w tym czasie rozwój komputerów poszedł naprzód, tak jak gier komputerowych, lecz nie pociągało mnie to aż tak bardzo ... do czasu. Ale zostańmy na chwilę w podstawówce. Przez te wszystkie lata miałem jednego kumpla, Dawida. Zawsze potrafiliśmy się dogadać, co zresztą jest widoczne do dzisiaj. Gdy opuszczałem mury "Trzynastki", myślałem tylko czy w gimnazjum będzie innaczej, a może innaczej. Bardzo na to liczyłem. Ale jednak ... po kilku tygodniach okazało się jak bardzo się przeliczyłem. Klasa była dość liczna, około 30 osób o ile pamiętam, z początku wszystko było ok, okazało się nawet że Dawid jest w tej samej klasie, jednak wkrótce to co było w podstawówce wróciło ... znowu byłem poniżany, bity. Wychowawczyni za przeproszeniem ale ch#@a robiła w tej sprawie. Dopiero gdy zostałem pobity poza szkołą i w tej sprawie interweniowała policja, coś drgnęło, ale nie z jej strony. Tylko pani dyrektor. Na nic były skargi, na nic interwencje mojej mamy. Wtedy uciekłem w świat gier komputerowych. Miałem wszystko w d.. po zajęciach biegłem do domu, rzucałem plecak i wchodziłem w mój wirtualny świat ... świat w którym miałem prawdziwych znajomych. W drugiej klasie fala dokucznia trochę przycichła. Problem leżał jednak w tym że zdołałem uzależnić się mocno od gier komputerowych, prawdę mówiąc walczę z tym do dzisiaj, z niezłymi skutkami. O ile w drugiej gimnazjum spędzałem około 4 do 5 godzin, tak teraz to tylko około godziny. I to na same gry strategiczne! A nie strzelanki itp. Pod koniec 2 klasy moja wychowawczyni wpadła na szalony pomysł. Skoro nie radziła sobie z klasą, to może by wywalić powód do innej? A niech się kto inny buja z tym problemem. Nice try, nie udało się jej to jednak, gdyż zapomniała że potrzebna jest zgoda rodzica. Ale mniejsza o to. Pozostając w drugiej ... w ciągu pierwszych kilku miesięcy przeszedłem poważne załamanie nerwowe. Nikt tego nie wiedział, ale dwa razy niemalże się powiesiłem. Za każdym razem jednak gałąź pękała na pół. To przywróciło mi wiarę w Boga. W trzeciej było już lepiej. Docinki nadal się zdarzały, ale jakoś były "lżejsze". To również okres w którym się zakochałem ... choć bałem się tej osobie tego wyznać ... za dużo przeszedłem. Za każdym razem gdy już byłem na skraju załamania nerwowego, mówiłem sobie "Musisz żyć idioto! Jeśli nie dla siebie to dla niej" i tak jakoś minęło ... Pamiętając słowa mamy "staraj się uczyć jak najlepiej żeby przyjść tutaj (I Liceum). To inna młodzież niż w gimnazjum", udało mi się tego dokonać. Choć nie w biol-chemie jak na początku chciałem, ale dobra. Klasa też wydawała się w porządku ... ale wyszło że poraz kolejny pozory mnie zmyliły. Niedość że miałem sk#%@*÷a w klasie to znowu zaczęła się nagonka. "Nosz k.. mać! Miało być innaczej do jasnej cholery!" wykrzyczałem mamie prosto w twarz. Ale co się okazało. Oprócz paru przypadków było kilka porządnych osób, więc jakoś dawałem radę. Najlepsza była moja mina jak zobaczyłem mój obiekt gimnazjalnych westchnień gdzieś na korytarzu. Szybka pokerowa twarz, kurs do bibloteki aby to zweryfikować. Wystarczyło jedno spojrzenie na kartę czytelnika ... "Joanna G." Klaśnięcie w czoło. No tak! To ta sama osoba! Durnu, jak żeś jej nie skojarzył. Goddamnit! Z czasem moje uczucia zaczęły się odzywać. Apogeum sięgnęły w drugiej klasie, kiedy to postawiłem wszystko na jedną kartę. "A pierdziu, warte ryzyka" stwierdziłem. Zaczęło się niewinnie, od durnego zakładu, który tak mocno przegrałem ... potem wszystko przygasło ... cóż nauka! W drugim półroczu jednak wystartowało od nowa. Pisanie ze sobą, heheszki na messengerze etc. Aż podczas wakacji dostałem wiadomość z pytaniem "Możesz mi powiedzieć co ja dla ciebię znaczę?" "Osz kurna ... tego się nie spodziewałem, a może" pomyślałem. Cóż ... napisałem coś w rodzaju wyznania miłosnego. W odpowiedzi dostałem torpedę, po której jako pokiereszowany pancernik powinienem był zatonąć. "A ja dla niej żyłem, dzień w dzień sobie powtarzałem : Będziesz żył dla niej, a teraz coś takiego" wyłączyłem komputer, przebrałem się, wziąłem plecak, MP3, spakowałem swoje repliki ASG i pobiegłem na oczyszczalnię ... a właściwie jej ruiny. Napotkałem akurat grupę, która chciała rozegrać mecz. Zgłosiłem się na ochotnika. Po paru momentach prułem z mojego M16A1 i Colta M1911, jak by to były "elektryki" a nie "sprężynówki". Oczywiście ekipa była pod wrażeniem. Gdy było po wszystkim spytali się gdzie nauczyłem się tak strzelać. A warto wspomnieć że chyba wszyscy byli w granicach 20-25 lat. Ja się otworzyłem i opowiedziałem całą historię ... nawet chcieli mnie poczęstować "fajką", lecz odmówiłem. Wróciłem do domu, włączyłem komputer ... nie wiedziałem od czego zacząć. Nie będę się rozpisywać na ten temat. Zakończę to krótko "skończyło się dobrze". W międzyczasie zacząłem robić prawko. Najlepszy miałem śmiech jak Asia powiedziała że instruktor jej powiedział, jakobym mówił że jest moją dziewczyną. Oczywiście zdementowałem to natychmiastowo, poczym dosadnie op... owego instruktora. Podczas którejś jazdy ... 10-tej bodajże miałem nowego instruktora, Jarka. Facet dobrze doświadczony ... lecz mało znający się na ludziach, i na kursantach. W Piotrkowie Tryb. doszło do wymiany zdań pomiędzy mną a nim. Po 10 jeździe, kursant nie jest jeszcze zaawansowany! Potrzebuje instrukcji, przy np. dohamowaniu na dojeździe do ronda. A ten milczał. Więc nie dziwota że mi 3 razy zgasło auto. Pozwolę sobie przytoczyć ten krótki dialog.
Jarek : KURWA JAK JEŹDZISZ!
Adam : Ja sobię kurwa nie życzę żeby ktoś mi mówił kurwa.
Jarek : Słucham?! COŚ POWIEDZIAŁ?!
Adam : Żeś pan cham i prostak!
Jarek : Zjeżdżaj w tą zatoczkę! Nie będę kurwa jechał z gnojkiem który mnie wyzywa, do tego mam świadka.
Adam : Tak? Ja też mam świadka że to pan pierwszy mnie tu zwyzywał.
Jako że druga osoba została wyrzucona przez niego poprzedniego dnia na przystanku autobusowym, bała się mi przyznać rację.
Jarek (dzwoniąc do Tomka) : Cześć Tomku. Tak jestem w Piotrkowie, mieliśmy tu małą sytuację. Tak Adam Kielski. Nie wie jak hamować, w dodatku przeklinał i zwyzywał mnie od chamów. Nie wiem co z tym zrobić, wyrzucić go, czy odbierzesz go spod WORD-u? Aha, odbierzesz. No to dobra, do zobaczenia. "Zwracając się do mnie" : Nie wiem czy Tomek będzie chciał mieć z tobą jeszcze doczynienia. Uważam że jesteś w tej szkole skończony.
Przesiedliśmy się z drugą osobą, oczywiście ja będąc osobą wrażliwą rozkleiłem się po całości.
Jarek (zwracając się do drugiej osoby) : 25 lat jestem instruktorem i jeszcze takiego przypadku nie miałem.
Adam : MÓGŁBY PAN WRESZCIE SKOŃCZYĆ TEN TEMAT?!
Jarek : Zamknij gnoju tą buzię, bo cię na przystanku wysadzę!
Szlag mnie na miejscu trafił. Po tym jak mnie zostawił, zadzwoniłem do Tomka.
Adam : Halo? Panie Tomku? Przyjedzie pan po mnie?
Tomek : Oczywiście, nic się nie bój.
Adam (będąc ma granicy płaczu) : Przepraszam ...
Tomek : Spokojnie, nic się nie stało.
Nagle zacząłem żałować że na tym "złomie" z którego dzwoniłem nie mam numeru do Asi ... przynajmniej bym się wyżalił, ale okej. Tonek zjawił się po pół godzinie. Oczywiście mi oczy nadal świeciły, a ten nawet to w żart obrócił.
Tomek : Ale wyglądasz, jakbyś conajmniej lekko w palnik dał.
Jak tu go nie lubić :)
Co śmieszniejsze na drugi dzień Jarek gotował się ze złości jak zobaczył mnie i Tomka w jednym aucie. Teraz będąc pod koniec jazd, zawsze macham mu, jak tylko go zobaczę. Gościa musi żółć zalewać. W końcu powiedziałem Tomkowi : Niech pan podziękuje Jarkowi, dał mi pomysł na nową część do mojej serii.
On się tylko roześmiał. Tak powstała "Interwencja w Afganistanie". O trzeciej klasie nic nie mogę właściwie napisać, za mało czasu minęło. Ale nareszcie po 9 latach, zacząłem być traktowany jako członek klasy, a nie wróg.
-------------------------------------------

O żesz ... ale się rozpisałem. Cóż, tak to bywa gdy cię najdzie na wyznanie swojego background'u. Wybacz mi droga koleżanko że wspomniałem o tym wszystkim, nie chciałem tego zatajać. Jeśli cię uraziłem, możesz wpaść do bibloteki i dać mi w mordę. Zrozumiem przesłanie. A wy dajcie znać co myślicie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz