poniedziałek, 7 listopada 2016

Desant

11 września 2013. 3 km na północ od Kaliningradu.

-Podniesienie 12 stopni, kurs 130, OGNIA Z GŁÓWNEJ!
To co mówili o potężnym "gromie z jasnego nieba" było prawdą. Działa "Iowy" rzeczywiście były mocne.
-Pudło! Za daleko!
-Podniesienie 11 stopni, kurs 130, OGNIA!
Po tym strzale zauważam potężną falę odrzutu, mogło by się wydawać że okręt "uskoczył" w bok jakieś 20-25 metrów, lecz to tylko złudzenie.
-Prosto w cel.
-No i to rozumiem!
-Kapitanie! Pilna depesza z lądu!
Była to najkrótsza wiadomość w historii Marynarki Wojennej, nawet słynne "Tora! Tora! Tora!" było dłuższe. Krótko mówiąc ... "AAA!!" Trzy proste litery, które oznaczały atak. Był to umowny sygnał na który John Paul Jones, Iowa, Sampson i ORP Kormoran przechodziły z ostrzału mierzonego na osłonowy. Gdy już zbierałem swoje graty, zauważyłem na horyzoncie kolejny okręt.
-Radar, łączność, sprawdźcie co to za jeden.
-To USS Texas!
Mój boże, prawie 100 letni pancernik wkracza do akcji, wraz z nim widzę jeszcze osłonę kilku krążowników, chyba klasy "Cleveland". Ciekawe co jeszcze mają w tej "Naftalinowej Flocie". Będzie nawała artyleryjska. Dobiegam do sterburty swojego okrętu i szybko przeskakuję na motorówkę.
-No to jazda!
Silnik ryczy na pełnych obrotach. Tuż przed plażą czekała nas jednak niemiła niespodzianka ... ni stąd, ni zowąd powitał nas grad pocisków z karabinów maszynowych i działek małokalibrowych.
-GŁOWY NISKO! - krzyczę, ale jednoczesna skoordynowana salwa wszystkich okrętów zagłusza mój głos. Pierwsze pociski wybuchają za blisko, nawet nie dotykając fortyfikacji, lecz detonują pole minowe na plaży. Jak tylko dno łodzi zaczęło szurać po dnie, wyskoczyłem wraz z całą drużyną. W tym samym momencie nasza motorówka eksplodowało ogłuszając mnie i pozostałych. Boże to jakaś masakra ... km-y zniszczyły kompanie E i F, po czym przerzucił ogień na nas. Chwyciłem za karabin i pobiegłem w stronę wału z drutem kolczastym. Za mną dobiegła Ashley.
-Kuźwa, taką imprezę to ja rozumiem!
-Nie pierdziel mi tu! RADIOOPERATOR?! - próbuję przekrzyczeć nawałę artyleryjską.
-TUTAJ! - widzę jak ktoś podnosi rękę. Czołgam się w jego stronę.
-Dawaj radio. Tu A-43, szlag trafił plan A! Realizujemy plan B! Powtarzam, plan B! Pierwsza fala ataku zniszczona!
-Tu D-24, aprobujemy plan B, E i N rozpoczynają ostrzał. Druga fala w drodze!
-Tu A-43, przyjąłem! - rzucam słuchawkę i krzyczę do tych którzy mi pozostali. - NA PŁASK! GŁOWY PRZY ZIEMI!
Widzę dwa rozbłyski na niebie, to Enterprise i Normandia weszły w atmosferę, następne rozbłyski. Chyba o tym nie wspominałem, ale udało nam się zamontować na obu okrętach działa z pancerników-muzeów, oprócz Iowy, Missouri i Texasu, które były w akcji. Enterprise miał 9 dział 406 mm, oraz 18 dział 127mm, a Normandia z racji swojej małej wielkości miała tylko 8 dział 127mm, po 4 na każdej stronie. Pierwszy ostrzał niszczy dwa bunkry ... i część naszego wału.
-TERAZ! BIEGIEM!
Ruszamy w stronę okopów nieprzyjaciela, prując na oślep z naszej broni.
-Ash, Kinia, Jenkins! Wy ze mną! - krzyczę.
Dobiegamy do ocalałego bunkra. W międzyczasie reszta dywizji ściga uciekających Rosjan. Wyciągam trzy granaty.
-Gotowi? - w odpowiedzi widzę trzy podniesione kciuki. Wrzucam granaty do środka, duży wybuch odrzuca nas o dobre kilka metrów.
-CO TO KUR.. BYŁO?!
-Amunicję wysadziłeś staruszku. - Siadam na ziemi i zaczynam się śmiać. Cóż ... nie codziennie zdarza się taka sytuacja.
Przeciwnik wycofuje się do miasta, lecz wypędzenie go z niego to już nie nasze zadanie. Pozycje wokół plaży przejmuje piechota. Chyba najwyższy czas zająć się papierkami ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz