sobota, 24 grudnia 2016

Opowieść Wigilijna ... tak trochę innaczej

Ho, ho, ho! Mam nadzieję że byliście grzeczni, inaczej nawiedzi was duch złego Stalina, albo Hitlera. A teraz do rzeczy, jest to opowiadanie z poza kanonu, a że ten blog jest najbardziej aktywny, zamieszczam je tutaj. Wesołych świąt, pysznego karpia (a może i ciastek?), spełnienia marzeń, więcej weny twórczej, szczególnie dla Joasi G. :), Sabro, mój drogi przyjacielu, żebyś wp... od Szpitfajerków nie dostawał, dostania się na wymarzone studia, I DO SIEGO ROKU! ~Adam
 --------------------------------------------------------------------------------------------------------------



24 grudnia 2026. Tomaszów Mazowiecki, Polska.

-No gdzie on jest? - niepokoiła się Kinga.
-Spokojnie, może zatrzymali go w dowództwie.
-Nie piernicz Wera, musiało się coś stać.
Jak baby zaczną gadać to nic już ich nie powstrzyma, byle by mi do kuchni nie właziły i będzie super. Jak co roku zorganizowałem Wigilię dla moich najbliższych przyjaciół, i towarzyszy broni. Dowództwo Floty uznało że w ramach świąt Enterprise pójdzie na generalkę, a my dostaliśmy wolne, no i oczywiście po premii na zakupy. Akurat jeżeli chodzi o przygotowania, to Kinga spisała się perfekcyjnie i kupiła wszystkie potrzebne produkty, a że mojemu samochodzikowi coś niedomagało zainwestowałem kasę w drobny remont.
-HELLO BOYS! I'M BAAAAAAAAAAAAAAACKKKKKKKKKKK! -krzyknął od progu Mikołaj.
-No to prawie w komple... - zatrzymałem się w pół drogi na górę z karpiem w galarecie w rękach. - a to kto u licha jest?!
-Biegasz po kosmosie, rozpierduchę jak za starych lat urządzasz, a ziemią się już nie interesujesz, to nie wiesz nic - odpalił.
-Nie no nie przesadzaj. Więc to kto?
-Kapitan Madeline Johnson, pilot 1 OPLM od dwóch lat. Mikołaja poznałam na wykładach sztuki walki powietrznej w Stanach.
-Witamy w rodzinie.
-Tato? Kim jest ten pan?
Aż mnie zamurowało. Od kiedy to Sabro znalazł czas na założenie rodziny? A no tak, 10 lat minęło od kiedy to widzieliśmy się ostatni raz, i to chyba na sylwestra jeszcze. Potem on wyjechał do Stanów, do Miramar szkolić pilotów, a ja byłem zabiegany ucząc się w Akademii, a potem studząc zapał Klingonów do podbicia kilku planet.
-Synu, poznaj kapitana Adama Kielskiego, naszą legendę, i niedoszłego pilota.
-Ej, żebym ci nie musiał ... - urywam widząc jego spojrzenie.
-To o panu uczymy się w szkole.
-Dokładnie młody, twój tata również jest dość popularny. Szczególnie wśród Rosjan. - uśmiecham się.
-No, dość pałęty, na bok sentymenty! Gdzie jest żarcie!
-Take it easy! Dopiero przecież piętnasta!
-Chłopie! Myśmy tu z Londynu od wczoraj jechali!
-Dobra dobra.
Nagle dzwoni mój telefon. W dobie komunikatorów i sztucznej inteligencji, taki sprzęt może wydawać się już nieco przestarzały, ale jest niezawodny.
-Kapitan Adam Kielski, dowódca USS Enterprise NCC-1701?
-Tak, o co chodzi?
-Mieliśmy sytuację, proszę się przygotować do transportu. Nie powinno to zająć długo.
-Zrozumiałem. - rozłączyłem się. -Zaraz wracam, Miko przejmujesz dowodzenie.
Poczułem znajome łaskotanie. Nigdy nie lubiłem transporterów, ale można do tego przywyknąć, tylko zalecam skanowanie molekuł co pół roku. Raz Scotty z ekipą zagubili ze dwie, trzy, przy transporcie jakiegoś redshirta, wolę nie wspominać co się pojawiło po rematerializacji.
-Co u licha chcecie, że mi przygotowywania do Wigilii przerywacie?!
-Opuście ton kapitanie. - odwracam się. Nosz by was diabli ...
-Jim Kirk, Alex Hopper. A wy tu czego?
-Siadaj chłopie, i trzymaj się mocno.
O kurtka wodna, czyli coś poważnego. Mam nadzieję że nie padnę na zawał.
-Pamiętasz porwanie z Afganu? - walnął z grubej rury Alex.
-Ty, nie piernicz że ...
-Trafiliśmy na jej ślad, tylko nie uwierzysz gdzie.
-GADAJ! - przez te 10 lat niemalże straciłem nadzieję że kiedyś odnajdę Asię ...
-Głęboko w górach Kaukazu, jest ukryta baza rebeliantów, którą dopiero teraz odkryliśmy. Planowaliśmy zrobić tam wypad, aż natknęliśmy się na ślad uprowadzonej kapitan ... dokładnie 24 grudnia 2016.
Najcięższa dla mnie data. Że też nie mieli kiedy tego zrobić, tylko w taki dzień. Od tamtej chwili, zawsze co roku wypijaliśmy jednego, za nią.
-To na co czekamy?!
-Problem jest jeden, baza jest silnie strzeżona.
-Nie ma problemu, załatwię ich sam.
-Na to nie pozwolę ja. -odwracam się. Andrzej Latocha, Kinia, Olga i Eliza. No to teraz możemy zaczynać.
-Dziękuję wam ekipo.
-Wszyscy gotowi? JAZDA!
Znowu znajome łaskotanie, i po chwili znajdujemy się gdzieś na jakimś zimnym zadupiu.
-Kur... dlaczego ... zawsze ... w ... zimę?!
-Andrzejku, myślałem że Krym już dał ci w kość.
-Dość gadania! Jesteśmy u celu.
Ellie dowodziła z racji wyższości rangą. Cóż, kontradmirała raczej niczym nie przebijesz.
-SAY HELLO TO MY LITTLE FRIEND! -wrzeszczy Olga, po czym odpala granat z granatnika M240.
-JAZDA! -krzyczę.
Strzelając gdzie popadnie wbiegamy do groty. Tam wita nas salwa z karabinu maszynowego, szybko uciszonego przez Kingę.
-Andrzej, Kinga, na lewo! Olga, Ellie prawo! Środek mój!
Biegniemy głębiej, sprawdzając każde pomieszczenie, każdy korytarz, zabijając od czasu do czasu jakiegoś przeciwnika. Ostatnie pomieszczenie, mam nadzieję że to właśnie to. Jak tylko wykopuję drzwi, dostaję czymś mocnym w głowę i tracę przytomność.

2 godziny później. Gdzieś na Kaukazie, Afganistan.
Osz kurde bela, chyba porządnie oberwałem, bo łeb mi pęka, jakbym zarobił co najmniej torpedę fotonową, a wierzcie lub nie, wiem coś o tym.
-Znowu się widzimy kapitanie.
-James Wyatt, jak cię pozbierali z tych szczątków co?
-To nie byłem ja, myślisz że wystawił bym samego siebie wiedząc że na pewno kogoś weźmiesz? O nie, to był tylko początek planu. Czekałem 2 lata na sposobną okazję i doczekałem się. Wystarczyło że wyjechaliście, prosto w moje szpony. Więc odebrałem ci to co najcenniejsze.
-Pierdol się ... - odpowiedziałem.
-Widzę, że lubimy grać ostro i bardzo dobrze, pozwól więc że ci kogoś przedstawię. WPROWADZIĆ!
Serce mi zamarło, 10 lat czekałem na ten widok, dziesięć długich lat.
-Teraz odbiorę ci już wszystko - powiedział, wyciągając spluwę.
-Czego chcesz co? Pieniędzy?!
-HAHAHAHAH, myślisz, że o to mi chodzi? Oooo, nie mój kochany, będziesz patrzył jak twoja ukochana umiera, bardzo powoli i boleśnie.
Za swoimi plecami wyciągam nóż i zaczynam przecinać więzy na rękach.
-Poczekaj! - staram się grać na zwłokę. - Nie wydaję mi się, żeby ci tylko o to chodziło.
-Tak? A jak sądzisz?
Już prawie ... czuję nagły luz. - Sądzę że jesteś trupem.
-O, widzę, że wilczek nadal warczy. I bardzo dobrze. - mówiąc to unosi broń i wymierza prosto w Asię. Na szczęście nie patrzy na mnie. Ja skaczę na niego, i w ostatniej chwili udaje mi się go przewrócić na ziemię. Broń wypala, jednak pocisk rykoszetuje od ściany, i dziwnym trafem ... trafia Wyatta prosto w głowę. Szybko zdejmuję ostatnie więzy z nóg, po czym podnoszę jego pistolet.
-Nie doczekanie twoje, kutafonie jeden. - pakuję mu dla pewności cały magazynek w łepetynę.
-Adam ... nie może być. - Moja ukochana pada na kolana. Podchodzę do niej i pomagam jej wstać.
-To ja ... czekałem tyle lat ... - nagle czuję potężny policzek. - za co?!
-SPÓŹNIŁEŚ SIĘ! - po czym rzuca się na mnie i zaczyna całować.
-Chwila, nie przy ludziach.
-Że co?! -odwraca się w stronę drzwi w których stoi reszta ekipy.
-Nie przeszkadzajcie sobie. - mówi z uśmiechem Ellie, po czym wychodzi zamykając za sobą drzwi.
-To co robimy? - pyta się Asia z uśmiechem.
-Wracajmy do domu, na to zawsze znajdziemy czas, a ja jeszcze muszę karpia i śledzie ogarnąć.
Wychodzimy i łączymy się z resztą grupy.
-Enterprise? Sześciu do transportu, prosto do Tomaszowa.
Kolejne łaskotki, oj chyba dam się posprawdzać Bonesowi ... coś czuję, że przyda mi się to bardziej niż kiedyś.
-No nareszcie jeste ... - Sabro zamiera w pół zdania. - powiedz że mam delirkę i przywidzenia.
-Nic z tego kolego. Udało nam się.
Wchodzimy do pokoju, wszyscy patrzą na nas osłupiali. Jakby zobaczyli ducha.
-Tak moi drodzy, o to po dziesięciu latach historia zatoczyła koło. Żegnaliśmy się przed wylotem w tym składzie, żegnamy się i teraz. Wyjeżdżam do Miramar, wspólnie z Mikołajem i Madeline. Papiery do Floty wysłałem już wczoraj, czas zacząć nowe życie.
-I za to wypijemy!

Kosmos, ostateczna granica. Nadszedł czas pożegnań i powitań, nowa załoga statku Enterprise będzie przemierzała przestrzeń, w poszukiwaniu nowych dziwnych światów i cywilizacji. Będą podążać tam, dokąd nie dotarł jeszcze żaden człowiek.

Ciąg Dalszy Nastąpi ...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Notatka autora : Zmieniłem koniec na CDN, ponieważ wpadłem na dalszą część przygód :)