środa, 14 marca 2018

Donieck

OSTRZEŻENIE!!!!!! Epizod bardzo długi i raczej nic się do końca nie zmieni, a zaufajcie mi, to już niedługo :) Parę rzeczy mi się w życiu popierniczyło ... z dwojga złego, lepsze to że teraz mam trochę więcej czasu na pisanie .... anyway, czytajcie, bo zaszczelem :)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

18 grudnia 2013. 2km od przypuszczalnej lokalizacji laboratorium X-34, Donieck, Ukraina.


-Plan jest prostu, wpieprzamy się drzwiami i oknami, przejmujemy budynek, a potem się martwimy. - próbuję przekrzyczeć huk wirników naszego śmigłowca.
-Pomysł może i dobry, gorzej z wykonaniem. - słyszę głos Madeline w słuchawkach. Rzeczywiście, niebo nad miastem jest rozświetlone tysiącami pocisków z działek przeciwlotniczych. Jednak nasz mały skrawek wydaje się niemożliwe, ale jednak.
-Spokojnie Maddie, przelecisz przez kilka pierwszych, reszta wygląda lepiej.
-Miko miał rację, ty na prawdę oszalałeś!
-Myślisz że on nie zrobiłby tego samego gdyby chodziło o ciebie? - milczenie jest wymowną odpowiedzią. Załogi wrogiej obrony przeciwlotniczej nadal nie zmieniły celu i strzelały "Panu Bogu w okno", aż ciekawe ...
-Dwie minuty do lądowania! Sprawdzić sprzęt!
Przed nami wyłania się ogromny budynek, cholera na zdjęciach, wydawał się o wiele mniejszy ...
-Tu Gibbs, odbijamy na miasto, powodzenia Adam.
-Nie dziękuję.
Śmigłowce załadowane po brzegi spadochroniarzami ze 101 Dywizji odlatują w prawo, w ten największy ogień artylerii. Dopiero teraz widać kunszt pilotów, którzy lawirują między pociskami smugowymi, niektórym jednak nie udaje się wyminąć krzyżowego ognia dwóch czy trzech baterii, co nie dziwi nikogo ...
-TRZYDZIEŚCI SEKUND! PODPIĄĆ SIĘ DO LIN! - Po otwarciu drzwi śmigłowca wiatr niemalże zrywa mi hełm z głowy, dzięki czemu orientuję się że po tych kilku miesiącach, nasze oporządzenie jest w tragicznym stanie.
-W porządku?
-Pasek się poluzował, do diabła z tym g... - w tej chwili jakaś zbłąkana kula uderza prosto w jego środek, aż mnie zamroczyło. - ROZWALIĆ TYCH SKURWIELI!
-Ależ tam nikogo nie ma!
-Nie interesuje mnie to! Rozwalić cokolwiek, wybór celu wolny!
 Nasze podwieszane bronie wypluwają z siebie rakiety i pociski, demolując wnętrze budynku obok naszego głównego celu.
-Tak trzymać! Maddie, jeśli zauważysz coś na dole, rozwal to w trzy dupy!
-Jasne jak słońce, przygotować się! JAZDA!
Biorę linę to ręki i opuszczam się do wysokości ostatniego piętra, po czym rozhuśtywując się wpadam do środka, wybijając okno. Podnosząc się szybko z ziemi podrywam swój karabin celując ... no właśnie .... w pustkę.
-Kurwa, spóźniliśmy się ...
-Przestań pieprzyć Corspa! Ona musi gdzieś tu być! Dywizja, przeszukać budynek, podziemia, wszystko! - rzucam w radio. Wszystkie meldunki są podobne, oprócz ostatniego, nadanego przez Kingę.
-Czysto kapitanie, nawet flaszek nie zostawili.
-Adam, parter. lepiej zejdź tu szybko.
Zbiegam, niemalże lecąc nad schodami i potykając się co chwilę, myśląc o najgorszym ...
-GDZIE ONA JEST?!
-Nie ma tu nikogo, musieli dopiero co odlecieć, co gorsza nie zostawili żadnego śladu ... tylko to ... - podaje mi teczkę z papierami w środku. Patrzę na okładkę, starając się odczytać cokolwiek ... i gdzie teraz jest słownik kiedy go najbardziej potrzebuję?
-Jak to szło ... Ekspedie ... wróć nie w tą stronę, Espe ... też nie .. Eksperymenta ... - i nagle doznaję olśnienia - O KURWA! EKSPERYMENTY! - rozrywam sznurowanie, pierwsza strona, pierwsza rubryka "martwi", pierwsza kolumna ... natychmiast poczułem znajomy chłód i ciemność przed oczami.
Joanna Gałecka, kapitan, porwana z 1 Dywizji Piechoty Morskiej.
-Kurwa mać ... to nie może być prawda ....
-Adam ... tak mi przykro ...
-SPIERDALAAAAAAAAAJ! Ona żyje! CZUJĘ TO! SŁYSZYSZ! - niemalże chwytam Kingę za gardło ... ale po chwili się uspokajam, kiedy to słyszę głos Madeline w słuchawkach.
-Adam, złe wieści. Walą na was przynajmniej trzy bataliony piechoty i cała pieprzona 25 Strzelców, macie około 20 minut na wzięcie dupy w troki
-Nic z tego, utrzymamy się tutaj.
-Jak chcesz, dla nas to trochę za gorąco, wynosimy się stąd.
Przełączam szybko kanał na zakodowany, by wróg nie mógł nas podsłuchiwać, co już kilka razy ponoć się przytrafiło po moim odejściu ...
-Dywizja, zająć pozycje defensywne, wali na nas pół pieprzonej armii!!
Ledwo skończyliśmy przygotowania, a już na teren ośrodka zdołał wejść pierwszy batalion.
-Kapitanie? - słyszę głos Sam.
-Jeszcze nie, poczekaj aż wejdą wszystkie trzy.
-A ta druga jednostka?
-Pierdolić ich, tak łatwo nas nie wykurzą.
-Drugi wszedł, jeszcze chwila i nas odkryją.
-Spokojnie Sam ... na mój znak odpalisz ładunki.
-JEST I TRZECI!
-Porucznik Traynor ... TERAZ!
Kilka głuchych wybuchów i wylatujących w powietrze ciał, świadczy o detonacji ładunków. Wróg jest zaskoczony, miota się po całym placu, stanowiąc idealny cel dla naszych karabinów.
-A teraz. - spluwam i cytuję tekst dość popularniej kreskówki - NAPIERDALAĆ!
Dziesięć tysięcy karabinów różnego typu, otwiera ogień do kłębiących się na dole sylwetek. Żeby ich lepiej widzieć Corspa wystrzeliwuje flarę, wtedy nasz ogień jest co raz to bardziej skuteczny. Po 20 minutach wszystko cichnie, resztki ocalałych wycofują się za bramę ośrodka. Siadam ciężko na podłodze zdejmując hełm.
-Nie było najgorzej co? - pyta Kinga siadając obok. Patrzę na nią wymownym wzrokiem, co powoduje, że natychmiast odsuwa się pod przeciwną ścianę. Wyciągam z kieszeni swój pamiętnik i zaczynam przeglądać swoje zapiski ... cholera, niezły film by z tego wyszedł ... Oj Asia, Asia ... dlaczego akurat ty, dlaczego teraz ... moje przemyślenia przerywa krzyk z dachu.
-ADAM! Nie spodoba ci się to, wali na nas cała dywizja pancerna! - czy Corspa, chce mi doszczętnie zniszczyć słuch?
-Że co?!
-JAJCO! Czołgi, transportery ... co mam jeszcze mówić?!
-A co mnie to, rozpieprzymy je w drobny mak.
-Niby z czego?! Tymi naszymi zabaweczkami tylko ich porysujemy!
-Tak? A co powiesz na to? - ściągam plecak z którego wyciągam kilka świśniętych fazerów z naszej zbrojowni - na dłuższą metę nie podziałają, ale kilka chyba rozpieprzymy.
-Dawno już z czegoś podobnego nie strzelałam, chyba jeszcze pamiętam jak się to robi.
Rozdajemy broń tylu naszym, dla ilu starczy, wtedy uświadamiam sobie, jak bardzo jesteśmy w dupie. Nawet jeśli zatrzymamy pierwszy atak, to wykończą nas z odległości, a jeszcze nie mamy wsparcia z powietrza! Pierwsze czołgi wkraczają wyważając bramę  i taranując płot, skubańcy nawet nie celują, tylko walą na oślep, przyrzekłbym, że jeden pocisk musnął mi właśnie włosy ...
-ROZWALIĆ TYCH SKURWIELI! - rzucam w mikrofon. Słychać tylko charakterystyczne długie odgłosy fazerów, dwa prowadzące czołgi stają natychmiast w płomieniach, lecz to za mało. Cholera ... no to mamy zdrowo przeje ....
-NOŻNI, GŁOWY NISKO! Przybyła kawaleria! - słyszę głos Mikołaja
-CO TAK DŁUGO DO JASNEJ CHOLERY?!
-A próbowałeś kiedyś zebrać 200 A-10 i dwa pułki myśliwców w mniej niż godzinę, przy takiej chujowej pogodzie?
-Skończ pierdolić i rozwal gnojków!
-Się robi!
Widzę jak samoloty ustawiają się w idealnym rzędzie i obniżają lot, potem słychać tylko "brrrrrrrrrrt", a kadłub T-72 dosłownie rozjarza się na pomarańczowo, podobnie kilkanaście następnych maszyn. Reszta ucieka w popłochu, mając minimum 50 Thunderboltów nad sobą. W powietrzu zaczyna się roić od samolotów, gdyż przyleciały maszyny wroga.
-Adam pieronie! Żałuj że cię tu nie ma! - odzywa się Miko.
-A nu, żałuj - włącza się Kożedub.
-Przymknij się Dimitrij i skup na walce!
-Wot jaki niecierpliwy! - mimowolnie uśmiecham się pod nosem.
-Tu Gibbs, ostatni budynek opanowany, Adam co u ciebie? ...
Wiem że muszę mu to powiedzieć, ale jeśli to zrobię ... służbista bierze górę nad uczuciami ... coś do czego nigdy nie chciałem dopuścić okazuje się prawdą.
-Obiekt opuszczony, poszukiwany figuruje na liście martwych, przejąłem pełną listę, jest też paru naszych. - łzy same cisną mi się do oczu.
-Zrozumiano. wezwijcie helikoptery i wracajcie do bazy ... nie tak to miało wyglądać ...
-Co ty nie powiesz, nie melduj tego, błagam cię.
-Nie mam wyjścia jeśli lista jest oficjalna ...
-Jethro, ja cię proszę.
-Jeżeli ja tego nie zrobię to kto inny już tak.
-SZLAG BY CIĘ TRAFIŁ! - rzucam radiem o ścianę z taką siłą, że roztrzaskuje się na małe kawałeczki.
-Adam? - słyszę głos Corspy. - Spójrz na mnie, proszę cię.
-Czego chcesz co?
-To jeszcze nie koniec.
-Dla mnie już tak.
-Ale dla nas nie. Znajdziemy ją.
-Tylko kiedy ....



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz