piątek, 29 września 2017

Coś się kończy, coś zaczyna

24 sierpień 2013. Warszawa, Polska

Po zakończonej pokazówce na moim F-14 wychodzę z lotniska wraz z Caroline.
-I co? Podobało się?
-Wspaniała maszyna, a i pilot wcale nie gorszy, jeszcze dwa lata i wstąpię do sił powietrznych. - Nie ma co, ma się ten dar do zachęcania ludzi. Już zaczynam tęsknić za swoją córką, obiecałem Sam że odstawię małą do domu, tylko gdzie ja u licha zaparkowałem ...
-Witam kapitana - odzywa się głos zza moich pleców. Moja ręka automatycznie sięga do kabury. Dlaczego go jeszcze nie złapali? - spokojnie, po co te nerwy i to jeszcze przy dziecku?
-Powinni cię już dawno zastrzelić.
-Ale coś odpowiednio trafić nie mogą, Wojciech ...
Czuję potężne uderzenie w tył głowy, sylwetka Wojciecha Małagockiego rozmywa mi się przed oczami i tracę przytomność.


4 godziny później. Opuszczone hale fabryczne pod Pruszkowem
-Chyba się budzi, za mocno mu przypieprzyłeś Gacek!
-Nie przesadzaj, inaczej powystrzelał by nas wszystkich!
Otwieram oczy, zarąbiście. Dwaj najwięksi wrogowie razem, może teraz uda mi się wykończyć ich oboje. Próbując się ruszyć odkrywam jak mocno mam skrępowane ręce i nogi. Świetnie!
-Witamy wśród żywych! Sorki że tak mocno przyłożyłem, nie przeliczyłem zbytnio siły uderzenia.
-I co? Teraz mnie zabijesz?
-Co to to nie, nie było by to znowu zbyt fair, no, przynajmniej do czasu.
-Gdzie jest Caroline?
-Ta mała? Gdzieś nad Wisłą
-Ty skurwysynu w dupę jebany!
-GRZECZNIEJ! Jeszcze żyje, ale jeżeli nie wyśpiewasz nam tego co chcemy usłyszeć, już długo nie będzie oddychać. Więc gdzie rozmieszczone są wasze jednostki rakietowe.
-Pierdol się!
-Jak chcesz kotku, ale zanim to zrobię ...
Nagły huk i błysk światła oślepiają nas wszystkich, do pomieszczenia wbiega drużyna Navy SEALs wraz z ... Prezydentem i Samanthą na czele. Wyatt swoim sposobem znika w promieniu światła, a kapitan Małagocki zaczyna uciekać.
-Jesteś cały?! - pytają jednocześnie przywódcy ekipy.
-Po za bólem głowy chyba tak, przetnijcie to rzesz! - Sam wyciąga nóż i przecina moje węzły. - Ma ktoś broń?
-Łap - rzuca mi swój pistolet Andrzej.
Natychmiast ruszam w pogoń za szpiegiem, nie uciekniesz mi gnoju jeden, nie tym razem! Skręcam w bok i zaczajam się w oczekiwaniu na niego. Słysząc donośne kroki, odczekuję chwilę dopóki nie zbliżą się do mnie, po czym wyskakuję. Oba pistolety wypadają nam z dłoni, lecz to ja jestem górą. Zadaję pierwszy cios.
-To za Caroline, - drugi - to za liceum - trzeci - to za moją matkę - czwarty - to za zdradę! - przygotowuję się do zadania ostatecznego piątego, lecz nie spostrzegam kiedy wyciąga on nóż z buta i boleśnie rani mnie w rękę, ból paraliżuje moje ruchy, co oczywiście natychmiast wykorzystuje wróg. Zostaję solidnie skopany i odrzucony pod przeciwną ścianę. Kapitan Małagocki sięga po pistolet.
-No i co? Wydawało ci się, że już wygrałeś?! Twoją matkę nawet przyjemnie było zabić - chcę rozszarpać mu gardło, lecz nie mam po prostu siły nawet wstać. - Jakieś ostatnie słowa skurwysynu?
-Tak, lepiej spójrz się za siebie. - obraca się, tylko po to, by spostrzec stojącą za nim drużynę szturmową. Nie wiem jakim cudem udaje mi się wstać. - Poddaj się, to już koniec.
-Mylisz się i to bardzo - pociąga za spust i oddaje kilka strzałów w Prezydenta, który natychmiast pada, ekipa wpakowuje w niego po magazynku z MP-5.
-Panie Prezydencie! - wołam.
-Spokojnie, nic mi nie jest ... uhhhh, nie myślałem że to aż tak może zaboleć. - zdejmuje z siebie kamizelkę.
-Kurwa mać! Caroline! - przypominam sobie nagle o porwanej dziewczynie. Sam wyciąga mapę z kieszeni spodni trupa.
-Spójrz na to.
Na mapie widać wyraźnie czerwonego iksa w pobliżu starorzecza Wisły ... jeśli to jest to ...
-ANDRZEJ! Dawaj helikopter, czy cokolwiek innego! Muszę się dostać tutaj - pokazuję mu znak na mapie.
-Krwawisz ... ledwo co stoisz, może lepiej było by, gdybyś poleciał do szpitala?
-Pierdolenie, bywało gorzej. Jeżeli nie dotrzemy, zginie niewinna osoba.
-Jak chcesz. - wyciąga krótkofalówkę - Szalbierz, jesteś tam?
-Sterczę tu już od 5 minut, gdzie wy do cholery jesteście?!
-Pakunek przejęty, mamy nowe zadanie, paczuszka w sektorze 23 Gamma Hydra Delta 56.
-Spodziewany opór?
-Znikomy, może dwóch pilnujących.
-Tylko zdajesz sobie że to za linią frontu nieco?
-SZALBIERZ KURWA TWOJA MAĆ! TO NIE JEST PROŚBA! TO JEST PIEPRZONY ROZKAZ!
-Tak jest! ... Kutafon pieprzony
-JA TO KURWA SŁYSZAŁEM!
Ruszamy biegiem do helikoptera, który ląduje ostro na pobliskim parkingu.
-Adam? To ty? - pyta się Mikołaj
-Nie kurwa, diabeł. Tak wiem, dostałem nieco wpierdolu, ale bywało gorzej. Startuj, natychmiast!
-Się robi.
Po 15 minutach dolatujemy na miejsce, prawie natychmiast zostajemy ostrzelani z karabinów maszynowych.
-Kurwa mać, robi się gorąco! Panowie, wyskakujecie przy samej ziemi, wracam jak ich uciszycie!
-Co, boisz się spocić?
-Nie chcę oberwać jak ty! - przekrzykuje głos wirników
Jedyną moją odpowiedzią jest uniesiony wysoko środkowy palec. Wyskakujemy niemalże natychmiast, śmigłowiec odlatuje poganiany przez ostrzał nieprzyjaciela, a ja wyrywam do przodu strzelając z pistoletu gdzie popadnie, wszystkie kule znajdują swój cel, takiej celności nie miałem od czasów szkolenia w Benning!
-CAROLINE! Odezwij się! - ku nam wybiega sylwetka, żołnierze odruchowo podnoszą swoją broń. - - WSTRZYMAĆ OGIEŃ! - krzyczę. Z cienia wyłania się Caroline. Ja padam ze zmęczenia i bólu.
-Adam! - słyszę Samanthę, jak gdyby przez mgłę.
-Nic ... mi nie jest .. to tylko chwilowe ...
-Już to widzę! Andrzej, śmigło! Natychmiast! Zaliczamy szpital po drodze!
-Się robi pani sierżant! - odpowiada prezydent jak gdyby był zwykłym szeregowcem.
-Nie trzeba - próbuję wstać lecz marnie się to kończy.
-O nie, to jest rozkaz, leżeć masz!
-Nie przebijesz mnie stopniem Samantho Traynor.
-Ona nie, ale ja tak - odpowiada prezydent Wrona.
Więcej nie pamiętam ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz